[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dom dla siebie? Wprawdzie planowaÅ‚a ten wieczór przez caÅ‚y dzieÅ„, jednak stwierdzenie tego oczywistego faktu podekscytowaÅ‚o jÄ… jeszcze bardziej. CzuÅ‚a siÄ™ zdecydowanie rozpustna, zdecydowanie nieprzyzwoita. - Zgadza siÄ™ - potwierdziÅ‚a gardÅ‚owo. - Chcesz siÄ™ bawić w lotnicze sztuczki? Chcesz robić ze mnÄ… dzikie i nieprzyzwoite rzeczy? -Nie -zaprzeczyÅ‚, a jego gÅ‚os brzmiaÅ‚ jak przesuwany po piasku jedwab. PamiÄ™taÅ‚ pierwowzór tej sceny. Zanim Katy zdążyÅ‚a zmarszczyć brwi, wyjaÅ›niÅ‚: - ChcÄ™, żebyÅ› ty robiÅ‚a ze mnÄ… dzikie i nieprzyzwoite rzeczy. %7Å‚ar oblaÅ‚ caÅ‚e ciaÅ‚o Katy, od czubka gÅ‚owy po koÅ„ce palców nagich stóp. MyÅ›li, które szalaÅ‚y jej w gÅ‚owie, byÅ‚y bardziej niż gorÄ…ce. - Można to zaÅ‚atwić, pilocie. Pożądanie Connora wzrosÅ‚o. -A wiÄ™c... - zaczÄ…Å‚. - Czy jesteÅ› naga pod tÄ… kurtkÄ…? Katy, która caÅ‚y czas z trudem osÅ‚aniaÅ‚a siÄ™ poÅ‚ami miÄ™kkiej skóry, wymruczaÅ‚a: - BÄ™dziesz musiaÅ‚ sam siÄ™ przekonać. Connor podszedÅ‚ bliżej. - To brzmi jak propozycja nie do odrzucenia. - TakÄ… wÅ‚aÅ›nie miaÅ‚a być. ZatrzymaÅ‚ siÄ™. StaÅ‚a na stopniu, wiÄ™c ich oczy spotkaÅ‚y siÄ™ na równym poziomie. BÅ‚Ä™kitne oczy spoglÄ…daÅ‚y w zielone, zielone tonęły w bÅ‚Ä™kitnych. - No i co? - przekomarzaÅ‚a siÄ™. - Chcesz zobaczyć, co noszÄ™ pod spodem? - Mam ten zamiar - szepnÄ…Å‚ Connor. - Możesz być tego pewna. MówiÄ…c to przesunÄ…Å‚ palcem po podniesionym MILCZENIE ANIOAÓW 153 koÅ‚nierzu i wolno przeciÄ…gnÄ…Å‚ wzdÅ‚uż zapiÄ™tej kurtki. Nawet przez grubÄ… skórÄ™ Katy czuÅ‚a jego dotyk i pieszczotÄ™. ZadrżaÅ‚a w oczekiwaniu. Lekko odchyliÅ‚a gÅ‚owÄ™ i Å›ciÄ…gnęła wargi. Ta zmysÅ‚owa kobieca reakcja przyprawiÅ‚a Connora niemal o szaleÅ„stwo. - Och, Katy - szepnÄ…Å‚. MusnÄ…Å‚ grzbietem dÅ‚oni jej policzek i rozchylone wargi. Potem przesunÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„ wzdÅ‚uż linii szyi. Tym razem, kiedy dotknÄ…Å‚ kurtki, wsunÄ…Å‚ palce pod spód, a drugÄ… rÄ™kÄ… chwyciÅ‚ za klapÄ™ i z doprowadzajÄ…cym do obÅ‚Ä™du brakiem poÅ›piechu zaczÄ…Å‚ rozsuwać poty. Na widok nagich, nabrzmiaÅ‚ych piersi zaczÄ…Å‚ oddychać szybciej. Na widok wÄ…skiej talii przyspieszyÅ‚ mu puls. Na widok trójkÄ…ta zÅ‚otych wÅ‚osów jÄ™knÄ…Å‚. - Zamknij oczy - poleciÅ‚a Katy. A gdy siÄ™ wahaÅ‚, powtórzyÅ‚a: - Zamknij oczy. PosÅ‚uchaÅ‚ niechÄ™tnie, gdyż nawet na chwilÄ™ nie chciaÅ‚ tracić jej z oczu. Z niewiarygodnÄ… delikatnoÅ›ciÄ… Katy najpierw musnęła wargami, a potem mocno pocaÅ‚owaÅ‚a jego usta. JednoczeÅ›nie poÅ‚ożyÅ‚a jego dÅ‚onie na swoich piersiach. JÄ™k Connora zmieniÅ‚ siÄ™ w cichy pomruk. - Do licha, Katy - szepnÄ…Å‚. - Zabijasz mnie. -Dopiero zaczęłam. Możesz być tego... pewien. UrwaÅ‚a, gdy usta Connora siÄ™gnęły ku jej piersi. Przez nastÄ™pne kilka minut trudno byÅ‚o powiedzieć, kto kogo zabija. PocaÅ‚unki staÅ‚y siÄ™ bardziej gorÄ…ce i dzikie, pieszczoty coraz bardziej intymne.- Katy zdoÅ‚aÅ‚a Å›ciÄ…gnąć mu sweter przez gÅ‚owÄ™, by dÅ‚oÅ„mi i ustami siÄ™gnąć ku jego szerokiej piersi. Connor odszukaÅ‚ wszystkie sÅ‚odkie zagÅ‚Ä™bienia i wypukÅ‚oÅ›ci. WÅ‚aÅ›nie miaÅ‚a mu powiedzieć, że doprowadza jÄ… do szaÅ‚u, gdy pod wpÅ‚ywem pieszczoty smukÅ‚ych palców sÅ‚owa zmieniÅ‚y siÄ™ w gardÅ‚owy jÄ™k. 154 MILCZENIE ANIOAÓW - JesteÅ› taka podniecajÄ…ca, skarbie - tchnÄ…Å‚ w jej wargi- - Taka podniecajÄ…ca - powtórzyÅ‚ i pocaÅ‚owaÅ‚. Katy jÄ™knęła. Instynktownie podążyÅ‚a dÅ‚oniÄ… do guzika dżinsów Connora. MruknÄ…Å‚ coÅ› gardÅ‚owo i wyjaÅ›niÅ‚, co ma ochotÄ™ z niÄ… zrobić. - Tutaj. Na schodach - nalegaÅ‚a. - Jak chcesz. ZaczÄ…Å‚ zdejmować spodnie. Po chwili byÅ‚ nagi. PoÅ‚ożyÅ‚ Katy na schodach, przykryÅ‚ sobÄ… i zatonÄ…Å‚ w niej. Wygięła plecy w Å‚uk, wychodzÄ…c mu na spotkanie. OddaÅ‚a siebie mężowi. OddaÅ‚ siebie żonie. Po chwili Connor zaczÄ…Å‚ siÄ™ Å›miać. - Co w tym zabawnego? - zdziwiÅ‚a siÄ™ Katy. - Czy zdajesz sobie sprawÄ™ z tego, gdzie jesteÅ›my? -Tak. Na schodach - odparÅ‚a. -I wcale nie sÄ… takie wygodne. - Szczerze mówiÄ…c, nie. - PrzesunÄ…Å‚ siÄ™, by zająć mniej mÄ™czÄ…cÄ… pozycjÄ™. - DziÄ™ki Bogu, bo już myÅ›laÅ‚am, że tylko mnie siÄ™ tak wydaje. - Katy poruszyÅ‚a siÄ™ pod nim. Connor próbowaÅ‚ siÄ™ podnieść, nie zdoÅ‚aÅ‚ i upadÅ‚ z powrotem. Katy zachichotaÅ‚a. RozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ i spróbowaÅ‚ znowu. Tym razem wstaÅ‚, pociÄ…gajÄ…c jÄ… za sobÄ…. - MiÅ‚o bÄ™dzie siÄ™ przekonać, do czego sÅ‚użą łóżka - zauważyÅ‚a. - Skoro o łóżkach mowa... - PrzerzuciÅ‚ jÄ… przez ramiÄ™ i ruszyÅ‚ na górÄ™. Katy, wciąż w jego kurtce, pisnęła. Po chwili pochÅ‚onÄ…Å‚ jÄ… materac. Connor rzuciÅ‚ siÄ™ za niÄ… i przycisnÄ…Å‚ mocno. - Kocham ciÄ™ - szepnÄ…Å‚, patrzÄ…c jej prosto w oczy. MILCZENIE ANIOAÓW 155 I naprawdÄ™ kochaÅ‚a go bardziej niż kiedykolwiek. Janna powiedziaÅ‚a kiedyÅ›, że miÅ‚ość wystarczy. Przez pewien czas Katy byÅ‚a sceptyczna, lecz teraz już nic. MiÅ‚ość wystarczaÅ‚aby poÅ‚Ä…czyć dwoje ludzi, choćby nawet odnieÅ›li gÅ‚Ä™bokie rany. WystarczaÅ‚a, ponieważ byÅ‚a wszystkim, co mieli dla siebie mężczyzna i kobieta. I jak nigdy przedtem, podziwiaÅ‚a Connora. PatrzyÅ‚a, jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|