[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ruchu pozwalając, aby zimne powietrze zgasiło do końca niewczesną namiętność. Oddech stopniowo wracał do normy, serce przestało szaleńczo walić, osiągając równy rytm. Hank osuszył ciało ręcznikiem, który przypominał raczej wyszarzałą ścierkę i wrócił do pokoju. Wystarczyło mu jedno spojrzenie na niechlujne łóżko z pogniecioną pościelą, żeby stracił nadzieję na sen. Skierował wzrok w stronę niedużej wnęki, która w tym, oględnie mówiąc, skromnie umeblowanym lokum, służyła za szafę. Może stary Talbot miał dobry pomysł? Od dnia, kiedy ledwie zdążył uciec przed Sandrą Kellogg, Hank przestał bywać w Jubilee , ale przecież nie mógł unikać tego miejsca do końca życia. Chodzili tam wszyscy jego przyjaciele. Był to jedyny rozrywkowy klub, w którym utrzymywały się w miarę przystępne ceny. Poza tym, zupełnie niepotrzebnie obawiał się, że znów wpadnie na Sandrę. Było powszechnie wiadomo, że na ogól wolała miejsca bardziej ekskluzywne. Musiał to być czysty przypadek, że wtedy w sierpniu zajrzała do Jube . A nawet gdyby ją znów spotkał, to co z tego? Niemożliwe, żeby wciąż była nim zainteresowana. Dlaczego więc miałby sobie odmawiać kielicha czegoś mocniejszego i wieczoru między ludzmi? Doprawdy, nie było powodu, żeby siedzieć dzisiaj w tej motelowej norze. Po raz pierwszy od dawna poczuł przypływ optymizmu. Nawet podmuchy arktycznego wiatru, atakującego z każdej strony, nie popsuły mu nastroju. Sobotni drink z chłopakami był właśnie tym, czego potrzebował zmarznięty, samotny, przepracowany i porzucony przez rodzinę człowiek. Hej, przybyszu! zawołał ktoś od strony baru, gdy tylko Hank przekroczył próg Jubilee . Głos należał do wielkiego, tęgiego mężczyzny, który siedział na stołku za małym dla niego przynajmniej o dwa numery. Był to Junior Bowen. Cześć, Hank! Stary, gdzie się podziewałeś? Dawno cię nie było odezwał się chór mężczyzn. Pracowałem. To się nazywa mieć farta uzupełnił Junior. Tak, tak, Metcalf dodał Mike Randall. Nareszcie masz prawdziwą robotę. Jezdzisz teraz szykowną białą cysterną i zbierasz okoliczne plotki. Hank przysunął sobie krzesło i odezwał się teatralnym szeptem: Wiecie co? Zastanawiam się, czy nie rozkręcić własnego interesu. Niektóre z tych plotek mogą być cholernie intratne. Wszyscy ryknęli głośnym śmiechem. Miejcie się na baczności, chłopaki ostrzegł Junior. On może mieć teraz haka na każdego z nas! Posypały się kolejne żarty. Atmosfera w barze nie zmieniła się od ostatniej bytności Metcalfa, lecz tym razem odczuwał to szczególnie mocno. Barman podał mu kufel piwa i Hank łapczywie pociągnął pierwszy haust. Uważaj, Beau odezwał się gość, który właśnie wszedł. Coś mi się wydaje, że ten dzieciak jest mocno spragniony. Polej mu jeszcze, ja stawiam. Hank zerknął podejrzliwie na Tannera McNeila, lecz bez protestu pozwolił napełnić szklankę. Czyżbyś czegoś potrzebował, McNeil? Skądże znowu, Metcalf. Nic nie potrzebuję. A przynajmniej nie teraz dodał z chytrym uśmieszkiem. No, to już lepiej mruknął Hank. Pociągnął duży łyk piwa, świadom faktu, że wcześniej czy pózniej będzie musiał jakoś się zrewanżować. W Jube , jak widać, wszystko było po staremu. I bardzo dobrze. Całe jego życie stanęło ostatnio na głowie, więc świadomość, że barowe obyczaje nie uległy zmianie, działała krzepiąco. Tanner przestał się uśmiechać, a jego twarz przybrała wyraz szczerego zatroskania. Farmer pochylił się w stronę Hanka i poklepał go po ramieniu z delikatnością, która stała w wyraznej sprzeczności z jego potężną sylwetką. A teraz tak całkiem serio, Metcalf odezwał się poważnym tonem. Chciałbym postawić ci drinka i pogadać, żebyś mógł się wypłakać. Po to są przyjaciele, sam wiesz. Spokojnie, bracie dodał, widząc, że Hank zesztywniał. Nie chcę ci prawić morałów czy truć nad uchem. Raczej wyrazić współczucie i zapewnić o mojej sympatii, to wszystko. Nie potrzebuję niczyjej sympatii.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|