[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chciałam, żeby Mitzi upiekła na tę okazję ciasteczka, widzę jednak, że zupełnie ją pan wytrąci z równowagi. Nie mógłby pan tak zwrócić swoich podejrzeń w jakąś inną stronę? 2 Craddock pośpieszył do kuchni, gdzie zadał Mitzi takie jak uprzednio pytania i otrzymał identyczne odpowiedzi. Tak. Drzwi od frontu zamknęła niedługo po czwartej. Nie. Zwykle nie robi tego, ale wtedy była zdenerwowana z powodu "okropnego ogłoszenia". Nie było po co ryglować bocznych drzwi, bo tamtędy panna Blacklock i panna Bunner chodzą zamykać kaczki albo karmić kury, a pani Haymes zwykle wraca z pracy. - Pani Haymes twierdzi, że zamknęła na klucz tamte drzwi, kiedy przyszła do domu około pół do szóstej. - Aha... I pan wierzy... Wierzy jej, co? - A pani jest zdania, że nie powinienem wierzyć? - Co tam znaczy moje zdanie. Mnie pan i tak nie uwierzy. - Może jednak zrobi pani próbę? Myśli pani, że pani Haymes nie zamknęła na klucz tamtych drzwi? - Myślę, że bardzo jej zależało, by nie były zamknięte. - Dlaczego? - Bo tamten młody człowiek nie sam załatwiał robotę. O nie! Wiedział, którędy wejść. Wiedział, że drzwi zastanie otwarte. Bardzo dogodnie dla siebie otwarte. - Zaraz! Do czego pani zmierza? - Do czego zmierzam? Czy to ważne? I tak nie będzie pan słuchał. Bo kto ja jestem? Biedna uciekinierka, która tylko kłamie i kłamie. Powie pan, że ona, taka jasnowłosa angielska dama, nie może kłamać... O nie! Jest taka bardzo brytyjska... Taka uczciwa! No i jej pan uwierzy, nie mnie. A ja mogłabym coś powiedzieć. Aha! Mogłabym! Z łoskotem postawiła rondel na płycie kuchennej. Craddock nie był pewien, czy za tymi słowami kryło się coś więcej niż tylko niechęć. - My bierzemy pod uwagę wszystko, co nam ludzie mówią - powiedział. - Ja nic nie powiem. Po co? Wszyscy jesteście tacy sami. Prześladujecie biednych uchodzców, lekceważycie. Jeżeli powiem, że tak z tydzień temu, jak ten młody człowiek przyszedł prosić pannę Blacklock o pieniądze, a ona odesłała go z kwitkiem, jeżeli powiem, że pózniej słyszałam, jak on rozmawiał z panią Haymes... Aha! Rozmawiał z nią w altanie! Jeżeli powiem, pan pomyśli, że sama wszystko wykombinowałam. "Bo najprawdopodobniej wykombinowałaś" - pomyślał Craddock, lecz podjął na głos: - Nie mogła pani słyszeć rozmowy prowadzonej w altanie. - Właśnie, że mogłam! - obruszyła się Mitzi. - Mogłam! Aha! - dodała tonem triumfu. - Wyszłam do ogrodu po młode pokrzywy. Robię z nich smaczną jarzynę. Tak! Oni o tym nie wiedzą, ale ja nic nie mówię i z pokrzywy robię smaczną jarzynę. Wtedy usłyszałam, że rozmawiają. "Ale gdzie się schowam?" - powiada on, a ona na to: "Zaraz się dowiesz" - no a pózniej jeszcze: "Pamiętaj... Kwadrans po szóstej". No to pomyślałam: "Aha! to taka ty jesteś, elegancka damo! Wracasz z pracy i zaraz spotykasz się z chłopem! Wpuszczasz go do domu! Panna Blacklock nie byłaby zadowolona. Przepędziłaby cię, no nie? Popatrzę - myślałam - posłucham, a pózniej powiem pannie Blacklock". Teraz rozumiem, że się myliłam: jej nie chodziło o romans z tym chłopcem. Przygotowywała rabunek i morderstwo. Ale pan powie, że zła, głupia Mitzi zmyśla. Zabierze mnie pan do więzienia. Inspektor zastanowił się poważnie. Mitzi najprawdopodobniej zmyśla. Oczywiście! Ale może i nie zmyślać. - Jest pani pewna, że to Rudi Scherz rozmawiał z panią Haymes? - zapytał ostrożnie. - Ma się rozumieć! Dopiero co wyszedł z domu i widziałam, że z podjazdu skręcił w stronę altany. No i zaraz wyszłam, żeby poszukać trochę ładnych zielonych pokrzyw. "Aadne zielone pokrzywy w końcu pazdziernika?" - pomyślał Craddock z powątpiewaniem. Zrozumiał jednak, że Mitzi musiała znalezć szybko jakiś pretekst usprawiedliwiający zwyczajne podsłuchiwanie. - Powtórzyła mi pani wszystko, co tamci mówili? - Panna Bunner, ta, co to we wszystko nos wtyka, zaczęła wołać mnie i wołać. Mitzi! Mitzi! No to musiałam odejść. Panna Bunner jest irytująca. Jaka irytująca! Wciąż się tylko we wszystko wtrąca. Powiada, że nauczy mnie gotować! Ona! Wszystko, co ugotuje, jest strasznie wodniste! - Czemu nie powiedziała mi pani o tej rozmowie poprzednim razem? - zapytał surowo inspektor. - Bo zapomniałam... Nie myślałam, że to ważne. Dopiero pózniej zrozumiałam, że napad był wtedy zaplanowany. Zaplanowany z nią! - Jest pani pewna, że to była pani Haymes? - O tak! Jestem pewna! To złodziejka, ta pani Haymes. Złodziejka i wspólniczka złodziei. Ile zarabia w ogrodzie? Mało! Tyle co nic dla takiej eleganckiej damy. Chciała ograbić pannę Blacklock, która była dla niej taka dobra. To zła kobieta! Bardzo zła! - A gdyby tak - podjął Craddock, spoglądając bystro na Mitzi - gdyby tak ktoś powiedział, że Rudi Scherz rozmawiał z panią? Efekt był mniejszy, niż należałoby oczekiwać. Mitzi parsknęła tylko i podniosła głowę. - Gdyby powiedział, że Rudi Scherz rozmawiał ze mną, to powiedziałby kłamstwo. Kłamstwo! Kłamstwo! - powtórzyła z pogardą. - Oczernić kogoś łatwo, no nie? Ale w Anglii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|