[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Co jeśli Frank nie kłamał odnośnie spotkania na Placu Założycielki? Co jeśli Amelie miała na
myśli zakończenia eksperymentu Morganville w blasku chwały? Nie mogłem tego zrozumieć, ale
to wszystko pasowało. Była czymś przestraszona, bardzo przestraszona. A przestraszeni ludzie
robią szalone rzeczy.
Dziesięć minut minęło, potem piętnaście, a ja nie mogłem już czekać. Karawan nie będzie
trudny do spostrzeżenia. Jeśli potrzebowali pomocy, każda minuta liczyłaby się.
Poszedłem drogą, którą przyszedłem, przez tył i poszedłem na skróty przez ogródek sąsiadów,
póki nie byłem pewien, że byłem bezpieczny na ulicy.
To było dwa bloki od Lot Street, mijając przykryte i zablokowane bramy Różnorodności
Trunków, kiedy deszcz zaczął znowu padać. Nie miałem płaszcza, ale to nie miało znaczenia. Dalej
się poruszałem.
Przede mną, ktoś wyszedł z syczącej ciemności, a ja zobaczyłem smugę wody, zębów, czegoś
złego, tak bardzo złego, a potem było coś w mojej głowie, topiącego mnie żywym. Czułem zimno.
Rzecz stająca ze mną twarzą w twarz wyglądała jak mężczyzna, ale on też był cały zły. Tak
jak jego okropny, przecinający uśmiech, kiedy wyszeptał, - Chodz ze mną, - a ja nie miałem wyboru
z wyjątkiem podążania za nim w ciemność.
W zimną.
Tonącą.
Ciemność.
Tłumaczenie 14 rozdział - juliakas
Rozdział 15
*Rzeczy napisane kursywą w nawiasach to wyjaśnienia dotyczące nazw własnych,
wyrażeń itp. mające pomóc w zrozumieniu kontekstu danej wypowiedzi
EVE
- Cholera, - powiedział Shane. Mówił to systematycznie od jakiś pięciu minut, jak jakiś rodzaj
mantry.  Podaj mi klucz. Cholera!
Przykucnęłam i podałam mu narzędzie z pudełka na tyłach karawanu. Nawet siła Shane a
miała kłopot z śrubami w oponie.
Tej sflaczałej.
Tak bardzo nie moja wina.
- Wiesz  cholera!  jeśli rzeczywiście będziesz miała te rzeczy zmienione zanim stąpanie się
pojawi&
- Zapomnij to dokładnie tutaj, - powiedziałam mu.  Naprawdę nie czas żeby edukować mnie
odnośnie moich przyzwyczajeń utrzymywania samochodu. Po prostu zmień to.
- Tak, pracuję nad tym, - powiedział.  Cholera. Już jesteśmy spóznieni. Michael będzie
szalał.
- Hej, dobrze, bo jeśli się pojawi, będziemy mogli mieć to naprawione w trzydzieści sekund, -
powiedziałam.
Shane posłał mi spojrzenie spod swoich zmokniętych od deszczu włosów, które miał
przylepione dookoła swojej twarzy. Pomyślałam, że potrzebował golenia. I leku uspokajającego. 
Nie potrzebuję pomocy, - chapnął. Wstał i oparł się na kluczu, a śruba obróciła się z okropnym
metalicznym wrzaskiem. Teraz, kiedy miał ją rozpoczętą, był w stanie wykręcić ją i rozpocząć z
kolejną.
W tym tempie, będziemy trzydzieści minut na marznącej ulewie. Siedzące kaczki dla
jakiegokolwiek przechodzącego wampira z pożądaniem osocza.
Albo gorzej, cokolwiek gorszego było w tym tygodniu w Morganville. Jedno było pewne: nie
było bezpiecznym być na zewnątrz ze sflaczałą oponą po ciemku, nawet w najlepszy dzień miasta
kiedykolwiek. Którym ten zapewne nie był.
Próbowałam być starą Eve. Naprawdę próbowałam; nawet przycięłam Shane owi kilka razy
dowcipami, ale nic nie wydawało się takie same. Ciągle widziałam błyski przede mną, żywe jak
ujęcia aparatu, tego jak Claire wyglądała leżąc tam na podłodze, z jej oczami otwartymi, głową
obróconą na bok.
Tego jak wiedziałam, nawet zanim dotknęłam ją, że odeszła.
Nic nie było teraz takie same. Deszcz był całkiem nietypowy dla Morganville; nigdy tak nie
padało, zwłaszcza nie o tej porze roku. Ulice były zalane, znowu, a nawet pod kurtką z kapturem,
którą miałam na sobie, czułam się zmarznięta i przemoknięta. I tak wiele sklepów było zamykanych
 nie zamykanych tylko na noc, zamykanych, z zamalowanymi na biało oknami i ogłoszeniami na
drzwiach.
Wydawało się jakby cała populacja nagle decydowała, że Morganville nie było już dłużej
bezpieczne.
Co, duh.
Zadrżałam ponownie i tupnęłam nogami, co było złym pomysłem. Posłałam odpryski
lodowatej wody na moje nogi.
Shane przesunął się z cholernego przeklinanego łańcucha pokarmowego, kiedy zmagał się z
trzecią śrubą. Stawanie na kluczu nie skracało tego, ale robił to z takim entuzjazmem, że nie
byłabym zdziwiona słysząc jego złamanie. W końcu śruba zaskrzypiała, a Shane opadł na swoje
kolana ponownie żeby ją odkręcić.
Trzy zdjęte, trzy do ściągnięcia, a my naprawdę byliśmy bardzo spóznieni. Michael będzie na
zewnątrz szukając nas, ale w tym deszczu, to będzie dla niego trudne.
Strzał błyskawicy przeciął nieco w połowie, a kilka bloków dalej, zobaczyłam kogoś
obserwującego nas. Błysk dał mi tylko wrażenie  o ludzkim kształcie, blade, nic specjalnego. Ale
ktokolwiek, kto stałby bezczynnie w tej pogodzie zasługiwał na specjalny alarm.
- Przyśpiesz to, - powiedziałam Shane owi.  Naprawdę. Idz szybciej.
- Hej, księżniczko, nie zmuszaj mnie żebym złamał paznokieć.
- Nie żartuję.
Rzucił na mnie okiem, strząsnął włosy ze swoich oczu i powiedział, - Tak, wiem. Przesuwam
ją. Przygotuj oponę.
Nie podobała mi się wizja zostawiania go samego żeby iść na tył karawanu i przeciągnąć
zapasową z jej komory, ale naprawdę nie miałam dużego wyboru; to przyśpieszyłoby rzeczy, a ja
właśnie dokuczałam mu żeby liczył sekundy. Zaczekałam na kolejną poszarpaną błyskawicę.
Narożnik, gdzie widziałam stojącego mężczyznę był pusty. Dobre wieści? Prawdopodobnie
nie.
Zajęło trzydzieści sekund żeby odblokować komorę, chwycić zapasowe i wyciągnąć je. Shane
nadal odkręcał ostatnią śrubę, kiedy przeturlała je. Podniósł płaskie i podał mi He, potem wziął
zastępcze i umieścił je z prędkością, jakiej załoga NASCAR (NASCAR  National Association for
Stock Car Auto Racine  Narodowa Organizacja Wyścigów Samochodów Seryjnych  jest to
największa organizacja wyścigowa w Stanach Zjednoczonych  przypuszczenie tłumacza) by
pozazdrościła.  Pięć minut, - krzyknął.
- Mniej byłoby lepiej!
- Po prostu obserwuj nasze tyły.
Obserwowałam, nawet kiedy wrzucałam gumę na tył karawanu. Ulica wyglądała na
opustoszałą. Mieliśmy szczęście, że byliśmy w stanie przeciągnąć go pod rzeczywiście pracującą
latarnię żeby naprawić oponę, ale to także robiło nas tak rzucającymi się w oczy jak ostatni kotlet
schabowy w bufecie wszystko-co-możesz-zjeść. Dostałam obowiązek psa obserwującego nad cenną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl