[ Pobierz całość w formacie PDF ]
strony zabudowań, po chwili Ole zaczął myśleć o przepiórkach, które pozwalają, by śnieg je przysypał i w ten sposób chronią się przed niepogodą. Wkrótce pewnie jego i lensmana też tak śnieg przysypie. Będą tkwić na koniach niczym śnieżne bałwany. Zwiatło dnia gasło, zaczynało się ściemniać, wkrótce nadejdzie pora obrządku, pomyślał Ole poruszając rękami i nogami dla rozgrzewki. Umówili się, że Emil zostanie w Holde dopóki Liven, tutejsza gospodyni, nie skończy pracy w oborze. Jeśli w tym czasie nic się nie wydarzy, trzeba będzie po prostu dać za wygraną i wracać. - Muszę na chwilę zsiąść z konia - szepnął lensman. Ole skinął głową i wpatrywał się w ciemność. Trudno było teraz coś dostrzec, musiał polegać na słuchu. Jeśli na drodze pojawi się koń, raczej go RS 87 usłyszy, niż zobaczy. Ale na razie jedynym dzwiękiem był szelest ubrania lensmana, kiedy ten się poruszał, i Ole zaczął się zastanawiać, czy Stein w ogóle się pojawi. Być może jest do tego stopnia przebiegły, że ukryje się w lesie i tam spędzi noc. Nagle ciszę przerwało ostre ujadanie psa i głośne krzyki. Hałas docierał od strony dworu, trudno jednak było rozróżnić słowa w miejscu, w którym czuwali Ole z lensmanem. Krzyki nie ustawały, raczej przybierały na sile i w końcu Ole zrozumiał, że ktoś ku nim biegnie. - Wskakuj na konia! - zawołał. Lensman mógłby zostać stratowany, gdyby w tych ciemnościach stał na drodze. Między drzewami przy drodze pojawił się mdły blask i zanim Ole zdał sobie sprawę z tego, co się dzieje wyłonił się przed nim jezdziec na galopującym koniu. Niczym zjawa z zaświatów stawał się coraz większy i grozny. - Stój! - Ole wrzeszczał na całe garło. - Stój! Jest nas tutaj wielu konnych! Jezdziec był tuż-tuż, Ole wiedział, że jeśli się z nimi zderzy, to nie tylko on poniesie szkodę. - Stój! Dokładnie w momencie, kiedy Ole próbował ustawić swojego konia wzdłuż drogi, stwierdził, że coś twardego przesuwa się po jego nodze, poczuł też gorący oddech. W szalonym pędzie przebiegło obok niego wielkie zwierzę, a od skraju lasu dotarł straszny wrzask. Rany boskie, pomyślał Ole, czyżby lensman dostał się pod kopyta? Zanim jednak zdążył wykrzyczeć pytanie, wściekłe zwierzę wskoczyło w śnieg za koniem. - Cholera jasna, zabierz stąd tego kundla, draniu! - Ten głos nie należał do lensmana, więc Ole zaczął przemawiać do zwierzęcia. - Dobry piesek. Trzymaj! Emil i Gudmund zbliżali się z pochodniami i latarniami, wkrótce wokół zrobiło się jasno i mogli zobaczyć, co się wydarzyło. Na skraju drogi na pół stał, na pół leżał pogrążony w śniegu koń. Obok niego Stein Lien próbował podnieść się, ale rozwścieczony pies myśliwski wbił zęby w jego ramię i wszystkie wysiłki mężczyzny spełzały na niczym. - Gdzie lensman? - Spytał Biały Emil, podnosząc wysoko latarkę. Tylko koń bez jezdzca świadczył, że na posterunku było dwóch ludzi. Wszyscy wpatrywali się w skraj lasu i nagle spod nieszczęsnego konia na drodze wysunęła się ręka. Ręka dawała znaki, wkrótce usłyszeli też stłumione wołanie. Ole kazał Gudmundowi i Białemu Emilowi zająć się Steinem, a sam rzucił się w śnieg, by pomóc lensmanowi. RS 88 - Uważaj na jego nogi! - krzyczał Ole, ciągnąc lensmana. - Może cię kopnąć. - Zanim zdążył to powiedzieć, potężne ciało konia drgnęło, zwierzę machnęło nogami i znowu wcisnęło lensmana w śnieg. Jakoś w końcu udało się go wydobyć, wkrótce stał na drodze niczym zjawa z tamtego świata, ale nie odniósł żadnych szkód z wyjątkiem stłuczonego ucha. - Puszczajcie! Nie macie prawa mnie trzymać. Stein wił się niczym wąż w rękach Białego Emila i Gudmunda. Gdyby nie pies, z pewnością by go nie utrzymali. - Zostajesz zatrzymany w imieniu prawa! - Lensman podszedł bliżej i mówił władczym tonem. - Muszę prosić, żebyś opróżnił kieszenie. Wszystkie. - A może mi lensman wytłumaczyć, dlaczego zostałem zatrzymany? Człowiek ma chyba prawo do wieczornej przejażdżki. - Hm, człowiek ma do tego prawo, ale w takich ciemnościach przejażdżka to coś bardzo niezwykłego. - Lensman czekał, aż Stein wyjmie wszystko z kieszeni, ale nic się nie działo. - W takim razie muszę poprosić, by obaj gospodarze trzymali cię mocno, a ja sam dokonam przeszukania. - Lensman zdjął swoje grube rękawice i wsunął ręce do kieszeni kurtki Steina. Wszyscy przyglądali się temu w napięciu, tylko Ole trzymał się z tyłu. Nie miał ochoty być ofiarą gniewu Steina. - Ha, ha, nie rozumiem, czego wy szukacie. Starych gwozdzi i kawałków sznurka? Lensman udawał, że nie słyszy szyderczych słów, zaczął natomiast odpinać kurtkę Steina. A wtedy w tamtego wstąpiło życie, Emil i Gudmund musieli się bardzo starać, żeby im się nie wyrwał. Na szczęście parobek przybiegł im z pomocą, więc Ole nadal nie musiał się mieszać. - A to co? - Lensman poklepał Steina po piersi, było oczywiste, że wyczuwa coś pod kamizelką. - Nic, co by was mogło obchodzić! - Stein prychał niczym lemur i wciąż się wyrywał. - Nie macie do tego żadnego prawa. Lensman wyciągnął spod kamizelki Steina zwitek pożółkłych papierów i trzymał je przed nosem tamtego. - Powiedz nam, co to jest. - Nie mam pojęcia. Jakieś papiery, które parę dni temu znalazłem we dworze. - No dobrze. Ja mam świadków tego, co się stało. - Lensman rozwinął papiery. W chybotliwym świetle pochodni i latarki mógł przeczytać: Akt kupna - dotyczy dworu Holde. RS 89 - Masz jakieś wytłumaczenie, dlaczego te papiery trafiły do kieszeni twojej kamizelki? - Stul pysk! Wy, bogaci gospodarze wszyscy jesteście tacy sami. Każdy pilnuje swojego i za nic nie da biedakowi kawałka pastwiska dla inwentarza. - Uważaj, mówisz do zwierzchności. Mogę cię ukarać za obrazę władzy. - Nic mnie to nie obchodzi. Stein był uparty i bezczelny, w końcu lensman postanowił zamknąć go w areszcie. Choć Boże Narodzenie za progiem, przyda mu się chyba taka noc na przemyślenie sprawy, więc lensman zabrał ze sobą parobka i Biafego Emila, by pilnowali więznia. - Musisz wejść ze mną do domu. - Gudmund Holde podszedł do Olego. - Tylko na chwilę, żebym się dowiedział, co się w końcu stało - nalegał. Kiedy tamci wyruszyli ze Steinem, Ole towarzyszył Gudmundowi na dziedziniec w Holde. W izbie ciężko opadł na krzesło i zdjął czapkę. Nie miał zamiaru długo tu zostawać. - On sobie zaplanował, że odłoży akt tam, skąd go wziął - tłumaczył Ole. - Stein miał nadzieję, że nikt nie zauważy braku papierów, oczekiwał, że coś się może zacząć dziać dopiero po Nowym Roku. To dlatego ja też myślałem, że powinieneś zaczekać do końca świąt, pamiętasz? Powiedziałem ci, że akt pojawi się bez szukania. - I nie jest pewne, czy ja bym wtedy zauważył, że cyfry się nie zgadzają. - Gudmund pocierał brodę, jak wtedy w warsztacie stolarskim w Rudningen. To pewnie gest charakterystyczny dla właściciela Holde, pomyślał Ole, uśmiechając się pod nosem. - Och, Stein z pewnością by się postarał, żeby wybuchła głośna kłótnia i żebyście w obecności świadków porównali swoje akty. Bo on swój też zmienił tak, żeby zgadzało się z twoim.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|