[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pan Anatol zamrugaÅ‚ powiekami. Lecz chyba postanowiÅ‚, \e tym razem nie da siÄ™ nabrać. Przedtem te\ mu powiedziaÅ‚a, \e bÄ™dzie Å‚owić na zaklÄ™cia i zÅ‚apaÅ‚a wielkiego okonia. WiÄ™c pan Anatol tylko pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ… i rzekÅ‚ zarozumiaÅ‚ym tonem: Wiem, co pani myÅ›li. Hokus-pokus? SÅ‚yszaÅ‚em o czymÅ› takim. Bierze siÄ™ kawaÅ‚ek czer- wonego plastyku i moczy w rybiej krwi, a potem zakÅ‚ada na haczyk jak \ywÄ… przynÄ™tÄ™. A czy na pupÄ™ pan ju\ Å‚owiÅ‚? Co? oburzyÅ‚ siÄ™ pan Anatol. Pani drwi ze starszego czÅ‚owieka? Marta spojrzaÅ‚a na niego z lekcewa\eniem. To dobrze, \e pan nie Å‚owiÅ‚ na pupÄ™ . Bo to niedozwolona metoda. Pan Anatol odwoÅ‚aÅ‚ siÄ™ do mojej osoby: Pan nie reaguje, gdy mÅ‚odzie\ zachowuje siÄ™ w ten sposób? To jest obraza. Pan nie ma pojÄ™cia o rybaczeniu stwierdziÅ‚a oschle Marta. Ka\dy rybak wie, \e Å‚owienie na pupÄ™ wyglÄ…da nastÄ™pujÄ…co: przywiÄ…zuje siÄ™ haczyk z rosówkÄ… i \yÅ‚kÄ… do ka- waÅ‚ka biaÅ‚ego polistyrenu i swobodnie puszcza na wodÄ™. Ale to niedozwolone pod- kreÅ›liÅ‚a. Tak Å‚owiÄ… kÅ‚usownicy, a nie sportowcy. I wykrÄ™ciwszy siÄ™ na piÄ™cie dziewczyna poszÅ‚a do swojej łódki, a za niÄ… pobiegÅ‚, zataczajÄ…c siÄ™ ze Å›miechu, Czarny Franek. Marta zaczęła wyjmować z Å‚odzi wÄ™dziska, dla ka\dego z nas po jednym. W tym momencie a\ zadr\aÅ‚em. Oto po raz pierwszy usÅ‚yszaÅ‚em gÅ‚os pana Kazia, który zawsze \yÅ‚ w cieniu swego przyjaciela, przygÅ‚uszony przez niego caÅ‚kowicie. Pan Kazio powiedziaÅ‚ cichutko i nieÅ›miaÅ‚o: Nie masz siÄ™ o co obra\ać, Anatolu. Ja tak\e sÅ‚yszaÅ‚em o metodzie na pupÄ™ . Cicho! tupnÄ…Å‚ nogÄ… pan Anatol. Cicho, Kaziu! JesteÅ› tylko poczÄ…tkujÄ…cym wÄ™dka- rzem i nie zapominaj o tym, bo wiÄ™cej ju\ z tobÄ… nie bÄ™dÄ™ Å‚apać ryb. Ale tego dnia w panu Kaziu obudziÅ‚ siÄ™ buntownik. Nie, to nie. PójdÄ™ Å‚owić z tÄ… panienkÄ…! I zarzuciwszy na ramiÄ™ wÄ™dzisko takim gestem, jakby to byÅ‚ karabin, a on szedÅ‚ w gorÄ…cy bój, pan Kazio zbli\yÅ‚ siÄ™ do Marty i grzecznie zapytaÅ‚, czy wezmie go ze sobÄ… na połów. Pan Anatol Å‚ypnÄ…Å‚ straszliwie oczami, gniew nim miotaÅ‚. A wiÄ™c to taaaaaak? mruknÄ…Å‚ zjadliwie. Ja ju\ wszystko rozumiem. Taaaaaak... Gniew jego spadÅ‚ na mojÄ… gÅ‚owÄ™. Pan mnie uwa\a za gÅ‚upca, co? Pan myÅ›li, \e ja nie mam oczu i nie widzÄ™, co siÄ™ tu dzieje? Pan jest bardzo podejrzanym czÅ‚owiekiem. Pan w swym obozie ukrywa dziewczynÄ™ z mÅ‚odzie\owej bandy. A kim jest ten chÅ‚opak? MyÅ›li pan, \e nie poznajÄ™ w nim Czarnego Franka, przywódcy bandy rzezimieszków? MogÅ‚em przemilczeć tÄ™ sprawÄ™, przymknąć na niÄ… oczy. Ale teraz, pan wybaczy, muszÄ™ zawiadomić milicjÄ™. I pan Anatol pomaszerowaÅ‚ do swojej łódki. O Bo\e, jak ja siÄ™ dostanÄ™ na drugi brzeg? zmartwiÅ‚ siÄ™ pan Kazio. On gotów odpÅ‚y- nąć beze mnie. PrzyszÅ‚a mu z pomocÄ… Marta, której bunt pana Kazia sprawiÅ‚ wielkÄ… satysfakcjÄ™. DostarczÄ™ pana na biwak swojÄ… łódkÄ… obiecaÅ‚a. Pan Anatol ura\ony do gÅ‚Ä™bi duszy, nie oglÄ…dajÄ…c siÄ™ na przyjaciela, odbiÅ‚ od brzegu. Wi- dziaÅ‚em, \e skierowaÅ‚ siÄ™ w stronÄ™ Siemian, aby zapewne zrealizować swojÄ… grozbÄ™ i poin- formować milicjÄ™ o pobycie u mnie Czarnego Franka. WspółczuÅ‚em mu trochÄ™. Do Siemian byÅ‚o kawaÅ‚ drogi jeziorem, biedak porzÄ…dnie siÄ™ napracuje wiosÅ‚ami w letnim skwarze. A jeszcze bardziej go rozgniewa wiadomość, \e Czarny Franek znajduje siÄ™ pod mojÄ… opiekÄ… za zgodÄ… milicji. Marta, Bronka, Czarny Franek i pan Kazio przyszykowali sprzÄ™t wÄ™dkarski. Za radÄ… Marty postanowili pomaszerować nad ZatokÄ™ Krasnopiór. KtoÅ› jednak musiaÅ‚ przecie\ pozostać na stra\y obozowiska. PodjÄ…Å‚em siÄ™ tego zadania bardzo chÄ™tnie. Tymczasem na jeziorze poka- zaÅ‚ siÄ™ kajak, w którym siedziaÅ‚ Tell, z daleka machajÄ…c ku mnie rÄ™kÄ… na znak, \e ma mi coÅ› wa\nego do zakomunikowania. ZaczekaliÅ›my wiÄ™c wszyscy na jego przypÅ‚yniÄ™cie. A Tell tak siÄ™ spieszyÅ‚, \e a\ zaryÅ‚ gÅ‚Ä™- boko dziobem kajaka w piaszczysty cypel. Poddali siÄ™! zawoÅ‚aÅ‚ radoÅ›nie. ChÅ‚opcy wyÅ‚apali prawie caÅ‚Ä… bandÄ™. Próbowali wÅ‚a- mać siÄ™ do naszego magazynu z \ywnoÅ›ciÄ…. Czy jest wÅ›ród nich Lisia Skórka? zapytaÅ‚em z napiÄ™ciem. Niestety, panie Tomaszu. Lisia Skórka i jeszcze dwóch chÅ‚opaków uciekÅ‚o gdzieÅ› nad je- zioro. ROZDZIAA OSIEMNASTY ZWYCIÅ›ENI PROSZ O AASK " JAK POKONA BAND " WYPRAWA ODKRYWCZA " OGNISKO NA BINDUDZE " ZDRADA ROMANA " KONIEC BANDY " POWRÓT ZWYCIZCÓW W obozie harcerskim zjawiÅ‚em siÄ™ w porze obiadu. PrzypÅ‚ynÄ…Å‚em tam swoim wehikuÅ‚em zaraz po tym, jak Tell nas zawiadomiÅ‚ o rozbiciu bandy. CzÅ‚onkowie bandy sprawiali nader \aÅ‚osne wra\enie. Byli obszarpani, wygÅ‚odniali i nawet brudni, choć dookoÅ‚a nie brakowaÅ‚o wody. Mówili, \e ju\ od dwóch dni nie mieli w ustach nic gorÄ…cego. W ciÄ…gu dnia bali siÄ™ bowiem wychylić nosa ze swego obozowiska mieszczÄ…- cego siÄ™ na jednej z bagnistych kÄ™p Jeziora PÅ‚askiego. W nocy zaÅ› nic im siÄ™ nie udawaÅ‚o ukraść do jedzenia, bo zarówno miejscowi gospodarze, jak i turyÅ›ci wiedzieli ju\ o istnieniu bandy i bardzo pilnowali swego dobytku. W jednym \aku ryb nie znalezli, a obrabować dru-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|