[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przed znakiem krzyża uleciała podła,
Owe gołębie, których ja z Antara
84
Pieśni pożyczam i biorę za godła
Miłości - nigdy za małżeński związek! -
Skoro dąb zagasł, zleciały z gałązek
I okrążywszy go potrójnym lotem,
Skryły się w jego wnętrze wypróchniałe.
Tak był szeroki, że mógł być namiotem
I zmieścić (nie wiem, czy mógł wojsko całe),
Lecz mógł pomieścić haftowany złotem
Ów sztab, co dzieli naszych wodzów chwaÅ‚Ä™
I dzieli siÄ™ tak cudownie i sztucznie
Jak owÄ… siedmiÄ… ryb Chrystusa ucznie -
Tak że zostanie i zbiorą z ostatka
Siedem dla wojska koszów napełnionych
Okruszynami sławy. Rzecz to rzadka
Tak zły apetyt! w ludziach tak czerwonych!
Ale że to jest cudowna zagadka
O sÅ‚awie onéj i o rybach onych,
Nie mówiÄ™ wiÄ™céj... Na gryzÄ…cym zÄ™bie
Wolałbym niż tę sławę - te gołębie,
Które dąb cały okrążywszy pilnie,
Do spróchniałego wleciały ośrodka,
Skrzydłami siekąc w powietrzu tak silnie,
Jak piskorz kraje wodę albo płotka.
Pomyślał wtenczas rycerz, że niemylnie
85
Awantura go jakaś w dębie spotka,
I nie czekajÄ…c, skoczywszy z rumaka,
Szedł ku dębowi temu z czasów Kraka.
DochodzÄ…c wéjÅ›cia nasz mÅ‚okosik rzeski
Usłyszał w drzewie szmer i pocałunki...
Ciemny był wewnątrz dąb, ciemnoniebieski,
Bo próchno, niby brabanckie korunki,
Rozbłękitniło chropowate deski
Jak dla rusałki kościół lub Bogunki.
Było tam światło takie jak w zawiei,
Gdy księżyc świeci w mgle - światło nadziei! -
Ktokolwiek deptał ziemię starożytną
I popiołami nakryte pokoje,
Gdzie laury rosną, pomarańcze kwitną;
Ktokolwiek był tam z kochanką we dwoje;
Ktokolwiek grotę odwiedzał błękitną
Kaprei - i tam ujrzał bóstwo swoje
Nagle, błękitnym powietrzem kościoła
Zmienione w blade widmo i w anioła;
Ktokolwiek zważał te podmorskie świty
Oblewające ją od stóp do głowy,
I widziaÅ‚, jak siÄ™ z różanéj kobiéty
Czynił duch jasny, lecz bezkolorowy,
Błyszczący, żywy posąg Amfitryty,
86
W błękitnym ogniu mórz zniknąć gotowy,
Tak piękny! w skały ukryty i w morze,
%7ływy - lecz w niebios pośmiertnym kolorze;
Ktokolwiek w grocie téj, na kruchéj Å‚odzi
Zamknąwszy oczy, znowu je otwierał
Myśląc, że księżyc nowy z fal wychodzi
W kształcie kochanki; ktokolwiek nie sterał
Imaginacji i ta jemu płodzi
Kształty; ktokolwiek je w księżyc ubierał:
Niech popracuje albo puści żagle
Myślom - a ujrzy ,tu znienacka, nagle...
Ujrzy, co pan Kazimierz. W owym drzewie
Od lat szesnastu zaledwie dziewczÄ…tko
W błękitne próchien rzucona zarzewie
W grocie z promieni... Nazwałbym ją prządką
ArachnÄ…. - Muza moja sama nie wie,
Jaką od innych odznaczyć pieczątką
Ów utwór nowy. - W bÅ‚yskotnéj sukience
Stała, na piersiach swych trzymając ręce.
Na skrzyżowanych rękach białe ptaszki
SiÄ™gaÅ‚y jéj ust dziobki różanymi;
W oczach błękitnych przestrach wziął na ważki
I dwie perłowych łez zrobił równymi;
Spadały obie. Szkła czeskie i blaszki
87
Wydawały się gwiazdami złotymi
I z włosów dziwne rzucały promienie;
Bielutką miała twarz - z tęczy odzienie.
Gdy wszedł do dębu rycerz, cała trwożna
SpÅ‚onęła, twarz jéj spÅ‚onęła i szyja:
Wstyd pokazała w sobie nieostrożna
I ten rumieniec, co w skażonych mija. -
WidzÄ™, że daléj już pisać nie można,
Bo opisowość poetę zabija;
I Pegaz się mój homeryczny zdębi.
Stwórzcie więc myślą panią dwóch gołębi;
I niechaj siÄ™ wam rojÄ… rzeczy cudne
O czarodziéjskim rusaÅ‚ek koÅ›ciele;
Gdy wkoło jary dzikie i odludne,
I ogryzione przez wilków piszczele,
I trupy, czarną krwią zastygłą brudne,
I innych czarnych okropności wiele -
A w głębi dębu gwar innego świata,
Szum liści, próchno się w gwiazdy rozlata;
Beniowski z Å‚adnÄ… panienkÄ…. - Dziewico!
Która te wiersze czytasz, czytaj daléj.
MiÅ‚oÅ›cie moje jako próchna Å›wiécÄ…,
Lecz nigdy siÄ™ krew w marach nie zapali;
Ledwo ustami płomienia zachwycą,
88
Wnet je strach księdza albo los oddali,
Rozerwie ręce, strwoży niewymownie,
I dalszą miłość prowadzą - listownie.
W listach dopiero (a wszystkie umieszczÄ™
W przypiskach)... mój bohater będzie czuły;
Już to nie będą moje rytmy wieszcze,
Ale esencja serc, prosto z szkatuły
Wyjęta: serca nią wszystkie rozpieszczę,
A może nawet młodość będą psuły -
Nie emigracjÄ…, bo téj diabeÅ‚ nie chce
I żadną serca żądzą już nie łechce.
Ambicja serce spod żeber wykradła,
Séjm siÄ™ nie kocha już ani też gminy;
Zbiorowa ta osoba będzie jadła,
Piła, wydawać dziennik, biuletyny,
Gwiazdy siÄ™ każdéj spyta, co upadÅ‚a,
Jakie pryncypia ma, a księżyc z miny
ArystokratÄ… nazwie i dlatego,
%7Å‚e w smutnéj twarzy swéj ma coÅ› - srebrnego.
Pryncypia! o pryncypia! jak bym chętnie
Powiedział prosto dziś, co o was myślę!
Gdyby mi teraz w serca mego tętnie
Nie brzmiała inna struna. - Więc przekryślę
Te strofy. - Dusza mi zagrała smętnie,
89
Zmiechu na ustach nie mam ni w umyśle.
Wszystko prowadzi dziwnie boża ręka,
Tak dziwnie! - że mi serce wre i pęka.
Więc, polityczne moje falanstery,
Bądzcie mi zdrowe! - I wy, co bez głowy
Upadli z paÅ„skiéj jak z niebieskiéj sfery,
W arystokratów gracie, smętne sowy!
Co w grze myślicie bić jako kozery
Asa, choć będzie z sercem i laurowy:
Was także żegnam, bez miecza rycerze,
A choć mi serce pęka - śmiech mię bierze.
%7łeby też jedna pierś była zrobiona
Nie podług miary krawca, lecz Fidiasza!
%7łeby też jedna pierś jak pierś Memnona!
%7łeby też jedna! - Ha... to mię przestrasza.
Kościuszko przeczuł was krzycząc:  Skończona!
Z krzyża swojego krzyknął tak - a wasza
Pierś to pojęła, z tą myślą umiera.
Chociaż mi serce pęka - śmiech mię zbiera.
Co będzie z wami - prosto wam nie powiem,
Nie jestem jako wieszcz wszystko wiedzÄ…cy.
Krwią do was piłem, moim duchem, zdrowiem;
A teraz ciskam serce, puchar lśniący;
Słyszycie? Pękło. - Teraz mi węzgłowiem
90
Jedno kobiece serce; jestem śpiący,
Omdlały jestem, ogniem owionięty,
Piekielne rzeczy rzucający, święty. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl