[ Pobierz całość w formacie PDF ]
często robią wrażenie podchmielonych. - Czy zna pani bliżej tych ludzi? - Raczej nie. Wiem, że od kilku lat pracują w banku. Poza tym słyszałam od siostry, u której dawniej, zanim pokłóciła się z teściową, często bywałam na %7łoliborzu, że dyrektor Helski przysyłał ich do pomocy w ogrodzie i do wykonywania różnych napraw. Teściowa mojej siostry to Joanna Potulicka, wdowa po byłym prezesie naszego ban- ku. Stara Potulicka przegnała strażników z domu, bo podobno zamiast pracować myszkowali po kątach i roz- 114 glądali się, co by można było wynieść. Ile w tym prawdy, trudno dociec, ta teściowa to też dobry numer. - Dawno to było? - Pracowali zwykle przy wiosennych porządkach w ogródku i w domu. Stara Potulicka, jak mówiła siostra, zrobiła im piekielną awanturę i wyrzuciła z domu w tym roku jakieś dwa miesiące temu. Rzeszewska poza tym nie miała już żadnych ciekawych informacji. Kapitan przeprosił ją za wezwanie do komendy, dał do podpisu protokół i pożegnał. Po jej wyjściu zanoto- wał całe opowiadanie o strażnikach, które oczywiście nie fi- gurowało w oficjalnym protokole. Postanowił sprawdzić te rewelacje" w najbliższym czasie. Przede wszystkim należało wyjaśnić, czy rzeczywiście urzędnicy wydziału księgowości opuścili bank o pół do siódmej, a nie, jak podawali w prze- słuchaniu, za pięć siódma. Była to istotna różnica, która mogła mieć znaczenie dla wyjaśnienia kradzieży w skarbcu. - Trzeba będzie wybadać Nawrockiego. Ten sprytny chłopak na pewno potrafi wyjaśnić, jak to było naprawdę - powiedział do siebie kapitan Jarkowski zamykając pokój i opuszczając gmach Komendy Stołecznej MO. Nie dane mu jednak było nawet po godzinach urzędowa- nia zapomnieć o sprawie kradzieży. O godzinie drugiej w nocy w mieszkaniu oficera milicji zadzwonił telefon. Gdy kapitan podniósł słuchawkę, oficer dyżurny komendy dziel- nicowej Zródmieście poinformował go, że Czesław Potulicki został zatrzymany przez patrol MO, gdy po pijanemu wszczął awanturę i pobił przypadkowego przechodnia na ulicy Foksal przed nocnym lokalem Kameralna. Ponieważ wyżej wymieniony Potulicki - tłumaczył oficer dyżurny - zgodnie z instrukcją pułkownika winien być obserwowany przez funkcjonariuszy MO, dzielnica Zródmieście zawiada- mia o tym kapitana Jarkowskiego z Komendy Stołecznej. Kapitan podziękował i prosił o zatrzymanie w areszcie Potulickiego do jego dyspozycji, ponieważ rano zjawi się w dzielnicy i osobiście przesłucha zatrzymanego. - Poruczniku, zwróćcie tylko baczną uwagę na przedmioty, jakie ma przy sobie zatrzymany. Jeśli to moż- 115 liwe, to proszę także, aby do czasu przesłuchania z nikim się nie kontaktował. - Nie miał przy sobie nic ciekawego - odpowiedział oficer dyżurny. - Rewidowano go w mojej obecności. Około sze- ściu tysięcy gotówką, dowód osobisty, jakaś przestarzała le- gitymacja i dwa pęki kluczy. Poza tym długopis i notatnik z nieciekawymi adresami. Co do izolacji, to sprawa tru- dniejsza. Mamy dzisiaj dość duży tłok. Zresztą czy to po- trzebne? Jest pijany jak bela, tak że do aresztu musiało go znosić dwóch posterunkowych. Gdyby nie instrukcja puł- kownika, zabraliby go nie do nas, a do izby wytrzezwień. - Bardzo dobrze, że jest u was. O ósmej przyjadę. Na razie dziękuję za wiadomość. Do widzenia. Rozmowa telefoniczna dawno już się skończyła, a kapi- tan Jarkowski wybity ze snu nadaremnie przewracał się z boku na bok. Minęły chyba dwie godziny, zanim wre- szcie Morfeusz przypomniał sobie o nim. Kapitan zapadł w ciężki sen, taki, który nie daje żadnego wypoczynku. Zniło mu się, że stoi przed gigantycznymi stalowymi drzwiami. Jest w nich tysiąc dziurek od kluczy, a on, Piotr Jarkowski, trzyma w ręku pęk wytrychów i bezskutecznie usiłuje otworzyć skomplikowane zamki. Spieszy się, gdyż wie, że za tymi stalowymi drzwiami kryje się rozwiązanie tajemnicy, ale wytrychy łamią się i gną w zamkach, a sta- lowe rygle nie chcą odskoczyć. Dopiero ostry dzwonek budzika o pół do szóstej wyrwał oficera milicji z tych koszmarnych majaków. ROZDZIAA IX W Komendzie Dzielnicowej MO pokazano kapitanowi Piotrowi Jarkowskiemu depozyt" znaleziony u Czesława Potulickiego. Portfel z miękkiej kozłowej skóry z monogra- mem C.P.", a w portfelu jakieś drobiazgi. Miniaturowy kalendarzyk, pare notatek, jakieś kartki bez znaczenia i w przedziale na zaskórniaki" dwadzieścia nowych pięć- setek. Seria AN" o numeracji kolejnej, zbliżonej 116 do numerów banknotów znalezionych u Tadeusza Ligma- na. Oficer dyżurny aż się żachnął, widząc kapitana wyj- mującego z portfelu te pieniądze. - Przywiezli go do nas o drugiej w nocy razem z partią innych awanturujących się gości. Sierżant, który odbierał rzeczy od Potulickiego, widocznie w pośpiechu niezbyt do- kładnie zbadał portfel. Dlatego te pieniądze nie są zapisa- ne w karcie depozytowej. Sam delikwent był tak pijany, że nie wiedział w ogóle, co się z nim dzieje. - To nie ma istotnego znaczenia - kapitan uspokoił obawy kolegi. - Zobaczmy, co on tam miał jeszcze. Szczególną uwagę oficerów zwrócił notes z licznymi ad- resami i telefonami. Większość bez nazwisk, jedynie imio- na. Przeważały imiona kobiece. Dalej krawat, chustka do nosa, złamany ołówek, długopis, napoczęta paczka papie- rosów Piast", zapalniczka, duży nóż, tak zwany spręży- nowy", i dwa pęki kluczy. Jeden na metalowym kółku za- wierał rozmaite klucze - od zatrzasku, od zasuwy, mniej- sze typu walizkowego, dwa czy trzy takie, jakich używa się do otwierania szaf i biurek. Drugi pęk to na kawałku, rze- mienia związane trzy klucze stalowe srebrnego koloru. Trzy płaskie klucze. Kapitan nie musiał brać ich nawet do ręki. Były iden- tyczne z kluczami trzech dyrektorów Powszechnego Ban- ku Rzemiosła. Każdy z nich miał tylko jeden płaski klucz służący do otwierania jednego z trzech zamków skarbca, gdzie przed kilkunastu dniami zginęła ogromna suma 10 milionów złotych. Tutaj zaś na lekko przetartym skórzanym sznurowadle wisiał cały komplet. Nie ulegało wątpliwości, że były to klucze, które zmarły dyrektor banku, Jacek Potulicki - jak twierdziła jego żona - nosił zawsze na złotej dewizce przy kamizelce. Pozostawił je w domu, gdy go opuszczał po raz ostatni we wrześniu 1939
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|