[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jachtem w regatach dowodzi pan Paweł - odpowiedział spokojnie szef, choć w jego wzroku skierowanym ku mnie dostrzegłem błysk pytania. - Zośka! - wyciągnąłem do dziewczyny rękę. - Chodz pogadamy. Jeszcze zobaczysz, \e przy twojej robocie Jackowe ciąganie za sznurki na rozkaz to naprawdę pestka! A 49 jeśli zrezygnujesz z regat, by w inny sposób pomóc mi w walce z Baturą, to wkrótce zaproszę cię na poszukiwanie skarbów, w którym wezmę udział. - Skarby? Jakie skarby? - podskoczył do niej Jacek. Z lekka pogardliwie machnęła nań ręką. Uśmiechnęliśmy się na to z panem Tomaszem, który zwrócił się do mnie: - Posłuchaj, co nam przydarzyło się w Gierło\y i Rynie - powiedział do mnie szef. Słuchałem, a obok Jacek a\ czerwieniał z dumy błyskawicznie zapominając o skarbach. - Baturą w Gierło\y? A niech go! Wreszcie pan Tomasz wyjął z torby cieniutki pakiecik. Odwinął papier. Bursztyn zalśnił głębokim złotem w świetle lampy. - Jakie\ to piękne! - szepnąłem i spojrzałem na szefa. - Czy\byśmy byli blisko Bursztynowej Komnaty? - Na pewno bli\ej ni\ większość jej poszukiwaczy - uśmiechnął się pan Tomasz. - Teraz jednak przede wszystkim musimy zdobyć skarb Hasan-beja - mruknąłem. - Tak - zatarł ręce przeło\ony - i wtedy zabierzemy się za Bursztynową Komnatę! *** Minęła północ. Załoga Krasuli posapywała w swych kojach, pogrą\ona w (jak to nazywali staro\ytni Grecy) dającym spokój duszy śnie, a ja ciągle nie mogłem zasnąć... - Jak pokonać jutro Trolla ? Poklepałem burtę naszej łajby: - Jesteś znakomita, kochanie! Ale zbudowano cię do swobodnej włóczęgi, a celem tamtego jest tylko nagroda na mecie... No nic, pokombinujmy raz jeszcze, jak mu ją odebrać! Sięgnąłem po fajkę, tytoń i cichutko wypełzłem ze śpiwora. Wyszedłem z kabiny i rozparłem się w kokpicie, tyłem do latarń nabrze\a, próbując w mrocznej dali Jeziora Mikołajskiego i samotności znalezć rozwiązanie męczącego problemu. Jednak zdołałem tylko kilka razy pyknąć z fajeczki, gdy za plecami usłyszałem szelest: - Nie śpi pan? - szepnął Jacek. - Jak widzisz - odburknąłem. Ale chłopak nie cofnął się do kabiny, tylko przycupnął obok mnie na burcie: - Te Zniardwy... - powiedział po chwili milczenia. - Pan je zna dobrze?... Czy\byś bał się, młody \eglarzu? pomyślałem. Ale w tej\e chwili przypomniałem sobie swoje własne rozterki z pierwszych rejsów. Nie przespaną noc przed pierwszymi regułami na mym Finnie PZ-303. - Tak, znam. Jako tako. Ale nie przejmuj się. Damy im radę! - To fajnie! Widać nie było mu tak zupełnie fajnie, bo zapytał: - Jakie one są? - Są największym polskim jeziorem o powierzchni 18,9 km2, długim na 11,4 km, szerokim na 2,2 km. Choć ich największa głębokość wynosi 31,8 m, to w sumie są jeziorem bardzo płytkim, co jest przyczyną jednego z jego największych niebezpieczeństw: błyskawicznie powstającej wysokiej fali. Jacek strzepnął palcami: - Proszę pana!... 50 Dobrze, \e nie kozaczysz - pomyślałem z sympatią o łodzianinie. - Jeśli nie wstydzisz się, nie boisz pytać o nieznane, to i nie przestraszysz się go łatwo! - Nie pływałeś po nich? - A kiedy? - odpowiedział spokojnie.- Przecie\ to mój pierwszy raz na Wielkich Jeziorach. - Jakie są Zniardwy?... - ogrzałem dłoń cybuszkiem fajki. - Powiem ci jak mę\czyzna mę\czyznie... Zapominając o niepokoju chrząknął z dumą, gdy tak powa\nie nazwałem go mę\czyzną. - Wydają mi się podobne do kobiety. Kuszą pięknem, obiecują swobodę i dalekie cele... A potem chwila, kaprys. I ju\ musisz walczyć, czasem o \ycie... Im są spokojniejsze, tym mniej im mo\esz zawierzyć. Nagle jeden, drugi szkwał i ju\ fala pod dwa metry. Zapomnisz się na niby bezpiecznym kursie, a tu jacht wali o głazy. Nie ufam Mazurskiemu Morzu. - Ale przecie\ pan po nim pływa! - Rzekłem ci bowiem - przybrałem ton biblijnego mędrca - i\ jest ono jak kobieta! A czym\e jest \ycie mę\a bez niewiasty?! - Je! - zaśmiał się Jacek. - I to pan, kawaler, mówi? - Jeszcze kawaler! - odpowiedziałem równie\ ze śmiechem. - Ale wracając do jutrzejszych regat. Załodze, a więc i tobie, ufam. Zresztą dołączy do nas pewien spec... - Spec od Zniardw? - zaciekawił się. Postanowiłem, dla jego dobra, zagrać na jego ambicji: - Tak. W dodatku, co mo\e wydać ci się dziwne, młodszy od ciebie. - Młodszy? - dał się złapać na zniewagę. - To ja go!... - Czy nie powiedziałem, \e ci ufam? - przypaliłem zgasłą fajkę. - A teraz, chlubo Krasuli , idz spać. Ja jeszcze trochę podumam. - Aha, o Zniardwach! - mruknął złośliwie ju\ z kabiny. Skoro się złości, to się nie boi - pomyślałem z ulgą. - Nie o Zniardwach, tylko o Baturze! - zawołałem w ślad za nim. - Dobranoc. Jutro pobudka wcześnie. Musimy przejrzeć cały osprzęt. - Po co? - wyjrzał ze zejściówki. - Dziś było wszystko o key! - Pewien statek zatonął, bo pudełko zapałek nie le\ało na swoim miejscu - dmuchnąłem dymem w jego stronę. - Nie rozumiem, a psik! - kichnął. - To staraj się zrozumieć przed snem. Nie ja wymyśliłem owo powiedzenie, tylko brytyjscy marynarze. A skoro opanowali wszystkie morza świata, to i na Zniardwach mieliby coś niecoś do powiedzenia... - Aj, aj, sir! - odpowiedział jak nale\y, niczym pełen szacunku angielski majtek. Nie za dobrze spało mi się przez resztę nocy. Wstałem przed siódmą i wyszedłem na keję. O rany, tajna broń ju\ czekała! - Dzień dobry panu. - Cześć Zenek! - A co takiego ma pan dla mnie na dzisiaj? 51 - Funkcję załoganta albo, powiedzmy tak po morsku , oficera na jachcie, który pod moim dowództwem wystartuje w regatach na Zniardwach. - Noo... Mógłbym spróbować... Ale która to łajba? - Co głupio pytasz? Przecie\ przed nią stoisz. Długo przyglądał się Krasuli . Wiedziałem, \e w ten sposób dodaje sobie powagi. - Noo, ciekawie ktoś tego Nesha przerobił. Pan? - Do usług. - Będzie kapkę dryfował na ostrym, a i wybalastować tak łatwo się nie da. Klepnąłem chłopaka w plecy: - Dobra! O dryfie to sam wiem. A od balastowania to zasadniczo będziesz ty. Przygotowałem trapez. śagle obsłu\ymy tak: kliwer - Jacek, bezan - pan Tomasz. Poznasz ich, jak się obudzą. Ty fok, ja grot. Skinął głową. - Teraz chodzmy do kapitanatu, zobaczyć co z pogodą... Poszliśmy. Niesympatycznie się zapowiadało. Barometr stał niziutko. Wiaterek obiecywał się, \e niech go! Ale co tam! Wiedziałem, \e Batura prędzej zje Trolla , ni\ wycofa się z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|