[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wreszcie perspektywa pracy w jakimś szpitalu czy przychodni lekarskiej z pensją tysiąca złotych z groszami. - Ach tak? - Taki związek był dobry w czasie studiów w Szczecinie. Ale nie na dłużej. Na Zląsku otworzyły się przede mną ciekawe perspektywy. Praca, możliwość zrobienia kariery. Nie potrzebuję się chwalić, ale mam zdolności i moi przełożeni umieją to ocenić. Poznałem wielu interesujących ludzi. Postanowiłem również ożenić się, założyć własny dom. Zacząłem rozglądać się za przyszłą towarzyszką życia. Taką, żeby była na odpowiednim poziomie i nie hamowała mojej kariery, lecz przeciwnie, mogła ją ułatwić. Poznałem pewną dziewczynę, która odpowiada tym warunkom. Doszliśmy do porozumienia zarówno z nią, jak i z rodzicami. - Ale co to ma wspólnego z pańskim przyjazdem do Szczecina? - Zaraz do tego dojdę. Moi przyszli teściowie są ludzmi ogólnie szanowanymi. Może trochę starych zasad. Są bogaci, postanowili nam dopomóc w pierwszych latach naszego małżeństwa. Otrzymamy mieszkanie, samochód, moja żona będzie dostawała pewną sumę pieniędzy na swoje osobiste wydatki i na ubranie. Sam pan rozumie, że w tej sytuacji w moim interesie nie leżało wywoływanie jakiegokolwiek skandalu. A obawiałem się, że może do niego dojść. Hanka, panna Wróblewska, jest taka nieopanowana. Poza tym... Poza tym ma moje listy. - Jakie listy? -.To był mój błąd. Poważny błąd. Nie mogę sobie tego darować do dziś dnia. Zachowałem się jak smarkacz. Otóż na pół roku przed skończeniem politechniki byłem ną Zląsku, na dwumiesięcznej praktyce. Właśnie w hucie Batory , gdzie i teraz pracuję. Byłem wtedy na tyle lekkomyślny, że napisałem do panny Wróblewskiej kilka listów. No, oczywiście, nie wspomniałem w nich ani słówkiem o naszym przyszłym małżeństwie, ale treść i forma tych listów była taka, że gdyby dostały się one w ręce mojej narzeczonej lub do rąk przyszłych teściów, mogłyby być niewłaściwie zrozumiane. A pragnąłbym uniknąć wszelkich nieporozumień z rodziną, do której zamierzam wejść. - Więc pan spodziewał się, że panna Wróblewska będzie go szantażowała tymi listami. Tak? - Szantażowała - inżynier był ostrożny - to może za ostre słowo. Ona nie przywiązywała specjalnej wagi do pieniędzy. Zresztą po zawarciu małżeństwa byłbym nawet skłonny, dla świętego spokoju, dać jej jakąś sumę. Naturalnie w granicach rozsądku. Natomiast te listy musiałem dostać z powrotem. Bałem się, że ta wariatka, kiedy dowie się o moim zamierzonym małżeństwie, narobi szumu. Ludzie potrafią być bardzo życzliwi i powiedzieć jej o moich projektach. Hanka zawsze otaczała się bandą różnych indywiduów, którzy chętnie by mi zaszkodzili, choćby tylko dla samej satysfakcji zrobienia komuś na złość. Otóż, powtarzam, obawiałem się, że pewnego dnia Wróblewska dowiedziawszy się o wszystkim, włoży listy w dużą kopertę i wyśle pod adresem rodziny mojej narzeczonej. Postanowiłem odzyskać te tak ważne dla mnie dokumenty i dlatego przyjechałem do Szczecina. - Zobaczyć się z panną Wróblewską i odebrać od niej listy? - Nie. Nie chciałem z nią się zobaczyć. Nie mam zdrowia, żeby Wysłuchiwać jakichś histerycznych wymówek lub być świadkiem spazmów. Dziękuję za tę przyjemność. Miałem klucz do mieszkania - tu Banaszkiewicz sięgnął do kieszeni, wyjął kółko z pękiem kluczy, odczepił jeden i podał porucznikowi - proszę, może pan sprawdzić, że nie kłamię. Klucz pasuje do mieszkania Wróblewskich. Postanowiłem wejść do mieszkania wtedy, kiedy nikogo tam nie będzie, i zabrać te listy. Wiedziałem, gdzie są schowane. - To przecież byłaby kradzież. - Skądże - oburzył się inżynier. - Wziąłbym tylko listy. Są moje. Ja sam je pisałem. Mam prawo je odebrać. - Ale po co pan je pisał? - Już raz przyznałem, że była to skrajna lekkomyślność z mojej strony. Ale też głupotą byłoby zmieniać dziewczynę na pół roku przed końcem studiów i ostatecznym wyjazdem ze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|