[ Pobierz całość w formacie PDF ]

były takie... pociągające. A sir Elliot miał naprawdę nienaganne maniery.
Oczywiście, pomyślała Letty, z wysiłkiem tłumiąc entuzjazm, w takim
miejscu można bez przeszkód ćwiczyć się w eleganckiej powściągliwości.
Gdyby sir Elliot miał wygłosić więcej niż kilka zdań, zapewne szybko
zapadłoby milczenie.
Siedziała teraz na skraju ławeczki, tak że widziała profil sir Elliota. Ostat­
nie promienie zachodzącego słońca ślizgały się po powierzchni jego oczu,
okolonych czarnymi gęstymi rzęsami. Wyraźny zarys ust i zdecydowana
linia szczęki były podświetlone słońcem. Ale to nos zdradzał pochodzenie.
To był zgrabny, mocny nos. Prosty, agresywny, z rozszerzonymi noz­
drzami. Z takim nosem można było patrzyć na innych z góry. Zapewne
właśnie tak patrzyli jego przodkowie na jej przodków.
Ta myśl otrzeźwiła Letty. Usta zadrgały jej i smutkiem, i rozbawieniem.
Jeśli poza katastrofalnym poczuciem humoru miałajeszcze choć odrobinę
zdrowego rozsądku, powinna omijać sir Elliota z daleka. Zdążyła już za­
uważyć, że on jeden nie uległ czarowi lady Agathy Whyte, która przybyła,
by przygotować wesele Bigglesworthów. Mógł zwrócić uwagę na jakieś
jej towarzyskie potknięcia.
Gdy powóz znów podskoczył na wybojach, Mikrus, niedawno prze­
chrzczony na Pimpusia, spadł na podłogę. Eglantyna cmoknęła współczu­
jąco. Mikrus natychmiast wykorzystał okazję, wskoczył jej na kolana i spoj­
rzał żałośnie w oczy.
Eglantyna popatrzyła oczarowana. Z głębokim westchnieniem Mikrus
ułożył głowę na jej piersi. Biedaczka nie miała wyjścia. Pies wyćwiczył
swoje rozbrajające spojrzenie na najtwardszych sercach w teatrze. Eglan­
tyna po chwili wahania zaczęła głaskać go po łebku.
Oto kolejny śmiertelnik trafiony strzałą miłości do psa! -pomyślała Letty
o najnowszym podboju swojego towarzysza i zajęła się planem, który przy­
szedł jej do głowy, gdy usłyszała, jak Eglantyna mówi o rzeczach lady
Agathy.
Jedyną przeszkodą mógłby być list od lady Agathy, wyjaśniający, że
właśnie spędza miesiąc miodowy. Ten list i tak w końcu nadejdzie.
Nie trzeba było dużej wnikliwości, by zauważyć, że lady Agatha jest
kobietą z zasadami, co zresztą czyniło ją bezbronną wobec takich osób jak
Letty. Zawsze można było przewidzieć jej zachowanie. Lecz zanim list
nadejdzie, upłyną jeszcze trzy lub cztery dni, a wtedy Letty będzie już
daleko.
Mimo wszystko Letty była zadowolona, że nie zobaczy rozczarowania
Eglantyny. Dla tej miłej kobiety weselne przygotowania były bardzo waż­
ne.
Letty bezlitośnie zdusiła wyrzuty sumienia. Ci ludzie z pewnością nie
potrzebowali rzeczy lady Agathy, a Letty bardzo się one przydadzą. W su­
mie Bigglesworthowie nic na tym nie stracą, że wzięli ją za lady Agathę,
a Letty dużo zyska.
Jeżeli tylko jej się uda. A uda się, jeżeli będzie ostrożna. I będzie trzy­
mać się z dala od przystojnych mężczyzn z szerokimi ramionami, smukły­
mi dłońmi i ładnymi oczami, na których dnie żyło jeszcze wspomnienie
śmiechu.
Dlaczego tylko wspomnienie? - zastanawiała się.
Eglantyna dotknęła jej ramienia, rozpraszając te głupie myśli.
- Już prawie jesteśmy na miejscu, lady Agatho. Niech pani patrzy, oto
Hollies. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl