[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Czy przerost ambicji zawodowych zniszczył jej
małżeństwo? Nie zdążył zapytać, dlaczego się rozwiodła,
ponieważ odezwała się Lizzie.
- Czy tu są sarenki?
- Oczywiście. Całe stada.
Dojechali do łąki, na której rosło kilka drzew. Latem łąka
tonęła w kwiatach, ale teraz wyglądała szaro i smutno.
- Renifery też?
- Nie, tylko jelenie wirgińskie.
- Zobaczymy je?
- Może się uda, bo wieczorem przychodzą napić się wody
ze strumyka.
- Podoba się panu tutaj... - Ellin wróciła do przerwanego
wątku. - Nigdy nie chciał pan czegoś więcej?
Jack pomyślał, że według niej nie pragnąć więcej, znaczy
pragnąć mniej, a zatem trzeba wytłumaczyć Ellin, że jest w
błędzie. Spojrzał na nią i uśmiechnął się.
- Wcale nie twierdzę, że nie chcę więcej. Bardzo chcę.
Ale nie uważam, że muszę jechać gdzieś daleko, żeby to
znalezć.
- Aha.
Ellin została koło samochodu i z rozczuleniem patrzyła na
córkę, biegającą po łące jak ptak wypuszczony z klatki. Lizzie
oglądała wszystkie ładniejsze drzewa. Jack, z siekierą na
ramieniu, chodził za nią i poważnie zastanawiał się nad każdą
decyzją. Dziewczynka w zapale wybrała nawet
siedmiometrowy świerk! Jack nie krytykował jej otwarcie,
lecz zadawał pytania zmuszające do myślenia i podpowiadał
nasuwające się wnioski.
Ellin była pełna podziwu, bo naprawdę umiał postępować
z dziećmi. Czy zdobył tę umiejętność dzięki pracy w szkole?
A może po prostu jest z natury dobry? Niezależnie od
przyczyn działało to na nią ożywczo. Po rozwodzie unikała
bliższych kontaktów z mężczyznami, ponieważ uznała, że nie
nadaje się do małżeństwa. Jedni znajomi uważali, że za bardzo
zależy jej na karierze zawodowej, a ci pochłonięci pracą
wyrzucali, że poświęca za dużo czasu dziecku.
Były mąż zaliczał się do tej drugiej kategorii. Może gdyby
miał taki stosunek do dziecka jak Jack, sprawy przybrałyby
inny obrót. Gdyby kontakt z córką cieszył go zamiast
irytować, rozwiązanie wielu problemów byłoby łatwiejsze.
Gdyby wreszcie znalezli wspólny język jako rodzice, nie
musieliby rywalizować ze sobą.
Andrew przysługiwało prawo do regularnych odwiedzin,
lecz rzadko z niego korzystał. Zanim przeprowadził się do
Seattle, Ellin przypominała mu o ojcowskich obowiązkach.
Zbywał ją obietnicą, że spotkania będą częstsze, gdy Lizzie
podrośnie i przestanie go irytować. Taki egoista nie rozumiał,
że nawiązania bliskich kontaktów z dzieckiem nie wolno
odkładać na pózniej.
Jej rozmyślania przerwało wołanie:
- Już mamy!
Jack zamaszystym gestem wskazał zgrabne drzewko,
wokół którego biegało rozpromienione dziecko.
- Mamo! Aadna choinka?
- Zliczna. - Ellin podeszła i pociągnęła nosem. - Jak
pięknie pachnie.
- Sama wybrałam - pochwaliła się Lizzie, po czym
odwróciła do Jacka. - Może pan rąbać.
Jack porozumiewawczo mrugnął do Ellin, udał, że spluwa
na ręce, wziął wielki rozmach i po kilku potężnych
uderzeniach, krzyknął:
- Uwaga! - Zwierk padł na ziemię.
- To moja choinka - oznajmiła zachwycona Lizzie. -
Najpiękniejsza na świecie.
Pomagała Jackowi nieść, trzymając jedną gałązkę. Ellin
była zadowolona, że przyjechała. Wprawdzie z równowagi
wytrącił ją fakt, że siwobrody Zwięty Mikołaj okazał się
młodym i pociągającym mężczyzną, ale to niewielka cena za
radość córki.
Zresztą uspokoiła się już i doszła do wniosku, że przecenia
urok, jaki Jack na nią wywiera. Tak, w jego obecności mocniej
biło jej serce, lecz cóż z tego? To zrozumiałe po dwóch latach
samotności. Takie błyskawiczne zauroczenie prędko mija i
rzadko jest wzajemne.
Poza tym Jack więcej uwagi poświęcał dziecku.
Zachowywał się jak dobry wujaszek lub uczynny sąsiad.
Chciała, żeby tak zostało.
Czy aby na pewno?
Wycieczka bardzo się udała. Nie tylko znalezli piękną
choinkę, ale na dodatek w drodze powrotnej zobaczyli stadko
jeleni. Lizzie nie posiadała się z radości.
- Chcę zawsze tu mieszkać - oświadczyła stanowczo.
Ellin natychmiast zaczęła się martwić, co zrobi za trzy
miesiące, gdy nadejdzie pora kolejnej przeprowadzki.
W domu powitał ich szalejący z radości i ujadający szpic.
Jack wniósł drzewko i od razu umocował w metalowym
stojaku. W pokoju zapachniało lasem.
- Mamusiu, ubierzemy choinkę teraz? Pan Jack nam
pomoże. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl