[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Na przykład dzisiaj wystąpiłem w kominiarce, co zresztą zwiększyło szacunek bandy do mnie. Cóż, akcję trzeba było odwołać... Zajeżdżałem właśnie pod zamek, gdy z daleka zobaczyłem charakterystyczny kształt Rosynanta. Zrozumiałem, że jakimś sposobem udało ci się uwolnić. Jesteś tu i działasz. Powolutku i nie rzucając się w oczy wędrowałem pod zamek, gdy natknąłem się na ostatniego z twych przyjaciół. Po ojcowsku skarciłem dłonią, aby swym zachowaniem nie zepsuł mi pracy. - Patałach - stęknął Andrzej kiwając palcem na Aukasza. - A ty niby lepszy? - żachnął się Aukasz. - Kto dostał w łeb następny? - Cicho! - nakazałem. - Ja też dostałem, a nie wrzeszczę. - Potem udało mi się uciszyć drugiego młodzieńca - ciągnął Jerzy. - A na koniec, rzekłbym na deser - zaśmiał się - trafiłem na samego mistrza zeskakującego z drabiny. I dobrze, że go załatwiłem jednym ciosem, bo pewnie czekałaby mnie ciężka walka. - Jakbyś zgadł - mruknąłem - ale gadaj dalej. Jerzy skłonił się uprzejmie. - Już mówię. Uciszywszy ciebie ruszyłem nie kryjąc się zbytnio w kierunku, dokąd uciekli Józek z Trójką. Gdy mnie zobaczyli, to tylko wrodzonej tępocie Baziaka zawdzięczam, że mnie od razu nie zastrzelił. Zdążyłem wykrzyknąć hasło. Przyznam, że z wielką uwagą Baziak i Trójka przyjęli wiadomość o twoim uwolnieniu się z kajdanek w Zalewie. Tylko Szóstka zachowała spokój i powiedziawszy: To ja żegnam! szykowała się do odejścia do swego golfa. Pocieszałem ich, że jesteście już uciszeni i związani. A gdzie Dwójka i Czwórka? - krzyknął Baziak. Zapewne Paweł uciszył ich po drodze - odparłem. - Niech Trójka idzie na miejsce, gdzie mieli czuwać i poszuka. Ręczę, że coś znajdzie . Poczekaliśmy. Trójka wrócił z dwoma pozostałymi numerami lekko się jeszcze zataczającymi od zamroczenia. Wstałem z ławki: Teraz, kiedy jesteście już w kupie - powiedziałem - dowiedzcie się najważniejszego. Trzeba zwijać interes. Za dziesięć minut będą tu gliny. To ja żegnam - powtórzyła Krystyna i ruszyła do swego wozu. A my, co mamy robić? - spytał zrozpaczony Baziak. Też się zmywać i to szybko - doradziłem. Ale przecież ten Paweł i gówniarze nas wsypią - jęknął. Nie wsypią - odparłem - bo nie będą już żyli. Spalę ich w samochodzie, którym przyjechali. Upozoruję zwarcie. - Kiepski pomysł - powiedziałem. - Rosynant to ropniak. Jerzy skinął głową. - Zapewne trzeba być Baziakiem, aby w to wszystko uwierzyć. Mieli co prawda pewne wątpliwości, ale kiedy kazałem przenieść was do Rosynanta, wątpliwości znikły. Jeszcze tylko drobne ponaglenie i baziakowcy odjechali narzekając, że taka fucha przepadła. - A co będzie z tobą? - spytałem niepewnie. Jerzy popatrzył na mnie spod oka. - No cóż. Zdałem się na twoją dobrą wolę. Jeśli zechcesz wziąć pod uwagę, że uratowałem wam życie... - Ale tamci, którym darować nie zamierzam? W razie wpadki tak samo nie darują tobie. Jerzy spokojnie przypalił kolejny papieros. - List gończy sporządzony na podstawie ich zeznań będę mógł sobie powiesić na drzwiach swego mieszkania. - A Szóstka, czyli Krystyna? Nie obawiasz się jej? - Musiałby znalezć się ktoś, kto by jej podał moje dane. Tak może służyć policji tylko mym dość mglistym opisem, bo nawet wąsów, jak widzisz, już nie noszę. Tak więc moje - bo to ja je wymyśliłem - dziecinne numery i ponarzynane floreny nie były tak zupełnie bez sensu. - Twierdzisz więc, że mogę spokojnie napuszczać policję na całą resztę gangu, a tobie nic nie grozi. Kiwnął głową. - A jeśli... jeśli ci daruję, to co zamierzasz? Udał zdziwionego. - Czy nie mówiłem ci na jeziorze? %7łenię się z Kingą. - No to życzę wam szczęścia - wyciągnąłem do mego przeciwnika dłoń. Uścisnął ją serdecznie. Przyjął jeszcze jakby wymuszone gratulacje i życzenia od Andrzeja i Aukasza. I już go nie było. Opodal zawarczał silnik opla, błysnęły światła... - Pan rzeczywiście mu daruje? - spytał ze zdziwieniem Aukasz, który wietrzył w moim zachowaniu podstęp. Oburzyłem się. - A co ty myślisz?! Przecież gdyby nie on, już byśmy nie żyli! Chłopcy pokręcili głowami. - Przecież on najpierw nas pokonał - odezwał się Andrzej - a dopiero potem darował życie. - Tak - dodał Aukasz. - Gdyby nie on, pokonałby pan Baziaka, Trójkę, że o Krystynie nie wspomnę. I nikt nie musiałby darować nam życia, bo cała szajka siedziałaby już za kratkami. - Głupio gadasz - obruszyłem się. - Jerzy bronił swojej wolności, a zrobił to w sposób, na który stać byłoby niewielu: uratował nam życie. Czegóż chcieć więcej? - No niby tak - mruknął Aukasz. - Cieszę się, że zgadzacie się ze mną - odpowiedziałem ironicznie i sięgnąłem po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|