[ Pobierz całość w formacie PDF ]
myślicieli. Zamyślili się znowu. - Mam coś! - odezwał się nagle Frankie. - Jak wiele dróg musi przejść człowiek? - A! - zawołał Benjy. - To naprawdę brzmi obiecująco! - Przyjrzał się uważniej tej myśli. Tak - zadecydował. - Doskonale! Sprawia wrażenie bardzo doniosłego, a jednocześnie nie oznacza nic konkretnego. Jak wiele dróg musi przejść człowiek? Czterdzieści dwie!. Znakomite, znakomite! Frankie, udało nam się! Wykonali w podskokach radosny taniec zwycięstwa. W pobliżu leżało na podłodze kilku nieprzyjemnych typów, którzy dostali w głowy paroma ciężkimi nagrodami za projekty. Pół mili dalej cztery postacie biegły z trudem korytarzem, szukając drogi na zewnątrz. Wypadli na rozległą, otwartą wnękę z komputerami i rozejrzeli się dziko. - Którą drogą, Zaphod? - zapytał Ford. - Na chybił trafił powiedziałbym, że tą - rzekł Zaphod i pobiegł na prawo pomiędzy bankiem komputerowym a ścianą. Inni podążyli za nim, lecz Zaphod zatrzymał się gwałtownie, gdy kilka cali przed jego nosem huknął piorun energii kill-o-zap, wysmażając spory kawałek ściany obok. Przez megafon rozległ się głos: - W porządku Beeblebrox, ani kroku dalej! Mamy cię na muszce. - Gliny! - syknął Zaphod i przylgnął do ściany. Teraz twoja kolej, Ford! - Dobra, idziemy tędy! - rzekł Ford i cała czwórka rzuciła się w kierunku pomostu pomiędzy dwoma bankami komputerowymi. Na końcu pomostu pojawiła się uzbrojona po zęby postać w kombinezonie kosmicznym, , wymachując ultrakalibrowym niezbyt sympatycznym karabinem kill-o-zap. - Nie chcemy cię zastrzelić, Beeblebrox! - wykrzyknęła postać. - Bardzo się cieszę! - odkrzyknął Zaphod i zanurkował w szeroką przerwę pomiędzy dwoma blokami przetwarzania danych. Pozostali wskoczyli za nim. - Ich jest dwóch - stwierdziła Trillian. - Jesteśmy otoczeni. Wcisnęli się w kąt pomiędzy dużym komputerowym bankiem danych a ścianą. Wstrzymali oddech i czekali. Powietrze eksplodowało nagle piorunami energii, gdy obaj gliniarze jednocześnie otworzyli na nich ogień. - Hej, oni do nas strzelają! - rzekł Artur, kuląc się w ciasny kłębek. - Wydawało mi się, że powiedzieli, że nie chcą tego robić. - Tak, mnie się też wydawało, że tak mówili zgodził się Ford. Zaphod na jedną ryzykowną chwilę wystawił głowę. - Hej! - zawołał. - Wydawało mi się, że mówiliście, że nie chcecie nas zastrzelić! - I znowu się schował. Czekali. Po chwili odpowiedział im głos: - Być gliną nie jest łatwo! - Co on powiedział?! - zapytał ze zdumieniem Ford. - Powiedział, że nie jest łatwo być gliną. - Dobra, ale to jego problem, no nie? - Też tak myślę. Ford krzyknął: - Hej, słuchajcie! Mamy wystarczająco dużo własnych problemów z waszym strzelaniem do nas, więc jeżeli moglibyście uniknąć dokładania nam także swoich problemów, to wydaje mi się, że wszyscy moglibyśmy mieć o wiele łatwiejsze życie! Jeszcze jedna przerwa i znów odezwał się megafon: - A teraz wy słuchajcie! - powiedział głos. - Nie macie do czynienia z tępymi kretynami, którzy walą w co popadnie, mają niskie czoła, świńskie oczka i nie potrafią o niczym porozmawiać! Jesteśmy dwoma inteligentnymi, wrażliwymi facetami, których pewnie polubilibyście, gdybyśmy się spotkali towarzysko! Nie włóczę się, strzelając dla zabawy do ludzi, żeby się potem przechwalać w podejrzanych spelunach dla kosmicznych włóczęgów jak niektórzy gliniarze, których mógłbym wymienić! Włóczę się, strzelając dla zabawy do ludzi, a potem wypłakuję się godzinami mojej dziewczynie! - A ja piszę powieści! - dołączył się drugi. Chociaż jak na razie żadnej nie wydano, więc lepiej się pilnujcie, bo mam dzisiaj paskudny humor. Oczy Forda wyszły z orbit. - Co to za faceci?! - Nie wiem - odpowiedział Zaphod. - Chyba wolałem, kiedy strzelali. - To jak, wyjdziecie grzecznie - krzyknął znów jeden z gliniarzy - czy mamy was wykurzyć? - A co byście woleli? - odkrzyknął Ford. Milisekundę pózniej powietrze wokół nich znowu zaczęło się smażyć, a piorun za piorunem walił w bank komputerowy przed nimi. Strzelanina o trudnej do wytrzymania intensywności trwała kilka sekund. Kiedy umilkła, następne kilka sekund powtarzało ją echo i dopiero potem zapanowała cisza. - Ciągle tam jesteście? - zawołał jeden z gliniarzy. - Tak - odkrzyknęli. - Nie sprawiło nam to przyjemności! - krzyknął drugi. - Było widać! - odpowiedział Ford. - A teraz słuchaj, Beeblebrox, i radzę ci słuchać uważnie! - Dlaczego? - odkrzyknął Zaphod. - Ponieważ to będzie bardzo inteligentne, dosyć interesujące, a przy tym humanitarne! Więc tak: albo natychmiast się poddacie i pozwolicie, że trochę was pobijemy, chociaż nie za mocno, oczywiście, bo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|