[ Pobierz całość w formacie PDF ]
choć raz tak zwrócić się do siebie, jak chciałem wtedy...? - Meriecie, synu! - powiedział Cadfael, wstając i serdecznie ściskając, całując mocno, rodzinnie gładki zmarznięty policzek. - Jesteś moim krewnym i zawsze serdecznie powitam cię, ilekroć będziesz czegoś ode mnie potrzebować. I zapamiętaj sobie, jestem Walijczykiem, więc jest to więz na całe życie. Czy jesteś zadowolony? On również został ucałowany bardzo uroczyście i mocno zimnymi wargami, które rozgrzały się od pocałunku. Jednak Meriet miał jeszcze jedną prośbę i mocno chwycił rękę, którą Cadfael wyciągnął do niego. - Ale czy brat rozciągnie tę swoją dobroć również na Nigela, dopóki tu jest? Gdyż on potrzebuje brata bardziej niż ja kiedykolwiek przedtem. Ukryty w dyskretnym cieniu Cadfael miał wrażenie, iż słyszy delikatny śmieszek Isoudy, a potem jej pełne rezygnacji westchnienie, lecz jeśli nawet tak było, to uszło to uwagi Merieta. - Dziecko - powiedział Cadfael, potrząsając głową z powodu tak upartej lojalności, ale z wyrozumiałością - albo jesteś idiotą, albo świętym, a ja na razie nie mam cierpliwości ani do jednego, ani do drugiego. Jednak po to, bym wreszcie miał święty spokój, zrobię, co będę mógł. A teraz uciekajcie stąd! Zabierz go wreszcie, dziewczyno, daj mi zgasić ogień pod rusztem i zamknąć chatę, bo w przeciwnym razie spóznię się na kompletę!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|