[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dochodzenie i pozostała formalność, zaznaczyłem tylko w protokole, że podejrzany nie przyznaje się do
winy i ale chce powiedzieć, gdzie- ukrył obrazy.
 To znaczy, że będę zwolniony?
 O zwolnieniu niema mowy. Po prostu zamykam dochodzenie i przekazuję akta prokuraturze celem
sporządzenia aktu oskarżenia.
 A obrazy?  spytał Slup.
 To głupstwo. Znajdę je sam. Nawet mi bardzo na rękę, że nie przyznaliście się do winy i nie chcecie
ujawnić schowka. Jestem na dobrym tropie. Moja zasługa będzie większa, jeżeli sam je znajdę. Pani Helena
dostanie nagrodę. Mam nadzieję, "że i moja nagroda nie będzie mała. Poza tym liczę na awans. Przydałoby
się także jakieś odznaczenie.
 Może pan nie bujać. Mnie na takie kawały nie nabierzecie  - Janusz Słup także się roześmiał, ale w
jego głosie można było wyczuć pewne zaniepokojenie  nigdy nie znajdziecie obrazów.
 Czy się nie mylisz,  Kanoniku"'? Siedzący przede mną człowiek chciał coś
powiedzieć, ale tylko otworzył usta i Zapał nimi powietrze jak ryba wyjęta z wody. Cios był celny.
Podsunąłem zatrzymanemu kartkę papieru, gdzie przedtem maszynistka wystukała, że  zatrzymany Ja-
nusz Słup nie przyznaje się do winy i odmawia wskazania miejsca ukrycia obrazów".
 Proszę tu podpisać.
 Niczego nie podpiszę  warknął Słup.
 Jak chcecie,  Kanoniku", teraz to już nie ma żadnego znaczenia. Zrobię odpowiednią notatkę w pro-
tokole. Sprawa i tak jest wyjaśniona. Dziękuję za nagrodę, którą mam nadzieję dzięki wam otrzymam.
 Gdyby spojrzenia zabijały  wspominał podpułkownik  na pewno byłbym w tej chwili już zim-
nym trupem. Janusz Slup, kiedy go milicjant dyżurny odprowadzał do celi, był wściekły na mnie i na całą
milicję. Udawałem, że tego nie dostrzegam.
Ta metoda zaskoczenia dała rezultaty. Nazajutrz rano Janusz zażądał, aby strażnik więzienny dostarczył
mu do celi papier i długopis, chce bowiem napisać list do prokuratora. Zadośćuczyniono jego prośbie i  Ka-
nonik" napisał podanie, w którym prosi o widzenie z prokuratorem wojewódzkim, gdyż chce mu ujawnić
pewne tajemnice.
Do rozmowy z szefem prokuratury wprawdzie nie doszło, ale Janusz Słup został doprowadzony do na-
czelnika jednego z wydziałów, wiceprokuratora wojewódzkiego, Surowiaka. Młody człowiek długo tłuma-
czył przedstawicielowi prokuratury, że milicja jest nieudolna i przekupna, że nigdy nie znajdzie skradzio-
nych obrazów i tylko się przechwala, że jest na ich tropie. Chce po prostu wyłudzić od ministra spraw we-
wnętrznych nagrodę za sukces, którego nie odniosła. W tej oracji młodego człowieka dużo miejsca zajęła
moja skromna osoba.  Kanonik" starał się mnie opisać możliwie w najciemniejszych barwach  mówił
uśmiechając się Krzyżewski.
Prokurator Surowiak, doświadczony prawnik, ani słowem nie przerwał tej opowieści. Miał już przecież
do czynienia, jeżeli nie z tysiącami, to z setkami podobnych Januszowi Słupowi przestępców i spokojnie
czekał na konkretne propozycje. Gdy  Kanonik" już się nawyżalał na  podłą milicję", oświadczył, że wie,
gdzie są ukryte obrazy i gotów jest ujawnić to miejsce pod trzema warunkami:
1)  Kanonik" otrzyma samochód do swojej dyspozycji.
2) W samochodzie zajmą miejsca dwaj redaktorzy z miejscowej prasy oraz adwokat, obrońca Janusza
Słupa. Poza tym tylko prokurator. Milicja nie ma prawa być przy tym obecna i nie wolno jej jechać za sa-
mochodem. Młody człowiek wspaniałomyślnie oświadczył, że aby go nic posądzono o planowanie w ten
sposób ucieczki, można mu będzie założyć kajdanki i skuć razem z adwokatem.
3) Dopiero w samochodzie, kiedy już wóz ruszy, Słup wskaże, dokąd jechać, zaś po przybyciu na miejsce
wyjaśni, gdzie są ukryte obrazy.
Prokurator nie dal zatrzymanemu wiążącej odpowiedzi. Wyjaśnił, że na zaakceptowanie tak dziwnego
żądania musi mieć zgodę swoich władz zwierzchnich, ale sprawa będzie załatwiona w ciągu następnych
dwudziestu czterech godzin. Chcąc nie chcąc,  Kanonik" musiał się na to zgodzić. Podkreślił jedynie, że
stawia te warunki wyłącznie dlatego, aby milicja nie przypisywała sobie zasługi odzyskania obrazów i nie
otrzymała za to nagrody.
Ze względów formalnych prokurator musiał odrzucić drugi punkt  Kanonika" dotyczący asysty przed-
stawicieli prasy w drodze do schowka. Natomiast zapewniono Janusza Słupa, że jeszcze tego samego dnia
dziennikarze będą zawiadomieni o odnalezieniu obrazów i poinformowani, iż Janusz wskazał je całkowicie
 dobrowolnie". Przedstawiciel prokuratury także nie mógł się zgodzić na wyprawę jednym samochodem.
Ustalono więc. że  Kanonik" z adwokatem i prokuratorem pojadą pierwszym wozem, zaś z tyłu, w drugim
aucie, ekipa milicyjna.
Prokurator Surowiak poinformował również Słupa, że wskazanie przez niego miejsca ukrycia obrazów
bodzie przez sąd uznane za okoliczność łagodzącą i przyczyni się do niższego wymiaru kary.
 Wszystko mi jedno  odpowiedział  Kanonik"  ja się żadnego wyroka nie boję i tak nie będę sie-
dział w więzieniu. Albo ucieknę, albo mnie stamtąd wyniosą nogami do przodu.
Aby dotrzymać umowy, prowadzący dochodzenie w porozumieniu z prokuratorem zwrócił się do pre-
zesa sądu wojewódzkiego we Wrocławiu o wyznaczenie Januszowi Słupowi obrońcy z urzędu. Jako kandy-
data zaproponowano najlepszego z wrocławskich karników.
Chcieliśmy  podkreślił podpułkownik  być jak najbardziej konsekwentni: nie spłoszyć młodego
człowieka i do końca wygrać jego nienawiść do milicji.
Następnego dnia sprzed prokuratury wrocławskiej, mieszczącej się zresztą w gmachu sądu przy ulicy
Podwale, wyjechały dwa samochody. W pierwszym z nich znajdował się Janusz Slup razom z prokuratorem
i swoim adwokatem, w drugim, za nimi, eskorta milicyjna. To było konieczne na wypadek, gdyby  Kano-
nik" próbował spłatać nam jakiegoś figla.
Jechaliśmy do parku Szczytnickiego, jak sobie młody człowiek życzył.
Byłem pewien  roześmiał się podpułkownik  że pojedziemy właśnie w tamtym kierunku i że za-
trzymamy się przed starym kościółkiem, dawnym  lokalem klubowym" chłopców z ,, .Klubu 41". Jednak-
że nasze poszukiwania nawet tylko w tym drewnianym kościele, gdzie obrazy mogły być ukryte za każdą
deską, byłyby długie i mozolne. Mogłyby uszkodzić zabytkową budowlę. Dlatego wolałem/ żeby zatrzyma-
ny sam wskazał skrytkę.
Kiedy samochody zatrzymały się przed kościołem,  Kanonik" zakomenderował:
 Proszę wejść na strych i tam nad samym ołtarzem wyjąć deskę powały. W pustej przestrzeni pomię-
dzy sufitem a powałą znajdują się dwie paczki. W lej większej jest dziewięć obrazów. W drugiej trzy małe.
Po paru minutach dwie paczki owinięte grubym, szarym papierem pakowym i obwiązane sznurem były
już na dole. Ostrożnie zdejmowano opakowanie, wreszcie spod papieru błysnęły cenne malowidła. Obrazy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl