[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ny węgiel wyjęty z płomieni, morze w swym niezmąconym spokoju oczekiwało zbliżenia się płomiennej kuli. Dwa razy Jim chciał przemówić, ale powstrzymał się; nareszcie jak gdyby znalazł formułę rzekł: Będę wierny, będę wierny powtórzył, nie patrząc na mnie, ale pozwalając po raz pierwszy błąkać się swemu oku po tej powierzchni wód, których błękit przeszedł w purpurę w ogniu zachoóącego słońca. Ach! Jakimże on był romantykiem. Przypominały mi się słowa Steina: Zanu- rzony w niszczących żywiołach!& Podążać za swym marzeniem, podążać wiecznie zawsze, usque ad finem& Był romantykiem! Kto odgadnie, jakie kształty, zjawiska, jakie ukojenie wióiał w tych blaskach zachodu?& Malutka łódeczka odczepiła się od mego statku i zbliżała się, by mnie zabrać. A przy tym jest Jewel! rzekł. Drgnąłem, wyrwany z tej ciszy ziemi, nieba, morza, chłonącej wszystkie moje myśli. Jest Jewel! powtórzył. Tak szepnąłem. Nie potrzebuję mówić, czym ona dla mnie jest ciągnął dalej Wióiałeś sam, przyjóie czas, że zrozumie& Mam naóieję przerwałem mu. Ona mi także wierzy szepnął i nagle zmieniając ton, spytał. Ciekawym, kiedy my się zobaczymy? Nigdy chyba ty stąd wyjeóiesz odparłem, unikając jego wzroku. Nie zdawał się zóiwiony, milczał przez chwilę. A więc żegnam rzekł może tak i lepiej. Uścisnęliśmy sobie ręce, a ja poszedłem do łódki, czekającej z nosem na brze- gu. Mój statek rozwinął już żagle i drgał na purpurowym morzu, cały zabarwiony różowym odcieniem. Czy wrócisz prędko do domu? spytał Jim, gdym wchoóił do łoói. Zapewne za rok, jeżeli żyć będę odparłem. Plusnęły wiosła, raz, drugi. Jim, stojąc na brzegu, podniósł głowę. Powieó im& zaczął. Dałem znak luóiom, by wiosłować przestali i czekałem ze zóiwieniem. Powie- óieć co? Na wpół zanurzona w woóie błyszcząca kula rzucała wprost na niego swe promienie, wióiałem krwawe blaski w jego oczach, patrzących na mnie smutnie. Nie, nic! rzekł i ruchem ręki wysyłał łódkę w dal. Lord Jim 134 Nie spojrzałem już na brzeg, dopóki się nie znalazłem na pokłaóie mego statku. Słońce tymczasem zupełnie zaszło. Wschód tonął w zmierzchu, wybrzeże ze swym morzem skał, było prawie czarne, jakby otwierało wrota dla zbliżającej się nocy; za- chód gorzał purpurą i złotem, jedna tylko oderwana czarna chmura płynęła po nim, rzucając cień na wodę; ujrzałem raz jeszcze Jima, patrzącego na przygotowujący się do drogi statek. Dwaj półnaóy rybacy zbliżyli się ku niemu, gdy tylko się oddaliłem; zapewne przelewali w uszy białego Lorda wszystkie swe nęóe, bóle, cierpienia, a on słuchał, przejmował się tym, bo czyż to nie było cząstką tego szczęścia, na które on, jak mówił zasłużył. (& ) Ciemne ich postacie prędko zatarły się w zmroku, dłużej był wióialny ich opiekun. Od stóp do głów biało oóiany, odrzynał się długo na tle ciemnej nocy z morzem u swych stóp i okazją u boku jeszcze zakwefioną. I cóż myślicie? Czy była jeszcze zakwefiona? Ja nie wiem. Dla mnie ta biała postać w ciszy wybrzeża i morza zdawała się stać w samym sercu wielkiej zagadki. Z obłoków szybko spływał mrok na jego głowę, znikł już grunt spod jego nóg, a on sam wydawał się nie większy od óiecka stał się plamą malutką plamką, zdawał się wchłaniać w siebie ostatnią jasność zapadłego w ciemność świata. I nagle straciłem go z oczu& Tymi słowy zakończył Marlow swe opowiadanie. Audytorium jego rozpierzchło się natychmiast. Luóie parami lub pojedynczo opuszczali werandę, nie tracąc czasu, nie robiąc żadnych uwag, jak gdyby ostatni obraz tej niedokończonej historii, sam ton opowiadającego czynił dyskusję zbyteczną, a komentarze niemożliwe. Każdy z nich unosił swe wrażenie, jak jakąś tajemnicę; ale pomięóy słuchaczami był jeden czło- wiek, mający usłyszeć ostatnie słowo tej historii. Przyszło do niego we dwa lata póz- niej, w grubym pakiecie, zaadresowanym prostym pismem Marlowa. Uprzywilejowany człowiek otworzył pakiet, przejrzał papiery, złożył je na stole i podszedł do okna. Mieszkał pod samym dachem wysokiego gmachu i wzrok jego mógł sięgać daleko, jak gdyby znajdował się na szczycie latarni morskiej. Pochyłości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|