[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wody. - Przyprawiał mnie o mdłości!
- Jak śmiesz!? - krzyknęła Libby zszokowana jej słowami. - Nasz ojciec cię kochał i
był najwspanialszym człowiekiem, jakiego znałam.
Janet roześmiała się jej w twarz.
- Jesteś pewna? Masz na myśli, Ŝe kochał się mną popisywać, a do tego był
koszmarnie skąpy? Tylko ja wiem, ile trudu mnie kosztowało, Ŝeby mu wyciągnąć trochę
forsy. - Janet obrzuciła Libby zimnym spojrzeniem. - Nie dam się wam wykiwać, o nie.
- Ale ty jesteś podła! A nawiasem mówiąc, mamy zamontowane zamki w naszych
pokojach - powiedziała ni stąd, ni zowąd.
Janet wbiła w nią lodowaty wzrok.
- A Kemp zatrudnił prywatnego detektywa, Ŝeby ktoś miał cię na oku.
- Słucham? Co takiego? - Jej oczy stały się wielkie jak koła młyńskie.
- Co, nie spodziewałaś się tego? No widzisz, my takŜe potrafimy cię zaskoczyć.
UwaŜaj więc, co robisz i co mówisz. .. Violet z biura Kempa jest zdania, Ŝe i jej ojca dopro-
wadziłaś do ruiny. Wiesz coś o tym? On teŜ zmarł nagle na zawał serca.
- Bezczelne gnoje! - Ŝachnęła się Janet, po czym niemal wybiegła z pokoju.
Zatrzasnęła z hukiem drzwi swojej sypialni, ale słychać było, jak z furią wykrzykuje
jakieś pogróŜki i rzuca rzeczami o ścianę.
Libby zagryzła wargi. Fatalnie, poniosło mnie, pomyślała z wyrzutem. Miała być
ostroŜna, nie mówić niczego, co mogłoby wzbudzić podejrzenia tej jędzy. Ale jak moŜna
panować nad sobą, kiedy gadała takie rzeczy o ojcu. Przy tej kobiecie nie sposób nie stracić
nerwów. Libby pluła sobie w brodę, Ŝe w ogóle otworzyła usta. Zmartwiona, poszła do
kuchni, by zająć się kolacją. Miała nadzieję, Ŝe pozwoli jej to choć na chwilę odwrócić uwagę
od tych wszystkich kłopotów.
Gdy Curt wrócił pod wieczór, natknął się w drzwiach na Janet, która właśnie
opuszczała dom. W ręku ściskała mocno sporych rozmiarów walizkę.
- Dokąd tak się spieszysz?
Macocha obrzuciła go lodowatym spojrzeniem, a potem odwróciła się w stronę
kuchni.
- Dokądkolwiek, gdzie nie będę musiała obcować z twoją siostrą. Znajdę sobie w
mieście jakiś pokój w motelu. Za dzień lub dwa zgłosi się do was mój adwokat.
- Świetnie się składa, bo właśnie miałem powiedzieć ci to samo. Gdy byłem w pracy,
zadzwonił do mnie Kemp, by poinformować, Ŝe jest juŜ w posiadaniu kilku niezwykle inte-
resujących informacji na twój temat.
Janet nic nie odpowiedziała, ale Curt dostrzegł, jak blednie i jak jej twarz napina się.
- No wiesz, w związku z twoją pracą w domu opieki - ciągnął dalej, udając cały czas
spokój i obojętność.
Bez słowa przeszła obok niego i skierowała się do swojego srebrnego mercedesa. W
szaleńczym pośpiechu rzuciła do bagaŜnika walizkę i po chwili ruszyła z piskiem opon.
- No widzisz, i tym sposobem sprawa jest załatwiona - powiedział Curt do siostry,
wchodząc do kuchni. - JuŜ tu nie wróci.
- Sama nie wiem, czy to nie błąd, tak ją odprawić. Poniosło mnie i wygadałam się o
tych zamkach w naszych pokojach i... o ojcu Violet - dodała ze skruchą. - I detektywie.
- Dobrze jest, zrobiłem, co kazał Kemp.
- A co kazał Kemp?
- Powiedzieć jej, Ŝe są dowody na jej podejrzaną działalność w domu opieki. Wiedział,
Ŝe zaraz potem się zmyje.
- A mnie przykazał najwyŜszą ostroŜność. Miałam takie wyrzuty sumienia...
- No, to moŜesz juŜ odetchnąć. Padam z nóg, strasznie się dziś narobiłem. Na
północnym krańcu rancza wylała rzeka. Nieźle, co? Najpierw susza przez cztery lata, a teraz
powódź. Co dzisiaj zaserwujesz na kolację?
- Pieczeń wieprzową, sałatkę kartoflaną i nadziewane droŜdŜowe bułeczki. Pasuje?
Curt łakomym wzrokiem patrzył, jak siostra z namaszczeniem nakłada jedzenie na
talerze.
- Bardzo pasuje. Nie wiem, czy juŜ słyszałaś, ale Jordan ma zamiar porwać cię w
przyszłym tygodniu do kina.
Libby prawie upuściła salaterkę.
- Jesteś pewien, Ŝe to mnie zabiera na film?
- Spokojnie. - Uśmiechnął się szeroko, widząc jakie to na niej zrobiło wraŜenie. - To
chyba naturalna kolej rzeczy... jak juŜ facet zaczyna całować kobietę.
- Skąd o tym wiesz? - Odwróciła się do niego raptownie. Jej twarz była purpurowa.
- Właściwie nie wiedziałem, ale teraz juŜ wiem. _ Roześmiał się głośno.
- O, jacy wy jesteście straszni! - krzyknęła rozzłoszczona Libby. Ale chwilę później
pomyślała z zadowoleniem, Ŝe widocznie z Julie to Ŝadna powaŜna sprawa, inaczej Jordan nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl