[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prawdziwy dom.
Kate westchnęła. Choć raz obie z ciotką pragnęły tego
samego.
- Nie zapominaj, że mała ma babcię, z którą jest bardzo
blisko związana.
- W Winston Hall wystarczy miejsca dla wszystkich.
- Chcesz, żeby Brenda Farrell tu zamieszkała na czas
wizyty?
- Zrobię wszystko, abyśmy znów byli rodziną.
Trent przyjechał do domu na kilka minut przed
pojawieniem się gości. Zaledwie zdążył się przywitać, kiedy
na podjazd wjechał stary chevrolet Brendy. Guthrie poszedł
otworzyć drzwi, a pozostali zebrali się w wejściu, aby powitać
Christę i jej babcię. Po chwili ujrzeli Brendę, która delikatnie
popychała niechętnie idącą dziewczynkę. Stara rezydencja z
wielkim holem i imponującymi kręconymi schodami musiała
zrobić na nich wielkie wrażenie. Christa trzymała kurczowo
babcię za rękę i rozglądała się niepewnie wokół.
- Witamy w Winston Hall. Mam nadzieję, że miałyście
dobrą podróż - powiedział Trent.
- Dziękuję, nawet bardzo. Christa, co chciałabyś
powiedzieć państwu?
Kate ścisnęła mocno dłoń Trenta.
- Dziękuję za zaproszenie - powiedziała Christa
nieszczerym tonem.
- Bardzo się cieszymy z waszego przyjazdu. Może
chciałybyście się odświeżyć?
- Nie - burknęła dziewczynka nieprzyjaznym tonem.
- Masz ochotę, aby twoja mama pokazała ci twój pokój? -
spytała ciotka Mary Belle ze łzami w oczach.
Christa rzuciła jej wrogie spojrzenie.
- Jestem twoją ciotką. Nazywam się Mary Belle. To twój
dom. Mieszkałaś tu przez trzy pierwsze miesiące swojego
życia i bardzo cię wszyscy kochaliśmy.
- Nie pamiętam. Babcia powiedziała mi, że biologiczna
matka nie oddała mnie. Ktoś podobno mnie ukradł.
Kate pokiwała potakująco głową. W oczach stanęły jej
łzy, nie była w stanie wydusić z siebie słowa, tak była
zdenerwowana.
- Bardzo cię kochaliśmy.
- Nie jestem Mary Kate. Przykro mi, że porwano wasze
dziecko. Ja was nie pamiętam, i pani też - dodała, spoglądając
na Mary Belle.
- To nie szkodzi. Najważniejsze, że będziemy mogli się
poznać.
- Babcia obiecała mi, że mnie od niej nie zabierzecie.
- Ależ oczywiście.
- Chcielibyśmy, aby Brenda była również częścią naszej
rodziny - dodał Trent.
Wyraz na twarzy Christy natychmiast uległ zmianie. Znikł
cały niepokój i zagościła na niej ciekawość.
- Nigdy nie widziałam takiego dużego domu. Jest bardzo
stary, prawda?
- I to jak. Może Trent i Kate oprowadzą cię po rezydencji,
a my tymczasem wypijemy herbatkę.
- Mogę, babciu?
- Oczywiście - odparła Brenda.
- Co byś chciała obejrzeć najpierw?
- Nie wiem. Czy kiedy tu mieszkałam, miałam swój
pokój?
- Miałaś wspaniały pokoik dziecinny.
- A co tam teraz jest?
Kate spojrzała pytająco na Trenta.
- Nic się nie zmieniło. Choć ciotka Mary Belle
przygotowała i wspaniale urządziła dla ciebie nowy większy
pokój.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
- Mogę zobaczyć oba?
- Jasne.
Trent wyciągnął rękę do córki, która podała mu bez
wahania dłoń, po czym ruszyli kręconymi schodami na górę.
Kate szybko pożałowała, że nie posłuchała głosu rozsądku
i pozwoliła urządzić ciotce tak ekstrawaganckie przyjęcie
urodzinowe. Kiedy je przygotowywały, pomyślała, że
rozmach rodziny Winstonów, który ją zawsze przerażał, może
spodobać się Chriście. Zaproszono ponad pięćdziesięciu gości,
grała orkiestra na żywo, był klaun, magik, kelnerzy,
półtorametrowej wysokości tort urodzinowy i morze
prezentów, którymi można by obdzielić pół szkoły.
- Nie wiem, czy królowa Anglii mogłaby się poszczycić
takim przyjęciem urodzinowym - zażartował Trent, obejmując
ramieniem swoją byłą żonę. - Nie sądzisz, że ciotka trochę
przesadziła?
- Masz rację. Popatrz na Christę. Chyba zle się tu czuje.
- Tak bardzo mi przypomina ciebie. Jej uśmiech i
nieśmiałość.
- Udaje, że się cieszy, ale to wszystko ją przytłacza. Czy
to będzie bardzo niegrzeczne, jeśli zabierzemy ją z tego
cyrku?
- Do diabła z manierami. Zostawmy ciotce problem. Na
pewno potrafi wytłumaczyć gościom, dlaczego rodzice
porwali Christę z przyjęcia przed jego zakończeniem.
- Co robimy?
- Zapytaj Christę, czy wybierze się z nami na przejażdżkę,
a ja poproszę o pozwolenie Brendę.
Kate ruszyła, torując sobie drogę pomiędzy tabunem
dzieci pożerających z zapałem tort i lody. Christa siedziała
pośrodku pokoju na krześle przypominającym tron, otoczona
prezentami, z których większości nawet nie rozpakowała. Kate
schyliła się i wyszeptała do córki:
- Masz ochotę na mały spacer?
- Tak - odparła, pośpiesznie wstając i podając matce rękę.
Przeszły przez pokój, udając, że nie słyszą wołania ciotki,
po czym pobiegły na werandę, gdzie czekał na nie Trent.
We troje ruszyli do garażu. Wsiedli do bentleya. Christa
usadowiła się wygodnie obok Kate. Nie zaprotestowała, kiedy
Kate otoczyła ją ramieniem.
- Dokąd jedziemy? - spytała.
- Chciałbym wam coś pokazać. To niedaleko stąd.
- Jeszcze jedna urodzinowa niespodzianka?
- Niezupełnie. To coś dla nas wszystkich, a szczególnie
dla Kate.
- Dla mnie? - zdziwiła się.
- Zapomniałam powiedzieć babci, że wychodzimy z
przyjęcia - zmartwiła się nagle Christa.
- Zapytałem ją o zgodę i nie miała nic przeciwko temu.
Będzie czekała na nas w Winston Hall.
- Co to za niespodzianka? Zdradz nam jakiś szczegół.
- Jest to coś, o czym Kate zawsze marzyła.
- Czy to jest wielkości pudełka na buty?
- Większe.
- Czy to zwierzę, roślina czy minerał? - Kate dołączyła do
gry.
- Na pewno nie zwierzę.
- Co to może być? Pomyśl, czego zawsze pragnęłaś? -
dopingowała dziewczynka.
- Zawsze pragnęłam ciebie - słowa wyniknęły się
bezwiednie z ust Kate.
Christa obrzuciła ją uważnym spojrzeniem.
- Przykro mi, że twoje dziecko zostało porwane... to
znaczy ja. Pewnie za mną tęskniłaś. Tak mówiła babcia, i że
chcielibyście, żebym znów była waszą córką.
- To prawda. Chcielibyśmy być twoimi rodzicami.
- Ale nie będę musiała mówić do was: mamo, tato?
- Możesz do nas mówić, jak tylko chcesz.
Dokąd jedziemy? - zastanawiała się Kate. Myślała, że
pojadą do centrum, ale skierowali się na przedmieścia do
dzielnicy willowej. Kiedy skręcili w Madison Avenue,
poczuła ukłucie w sercu. To niemożliwe. To tylko zbieg
okoliczności. Kiedyś marzyłam o własnym domu ale...
- Spójrz, Kate, jaki ładny dom! - wykrzyknęła Christa,
wskazując starą rezydencję Kirkendallów. - Nie chciałam
powiedzieć, że nie podoba mi się Winston Hall, ale jest taki
duży, przytłaczający. Człowiek czuje się tam jak w muzeum.
Trent zaśmiał się szczerze, słysząc jej słowa.
- Gdzieś już to słyszałem - rzucił w kierunku Kate
znaczące spojrzenie i dodał: - Twoja mama kiedyś tak do mnie
powiedziała.
- Naprawdę? - zachichotała Christa.
- Tak.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział Trent, zatrzymując
auto na podjezdzie domu Kirkendallów. - Wejdzmy do środka.
- Co? - spytały równocześnie.
- To twoja niespodzianka!
- Nie rozumiem...
- Ten dom to niespodzianka dla Kate? - upewniła się
Christa i zaczęła radośnie podskakiwać. - Kupiłeś Kate dom!
- Jak to?
Christa chwyciła podekscytowana matkę pod ramię i
zawołała:
- Chodzmy do środka!
Kate jak w transie ruszyła do drzwi wejściowych z
uwieszoną u boku córką oraz Trentem, który eskortował ją z
drugiej strony.
- Zapraszam do środka. - Otworzył zamek kluczem.
- Przecież mieszkali tu jacyś ludzie... Chyba nie zmusiłeś
ich do wyprowadzki, aby podarować mi ten dom?
- Kupiłem tę rezydencję dziesięć lat temu.
Przebudowałem ją, odnowiłem i umeblowałem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl