[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wość. R L T Utkwione w nim oczy były przyjazne. Nie potrafił rozmawiać z rodziną, przyja- ciółmi, kolegami z pracy. Dziewczyna mająca oderwać go od kłopotów okazała się oso- bą, która mogła mu pomóc w stawieniu czoła rzeczywistości. Potarł oczy dłonią. - Widziałem go rano w telewizji. Omawiał ceny ropy, sytuację dolara australijskie- go, kryzys w nieruchomościach itp. Flirtował z prezenterką i zajął tak dużo czasu, że z trudem zmieściła się prognoza pogody. Nic niezwykłego w tym nie było. Po raz pierwszy w życiu wydał mi się... wątły. - Wątły? Rozejrzał się, jakby zapominając, że nie jest sam. - Teraz, kiedy powiedziałem to głośno, widzę, jaki to absurd. Słuchaj, możemy o tym nie mówić? Nie musimy rozmawiać o piłce nożnej. Możemy o butach, lakierze do paznokci, czekoladzie. - Chcę o tym rozmawiać. Znasz swojego ojca. Wydawał ci się zmieniony. Niepo- kój o niego nie jest absurdalny. Jest ludzki. I wiesz co? Pasuje do ciebie. - Niepokój pasuje do mnie? - Bycie ludzkim do ciebie pasuje. Aagodzi te wszystkie ostre krawędzie. Cameron potarł brodę, wpatrując się badawczo w niezwykłą kobietę u swojego bo- ku. Zastanawiał się, czym zasłużył sobie na spotkanie jej właśnie dziś rano. Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami. Widać w nich było zainteresowanie i niepokój. - Czy twoja rodzina się martwi? - Jestem pewien, że nic nie podejrzewa. Wiedział, że w przeciwnym razie dzwoniliby do niego, każąc mu przyjechać. Zmarszczyła brwi i drążyła: - Zapytałeś o to wprost swojego tatę? Cameron wziął głęboki oddech. Nigdy w życiu, za żadne pieniądze... - Byłoby to trudne, biorąc pod uwagę, że nie rozmawiamy od około piętnastu lat. Przygryzła wargę. W końcu zapytała: - Celowo? R L T To było właściwe pytanie. Nikt nie wiedział, ile go kosztowało utrzymanie w ta- jemnicy przed rodziną przyczyn niewidywania tego człowieka. Powoli skinął głową. - Dlaczego sądziłam, że dla niego pracujesz? - Pracują dla niego Brendan i Dylan. Ja nigdy nie pracowałem. I nie będę. - Ale miałeś taki zamiar? Dyplom na wydziale ekonomi i szkoła handlowa na Harvardzie. Przyznam się, że kiedyś podsłuchałam twoją rozmowę z Callumem Tu- ckerem. Zapamiętałam ją, bo on powiedział, że zostanie technikiem w zespole rocko- wym. Roześmiał się serdecznie. - Callum jest ortodontą. A ja nie poszedłem do szkoły handlowej. Zostałem inży- nierem budowlanym. Po kilku latach pracy w tej dziedzinie założyłem firmę dewe- loperską. - Jestem pod wrażeniem. Callum ortodontą. Napięcie zmalało. Serdeczny śmiech Camerona rozległ się w ciszy nocy, a na twa- rzy Rosie pojawił się lekko zawstydzony uśmiech. - Co to takiego, ta inżynieria budowlana? - zapytała. - Ostrzegam cię, że większość ludzi głupieje, kiedy zaczynam mówić o systemach budowlanych, działaniu sił lateralnych, sił nośnych i sił oporu w przypadku różnych ob- ciążeń. - Ja też nie widzę zdumionych twarzy, kiedy w podnieceniu zaczynam mówić o chemicznym składzie ciał niebieskich. - Przepraszam, czy coś mówiłaś? - zapytał. Uderzyła go w ramię. - To wcale nie jest śmieszne. - Daj spokój, dość zabawne. - Może trzymajmy się tematu inżynierii. - Chętnie. Spojrzała na niego obojętnie. R L T - Rodzina Kellych jest szczęśliwa, kiedy ludzie łączą ich nazwisko z różnoraką działalnością. To chyba ma związek ze skrajną nędzą, jakiej doświadczyli jej przodko- wie. - Chleb bez masła nawet w niedzielę? - Coś w tym rodzaju. Ale serio mówiąc, szkoła handlowa oszczędziłaby mi dużo czasu, który zmarnowałem, zanim moja firma stała się rentowna. - Szkoła ma znaczenie tylko do pewnego momentu. W końcu musisz się zdać na łaskę wszechświata i czerpać zadowolenie z obranej przez siebie drogi. Cameron zastanowił się. Zawsze wszystko drobiazgowo planował, był wobec sie- bie niezwykle wymagający i równie wiele wymagał od swoich pracowników. Jako sie- demnastolatek odciął się od świata, który znał. Dzięki temu sam do wszystkiego doszedł. Skinął głową i powiedział: - Jestem cholernie dumny z obranej drogi i moich osiągnięć. - To dobrze. Jej spojrzenie złagodniało, a uśmiech sprawił, że poczuł się, jakby okrywał go cie- pły koc. Znów czuł nieodparte pragnienie dotykania jej, przytulania i całowania. Co, do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|