[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pójdę za jego pogrzebem, Pijąc Falerno. 106 * * * Kto mi przerywa?... to duchy... Znane mi kiedyś przed chwilą... Brząkają w swoje łańcuchy, Mówić się silą. Chodzcie tu, moi najszczersi, Grzać się miłością i winem, Wszak nieraz piersią przy piersi Byliśmy czynem. Dziś wy cieniami marnemi, Skrwawione chylicie usta, Mnie zaś tu trzyma do ziemi Dziewczyna pusta. Więc klnijmy w pijanym szale Opatrzność niemiłosierną... W łeb sobie jutro wypalę, Pijąc Falerno. 29 pazdziernik 1867 Na Nowy Rok Słyszycie! Północ już bije, Rok stary w mgły się rozwiewa, 107 Jak sen przepada... Krzyczmy: Rok nowy niech żyje! I rwijmy z przyszłości drzewa Owoc, co wiecznie dojrzewa, A nie opada. Rok stary jak ziarnko piasku Stoczył się w czasu przestrzenie; Czyż go żałować? Niech ginie! bez łzy, oklasku, Jak ten gladiator w arenie, Co upadł niepostrzeżenie - Czas go pochować. Bywały lata, ach! krwawsze, Z rozpaczy jękiem lecące W przeszłości mrok; A echo powraca zawsze, Przynosząc skargi palące... Precz z smutkiem! %7łyczeń tysiące Na Nowy Rok! Spod gruzów rozbitych złudzeń Wynieśmy arkę rodzinną Na stały ląd! Duchowych żądni przebudzeń, Potęgą stańmy się czynną, 108 Bacząc, by w stronę nas inną Nie uniósł prąd. Rozumu, niezgiętej woli, Prawdziwej duchowej siły I serc czystości! A Bóg nam stanąć pozwoli, I z naszej skromnej mogiły Dzieci się będą uczyły, Jak żyć w przyszłości. W olbrzymim pokoleń trudzie Bądzmy ogniwem łańcucha, Co się poświęca, Nie marzmy o łatwym cudzie! Najwyższy heroizm ducha Jest walką, co nie wybucha, Pracą bez wieńca. Uderzmy w kielichy z winem I bratnie podajmy dłonie, Wszakże już czas! Choć różni twarzą lub czynem, Niech nas duch jeden owionie, Niech zadrży miłością w łonie I złączy nas! 109 Bo miłość ta, która płynie Z poznania ziemskiego mętu, Jest światłem dusz! Choć Bogu wznosi świątynie, Potrafi zstąpić bez wstrętu I wyrwać słabych z odmętu W pośrodku burz. Niech żyją pierwsi w narodzie, Jeżeli zawsze są pierwsi I w poświęceniu! Gdy z czasu potrzebą w zgodzie, W szlachetnym czynie najszczersi, Swą dumę umieszczą w piersi, A nie w imieniu! I ci, co żadnej spuścizny Na grobie matki nie wzięli Prócz łez - niech żyją! Jeżeli miłość ojczyzny Jako synowie pojęli I na wyłomie stanęli, Gdzie gromy biją. Spełnijmy puchary do dna I życzmy sobie nawzajem Szczęśliwych lat! 110 Niech myśl powstanie swobodna I światło błyśnie nad krajem! Bogu w opiekę oddajem Przyszłości kwiat. Tych naszych braci, co cierpią, Miłością naszą podnieśmy Męczeński ród. Niech od nas pociechę czerpią, Nadzieję w ich sercach wskrześmy, Wołając: jeszcze jesteśmy - Niech żyje lud! 6 styczeń 1868 Pamięci Józefa P... Byłeś jednym z tych ludzi nielicznego koła, Co wierni ideałom, pod nogą nie czują Ziemskiego błota - dotknięciem się trują. Ludzi palącej myśli i bladego czoła, Co rażeni w kolebce spojrzeniem anioła, Jak błędne cienie po ziemi się snują. A wyzwolenia z męki czekając serdecznej, Jak stracone pikiety wielkiej armii ludów Idą - niepostrzeżeni dokazują cudów, 111 Ginąc bez echa w niepamięci wiecznej. Przebiegłeś swoje metę jak rycerz bez trwogi, Bez skargi, bez pociechy; ani twemu oku Odsłoniła się przyszłość w ognistym obłoku, Jak ostatni sakrament do ostatniej drogi. Do twojego grobowca nie zstąpi cień sławy, Co po podziemiach zbiera swoje ulubieńce, A próchniejące kości strojąc w lauru wieńce, Na zasiew światu rzuca ich proch krwawy. Zpij cicho, fala życia leniwo się toczy Dla tych, co sztandar walki chcą zatknąć przy zgonie, I nieśmiertelność, którą czują w łonie, Przekazać pokutnicy, co w popiołach kroczy, A którą oglądali w tęsknocie proroczej Królową ludów - zwycięską w Syjonie. [Neapol, pazdziernik 1864] Prośba O mój Aniele, ty rękę Daj! Przez łzy i mękę, 112 Przez ciemny kraj, Do jasnych zródeł ty mnie doprowadz; Racz się zlitować! Serce me zwiędło jak marny Liść; Wśród nocy czarnej Nie wiem, gdzie iść, I po przepaściach muszę nocować, Więc ty mnie prowadz. To, com ukochał, com tyle Czcił, Zdeptane w pyle Padło bez sił; Rozpacz i hańbę widząc po drodze, Stanąłem w trwodze. Widziałem zbrodni zwycięski Szał, Widziałem klęski Duchów i ciał; Więc obłąkany boleścią, chodzę We łzach i trwodze. I nie wiem teraz, w co wierzyć Mam, 113 Jak dzień mój przeżyć W ciemności, sam; Nie wiem, czy zdołam wytrwać niezłomnie, Więc ty zstąp do mnie! Lękam się zstąpić z wątpieniem W grób I z utęsknieniem Do twoich stóp Chylę się z prośbą i nieprzytomnie Wołam: zstąp do mnie. Pokaż mi tryumf w przyszłości Dniach, Tryumf miłości Kupiony w łzach, I ludu mego zwycięstwo jasne Pokaż, nim zasnę! Pokaż mi ciszę wschodzących Zórz, Zmartwychwstających Królestwo dusz, A dbać nie będę o szczęście własne, Spokojny zasnę. 27 kwiecień 1869 114 Toast w Poznaniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|