[ Pobierz całość w formacie PDF ]
orientuje w jego rozmaitych upodobaniach. - To byłą sugestia Brittany. Ona i Paul chcieliby ci nieba przychylić z wdzięczności. Bardzo im pomogłeś, a kiedy zraniłeś sobie rękę... - Drobiazg. - Nawet po tym wróciłeś, żeby skończyć pracę. Dzięki tobie ich dziecko będzie miało piękny pokój. Więc pragnęli ci się jakoś odwdzięczyć. - Nie musieli tego robić. 96 Charlene Sands - Ale chcieli. Pewnie przygotują na kolację wszystko, co lubisz. Same smakołyki. Zbliżył się, uniósł palcem jej podbródek i rzekł: - Też tak sądzę. - Trey? - Maddie czuła, że robi jej się gorąco. - Ty jesteś jednym z nich - szepnął i pochylił głowę. Uznała, że nie powinna pozwolić na pocałunek. Cofnęła się. - Skreśl mnie ze swojej listy - powiedziała cicho. - Próbuję. - Przeciągnął dłonią po twarzy. W jego oczach malował się żal. - Problem w tym, że za tobą szaleję - wyznał. Maddie wzięła ciasto i wychodząc z kuchni mruknęła: - Może oboje jesteśmy szaleni. Lepiej być trochę zranionym niż okaleczonym na całe życie, pomyślał Trey, siedząc u Fullerów i popijając piwo. Wiedział, że tamtej nocy skrzywdził Maddie. Nie zamierzał się z nią kochać, lecz zmysły go poniosły. Ale niczego nie żałował. To była najpiękniejsza noc w jego życiu. Odrzucił Maddie, bo nie miał innego wyjścia. Zasługiwała na inne życie i solidniejszego partnera. Nie mógł zapomnieć rozpaczy w oczach umierającego ojca i jego ostatnich słów ostrzegających przed popełnieniem takich samych błędów. Dziś mijała kolejna rocznica jego śmierci, więc pamięć była tym żywsza. Dopiero na widok ciasta upieczonego dla niego przez Maddie dał Druga szansa 97 się porwać emocjom i omal jej nie pocałował. Głupio postąpił. Miała rację, że się cofnęła. Wejście w konfidencję z Treyem Walkerem to katastrofa dla każdej rozsądnej kobiety. Ta zaś była ostatnią, którą chciałby skrzywdzić. Na zewnątrz szalała burza, grzmiało i błyskało się. W salonie ogień płonął w kominku. Było przytulnie. Maddie siedziała na kanapie obok Paula i Jacka: Trzymała w ręku kieliszek szampana. Trey i Jack, jak wszyscy mężczyzni z rodziny Walkerów, nie uznawali napojów z bąbelkami, więc pili piwo. - Czas na toast. - Paul stanął obok żony. - Zdrowie Treya, naszego przyjaciela, bez którego nie wykończylibyśmy pokoju dla dziecka, człowieka, który wrócił do pracy nawet po tym, jak próbowaliśmy go zabić belką - zażartował. - Za prawdziwą przyjazń! - Albo głupotę - wtrącił Jack i wszyscy się roześmiali. - Jeśli urodzi nam się chłopiec - zaczęła Brittany, spoglądając czule na Treya - damy mu drugie imię po tobie. Trey uśmiechnął się ciepło do przyjaciół. - Za Treya Walkera - powtórzył Paul. - Dziękuję - odrzekł wzruszony. - Czuję się zaszczycony. - Z trudem znajdował właściwe słowa. Spojrzał na Maddie i napotkał jej wzrok, znów pełen oczekiwania i nadziei. - Czas na kolację. Chodzcie do jadalni - zaprosiła Brittany. Trey odczekał, aż wszyscy wyjdą z salonu. Chciał ze- 98 Charlene Sands brać myśli. Zapach poziomek uświadomił mu, że razem z nim została Maddie. - Nie ma w tobie stałości? - szepnęła mu do ucha. - Jesteś bardzo lojalnym przyjacielem. Nie opuszczasz bliskich ludzi w potrzebie. Rozumiem, dlaczego Paul i Brittany tak cię uwielbiają. Nim zdążył zareagować, znikła w jadalni. Pięknie wyglądała tego wieczoru. Z trudem przypominał sobie, czym było jego życie na ranczu, zanim się pojawiła. Dziś, choć próbowała to ukryć, widział w jej oczach rezygnację. Tak czy inaczej, uważał, że nie miała racji, porównując jego postawę wobec przyjaciół ze stosunkiem do związków z kobietami. To były dwie różne sprawy. Wszedł do jadalni z pewnym postanowieniem. Niezależnie od tego, jak bolesny będzie dla niego jej wyjazd, wytrzyma to. Nie istniała żadna nadzieja na wspólną przyszłość. - Kochasz ją? - spytała Brittany, wycierając ręce po myciu naczyń. - Kogo? - Trey rozejrzał się po pustej kuchni. Przyszedł tu, by jeszcze raz podziękować gospodyni domu za pyszną kolację, podczas której podano wszystkie jego ulubione potrawy. Brittany spojrzała na niego z irytacją. Domyślał się, że nie skończy rozmowy, nim się nie dowie wszystkiego. - Dobrze wiesz, że pytam o Maddie. Oboje nie odrywaliście dziś od siebie wzroku. Druga szansa 99 Wzruszył ramionami. - No więc, jak? - Nie mogę - odrzekł. Brittany oparła się o kuchenną ladę. Wyglądała tak pięknie, jak tylko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|