[ Pobierz całość w formacie PDF ]

orientuje w jego rozmaitych upodobaniach.
- To byłą sugestia Brittany. Ona i Paul chcieliby ci nieba przychylić z
wdzięczności. Bardzo im pomogłeś, a kiedy zraniłeś sobie rękę...
- Drobiazg.
- Nawet po tym wróciłeś, żeby skończyć pracę. Dzięki tobie ich dziecko
będzie miało piękny pokój. Więc pragnęli ci się jakoś odwdzięczyć.
- Nie musieli tego robić.
96
Charlene Sands
- Ale chcieli. Pewnie przygotują na kolację wszystko, co lubisz. Same
smakołyki.
Zbliżył się, uniósł palcem jej podbródek i rzekł:
- Też tak sądzę.
- Trey? - Maddie czuła, że robi jej się gorąco.
- Ty jesteś jednym z nich - szepnął i pochylił głowę. Uznała, że nie
powinna pozwolić na pocałunek. Cofnęła się.
- Skreśl mnie ze swojej listy - powiedziała cicho.
- Próbuję. - Przeciągnął dłonią po twarzy. W jego oczach malował się żal.
- Problem w tym, że za tobą szaleję - wyznał. Maddie wzięła ciasto i
wychodząc z kuchni mruknęła:
- Może oboje jesteśmy szaleni.
Lepiej być trochę zranionym niż okaleczonym na całe życie, pomyślał
Trey, siedząc u Fullerów i popijając piwo. Wiedział, że tamtej nocy
skrzywdził Maddie. Nie zamierzał się z nią kochać, lecz zmysły go
poniosły. Ale niczego nie żałował. To była najpiękniejsza noc w jego
życiu. Odrzucił Maddie, bo nie miał innego wyjścia. Zasługiwała na inne
życie i solidniejszego partnera.
Nie mógł zapomnieć rozpaczy w oczach umierającego ojca i jego
ostatnich słów ostrzegających przed popełnieniem takich samych błędów.
Dziś mijała kolejna rocznica jego śmierci, więc pamięć była tym żywsza.
Dopiero na widok ciasta upieczonego dla niego przez Maddie dał
Druga szansa
97
się porwać emocjom i omal jej nie pocałował. Głupio postąpił. Miała
rację, że się cofnęła. Wejście w konfidencję z Treyem Walkerem to
katastrofa dla każdej rozsądnej kobiety. Ta zaś była ostatnią, którą
chciałby skrzywdzić.
Na zewnątrz szalała burza, grzmiało i błyskało się. W salonie ogień płonął
w kominku. Było przytulnie. Maddie siedziała na kanapie obok Paula i
Jacka: Trzymała w ręku kieliszek szampana. Trey i Jack, jak wszyscy
mężczyzni z rodziny Walkerów, nie uznawali napojów z bąbelkami, więc
pili piwo.
- Czas na toast. - Paul stanął obok żony. - Zdrowie Treya, naszego
przyjaciela, bez którego nie wykończylibyśmy pokoju dla dziecka,
człowieka, który wrócił do pracy nawet po tym, jak próbowaliśmy go
zabić belką - zażartował. - Za prawdziwą przyjazń!
- Albo głupotę - wtrącił Jack i wszyscy się roześmiali.
- Jeśli urodzi nam się chłopiec - zaczęła Brittany, spoglądając czule na
Treya - damy mu drugie imię po tobie.
Trey uśmiechnął się ciepło do przyjaciół.
- Za Treya Walkera - powtórzył Paul.
- Dziękuję - odrzekł wzruszony. - Czuję się zaszczycony. - Z trudem
znajdował właściwe słowa.
Spojrzał na Maddie i napotkał jej wzrok, znów pełen oczekiwania i
nadziei.
- Czas na kolację. Chodzcie do jadalni - zaprosiła Brittany.
Trey odczekał, aż wszyscy wyjdą z salonu. Chciał ze-
98
Charlene Sands
brać myśli. Zapach poziomek uświadomił mu, że razem z nim została
Maddie.
- Nie ma w tobie stałości? - szepnęła mu do ucha. - Jesteś bardzo lojalnym
przyjacielem. Nie opuszczasz bliskich ludzi w potrzebie. Rozumiem,
dlaczego Paul i Brittany tak cię uwielbiają.
Nim zdążył zareagować, znikła w jadalni.
Pięknie wyglądała tego wieczoru. Z trudem przypominał sobie, czym
było jego życie na ranczu, zanim się pojawiła. Dziś, choć próbowała to
ukryć, widział w jej oczach rezygnację. Tak czy inaczej, uważał, że nie
miała racji, porównując jego postawę wobec przyjaciół ze stosunkiem do
związków z kobietami. To były dwie różne sprawy.
Wszedł do jadalni z pewnym postanowieniem. Niezależnie od tego, jak
bolesny będzie dla niego jej wyjazd, wytrzyma to. Nie istniała żadna
nadzieja na wspólną przyszłość.
- Kochasz ją? - spytała Brittany, wycierając ręce po myciu naczyń.
- Kogo? - Trey rozejrzał się po pustej kuchni. Przyszedł tu, by jeszcze raz
podziękować gospodyni
domu za pyszną kolację, podczas której podano wszystkie jego ulubione
potrawy. Brittany spojrzała na niego z irytacją. Domyślał się, że nie
skończy rozmowy, nim się nie dowie wszystkiego.
- Dobrze wiesz, że pytam o Maddie. Oboje nie odrywaliście dziś od siebie
wzroku.
Druga szansa
99
Wzruszył ramionami.
- No więc, jak?
- Nie mogę - odrzekł.
Brittany oparła się o kuchenną ladę. Wyglądała tak pięknie, jak tylko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl