[ Pobierz całość w formacie PDF ]

* Nie przejmuj się tym, zadzwonię do niego i załatwię ci intensywny kurs, masz chyba dobry
nos?
Czas płynął, Skarphedin nagle usiadł z powrotem na krześle. Znaki Majów. Czyżby Fredric
wspomniał coś o ich odczytaniu wczoraj, podczas tej tak fatalnej w skutkach kolacji? O co
mogło chodzić, czy nie powinien poprosić poza tym młodego pana Drum, by zadzwonił do
Anny? Zastygł z wyrazem zamyślenia na twarzy, Fredric zapytał, czy nie miałby ochoty napić
się czegoś jeszcze, może trochę wody mineralnej? Potrząsnął zdecydowanie głową.
* Symbole Majów * powiedział powoli. * Powiedziałeś, że coś odkryłeś...
Jeszcze nie zdążył skończyć zdania, a Fredric Drum już rozłożył przed nim cały stos arkuszy
pokrytych tajemniczymi symbolami i zapisanych komentarzami, co to takiego? Odsunął się
od stołu jeszcze dalej, zmarszczki na czole stały się głębsze, zmrużył oczy i słuchał tego
chłopaka, kucharza, który z zapałem opowiadał, że zawsze bardzo interesował się martwymi
językami i badał je trochę na własną rękę, traktując to jako formę hobby. Zaprezentowane mu
znaki były symbolami Majów; dostrzegł to natychmiast, miały jednak w sobie coś
szczególnego, były nazwami dni w miesiącu, osiem dni, Fredric Drum poinformował także,
że określenia te odnosiły się również do konkretnych bogów, co było bardzo dziwne, zdaniem
Fredrica Drum, ale może tak właśnie miało być? Wszystkie nazwy wiązały się z
humorzastym bóstwem Chac Moolem.
Skarphedin słuchał uważnie, jego oczy przypominały wąskie szparki.
Nie podobało mu się to, co słyszał.
W ogóle nie podobała mu się cała ta sytuacja.
Fredric Drum, syn piekarza, nie powinien interesować się martwymi językami, w żadnym
wypadku, a mimo to siedział i słuchał, nie przeszkadzając mówcy, Fredricowi Drum, w
restauracji, która przechodziła gruntowny remont, ze wszystkich stron otaczali ich gwiżdżący
albo gawędzący ze sobą robotnicy; nie mógł nic zrobić wobec faktu, że siedzący przed nim
chłopak opowiadał mu o kulturze Majów, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na
świecie, tak kształtowała się rzeczywistość.
* Spójrz * powiedział Fredric i podniósł kartkę papieru * jeśli napisalibyśmy nazwy dni w tej
kolejności, wyglądałoby to w ten sposób:
Chuen Hib Akbal Caban
Muluc Oc Ohau Lamat
* Jak widać, Chac Mool. Jeśli ustawimy słowa w tej kolejności, ich pierwsze litery utworzą
jego imię. W ten sposób nie udałoby się oczywiście odczytać języka Majów. Człowiek, który
wykorzystał te
znaki, musiał być niezwykle zafascynowany bóstwem Chac Moo*lem. Czy znaki związane są
ze sprawą, nad którą pracujesz?
* Tak. * Głos Skarphedina zabrzmiał głucho.
* Ciężka sprawa?
Skinął głową, oczy miał teraz zupełnie zamknięte, czy powinien? Przez chwilę miał wrażenie,
że zaraz popłynie w jego głowie jakiś wielki wodospad; chciał opowiedzieć temu chłopakowi
o wszystkim, o swojej psychozie, o ciągłym lęku na myśl, że coś jest nie tak, jak powinno
być, że znajdował się w stanie, w którym czasami powątpiewał w rzeczywistość, czy to
mogło wydawać się dziwne? W końcu zbieg okoliczności był oszałamiający. Chciał też
mówić o sprawie, o tej dziwnej sprawie, która nie była już jego sprawą, a którą mimo to
musiał wyjaśnić; miał ochotę zwierzyć mu się, siedząc przy tym stole, temu chłopcu, z
którym z niewyjaśnionych powodów czuł wielką więz, czy zrozumiałby? Raczej nie, nie
teraz, przestraszyłby się, oddalił od szalonego detektywa. Powinien raczej zadzwonić do
psychiatry, doktora Sachmulda, i opowiedzieć mu
o istnieniu prawdziwego Fredrica Drum, psychiatra uspokoiłby go
i powiedział, że wszystko jest w najlepszym...
* .. .to bóstwo, Chac Mool, było bardzo niejednoznacznym bytem, Skarphedinie, delikatnie
to ujmując, czasami przedstawiano go jako pełnego życia i humoru starszego mężczyznę,
trzymającego w dłoniach owoc, który według niektórych znawców mitologii reprezentować
miał kulę ziemską, innymi razy był naprawdę straszliwy, domagał się krwawych ofiar, na
przykład od Majów Cotzumal*huapan.
Skarphedin słuchał uważnie i zorientował się po chwili, że lęk i wszystkie nieprzyjemne
uczucia zastępowane są stopniowo przez fascynację, stare kultury, zagadki? Chłopak wiedział
naprawdę dużo, czy te informacje mogły zbliżyć go do rozwiązania sprawy? Otworzył oczy i
w zamyśleniu skinął głową.
* Ach tak * powiedział * dwuznaczne bóstwo. Ale jak... hmmm... jak mam to ująć, jak
bywał przedstawiany w swoim brutalnym wcieleniu, gdy domagał się ofiar, czy były z tym
powiązane jakieś rytuały? Co działo się na przykład z ofiarami?
* Majowie Cotzumalhuapan, jeśli Chac Mool domagał się krwi, najczęściej wybierali
spośród siebie młodego mężczyznę, na ogół wspaniałego atletę. Mężczyzna był następnie
rozbierany do naga i umieszczany na ołtarzu, gdzie najwyższy kapłan dotykał jego ciała
papuzim piórem. Jeśli ofiara nie poruszyła się ani nie zmieniła nawet wyrazu twarzy pod
wpływem tego intensywnego łaskotania, nie mógł jej drgnąć żaden mięsień, wtedy uwalniano
takiego człowieka. Tłumaczono to, mówiąc, że Chac Mool jest zadowolony. Jeśli mężczyzna
natomiast chichotał, śmiał się albo w jakikolwiek inny sposób okazywał, że dotyk pióra ma na
niego jakiś wpływ, zmuszano go najpierw do wypicia czary silnie znieczulającego środka,
następnie odcinano mu głowę, ciało było natomiast rzucane psom albo topione w cenote.
Fredric Drum upił łyk wody mineralnej.
* Cenote? * Skarphedin czuł, że robi mu się zimno.
* Cenote * ciągnął Fredric * to rodzaj naturalnej studni, bardzo popularnej na półwyspie
Jukatan. Majowie używali ich jako zródeł pitnej wody albo wykorzystywali w obrządku
ofiarnym.
Skarphedin podniósł się gwałtownie z miejsca i zaczął spacerować wokół stołu, związek z
morderstwami był oczywisty, to, co mówił teraz Fredric, było niesamowite! Jak jednak
morderca...? Trzeba to było brać pod uwagę; papuzie pióro i czara, ucinanie głowy,
ukrywanie ciał w psiej budzie i cysternie? Dlaczego zabójca właśnie tak to robił? Czy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl