[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żadnego ruchu - oddychając oszczędnie. Nasze oczy szybko przyzwyczaiły się do ciemnego wnętrza, oświetlanego przez liczne małe otwory w powłoce posągu, który był zupełnie pusty, a przez te same szczeliny każdy zewnętrzny dzwięk wyraznie dochodził do naszych uszu. Ledwie zamknęliśmy otwór, gdy nagle usłyszeliśmy głosy bezpośrednio obok niego i jednocześnie rozległo się stukanie w drzwi, przez które weszliśmy do apartamentu z korytarza. - Kto szuka wejścia do świątyni Xaxy? - zażądał odpowiedzi jeden z głosów w pokoju. - To ja, dwar z gwardii Jeddary - zagrzmiał głos z zewnątrz. - Poszukujemy dwóch mężczyzn, którzy przybyli zamordować Xaxę. - Szli tą drogą? - Zastanów się, kapłanie, czy szukałbym ich tutaj, gdyby było inaczej! - Jak dawno? - Około dwudziestu tali temu - odpowiedział dwar. - Więc nie ma ich w tym miejscu - zapewnił go kapłan. - Jesteśmy tu już pełną zodę* [* Około 2,5 godziny] i nikt inny nie wszedł do świątyni w tym czasie. Zajrzyj szybko do apartamentów Xaxy powyżej, a także na dach oraz do hangaru, bo jeśli podążałeś za nimi po spirali, to nie ma innego miejsca, w które mogli uciec. - Obserwuj więc świątynię dokładnie do mojego powrotu - krzyknął wojownik i usłyszeliśmy, jak razem ze swoimi ludzmi ruszył w górę. W tym momencie dotarła do nas wymiana zdań kapłanów, przechodzących wolno obok statuy. - Co mogło spowodować hałas, który wcześniej przyciągnął naszą uwagę? - zapytał pierwszy. - Być może uciekinierzy próbowali wejść drzwiami - zasugerował drugi. - To musiało być to, ale nie dostali się do środka. Widzielibyśmy, jak wyłaniają się zza Wielkiego Tura, ponieważ w tym czasie znajdowaliśmy się naprzeciw niego i ani na moment nie spuściliśmy wzroku z tej części świątyni. - Więc nie ma ich na terenie świątyni. - A każde inne miejsce, gdzie teraz są, nie jest naszym problemem. - Ani to, czy dotarli do apartamentu Xaxy, jeśli nie przechodzili przez świątynię. - Może udało im się tam wejść. - I to byli zabójcy! - Gorsze rzeczy mogą przytrafić się Phundahl. - Ciszej! Bogowie mają uszy. - Z kamienia. - Ale uszy Xaxy nie są z niego zrobione i mogą usłyszeć wiele rzeczy nieprzeznaczonych dla nich. - Stara bancica! - Jest Jeddarą i arcykapłanką. - Tak, ale... - głos znalazł się poza zasięgiem naszych uszu, niknąc w drugim końcu świątyni. Mimo to zdobyłem dzięki tej konwersacji wiele informacji. Nienawidzono oraz obawiano się Xaxy ze względu na jej kapłaństwo, a sami duchowni nie mieli zbyt wiele szacunku dla swego bóstwa, o czym świadczyła uwaga jednego z nich, przywołująca temat kamiennych uszu. Powiedzieli również o innych, ważnych rzeczach w czasie konwersacji z dwarem Jeddary. Wspólnie z Gorem Hajusem zorientowaliśmy się, że odkryliśmy przypadkowo idealną kryjówkę, gdyż sami strażnicy świątyni przysięgli, iż w żadnym wypadku nie mogliśmy znajdować się w tym miejscu. Zdjęli prześladowców z naszych pleców. Teraz dopiero mięliśmy okazję, aby dokładnie zbadać nasze schronienie. Wnętrze statuy było wydrążone oraz rozciągało się na około czterdzieści metrów w górę. Mogliśmy zobaczyć zewnętrzne światło przebijające przez usta, uszy i nozdrza, poniżej których dostrzegalna była owalna platforma biegnąca wokół wnętrza szyi. Do tego miejsca prowadziła drabina z płaskimi szczeblami. Gęsty kurz pokrywał podłogę, a skrajność miejsca, w którym staliśmy, sugerowała, aby dokładnie zbadać nagromadzony pył. Byłem pod wrażeniem rezultatów tej akcji. Okazało się, że byliśmy pierwszymi istotami, jakie od długiego czasu - prawdopodobnie od wielu lat - postawiły swoją stopę we wnętrzu figury, gdyż brud okrywający podłogę znajdował się w stanie nienaruszonym. Gdy rozglądałem się w celu potwierdzenia swojego przeczucia, mój wzrok padł na coś, co leżało skulone u podstawy drabiny. Gdy podszedłem bliżej, zobaczyłem ludzki szkielet, a dokładniejsze badanie wykazało, że jego czaszka została zmiażdżona, a rękę oraz kilka żeber połamano. Obok niego, pokryty kurzem, leżał jeden z najpiękniejszych strojów szlacheckich, jaki w życiu widziałem. Położenie ciała u podstaw drabiny, a także widoczne obrażenia, stanowiły dosyć przekonywujące dowody na to, w jaki sposób zguba dosięgła tego nieszczęśnika - spadł on głową w dół z owalnej platformy znajdującej się czterdzieści metrów wyżej, zabierając ze sobą na zawsze sekret wejścia do wnętrza Wielkiego Tura. Zasugerowałem to rozwiązanie Gorowi Hajusowi, który zainteresował się szatami nieboszczyka i zgodził się ze mną co do przyczyn ostatecznego losu mężczyzny. - Był arcykapłanem Tura - wyszeptał mój kompan. - I prawdopodobnie członkiem królewskiego rodu - może Jeddakiem. Od dawna pozostaje w tym stanie. - Idę w górę - odrzekłem. - Sprawdzę drabinę. Jeśli będzie bezpieczna, to dołącz do mnie. Myślę, że będziemy mogli zobaczyć wnętrze świątyni przez usta Tura. - Idz ostrożnie - upomniał mnie Gor Hajus. - Drabina jest bardzo stara. Ruszyłem ostrożnie, sprawdzając każdy szczebel, nim zdecydowałem się postawić na nim nogę. Okazało się jednak, iż stare sorapusowe drewno użyte do jej konstrukcji było twarde niczym stal. Zmierć kapłana na zawsze już pozostanie tajemnicą, gdyż drabina, po której się wspinałem, utrzymałaby ciężar stu czerwonych ludzi. Z platformy mogłem obserwować komnatę przez usta bożka. Pode mną znajdowała się duża sala, na której bokach były rozmieszczone inne, choć mniejsze posągi. Wyglądały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|