[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wanie sÅ‚owa jest takie wyczerpujÄ…ce. - Zpij dobrze. DziÄ™kujÄ™, że mi to opowiedziaÅ‚eÅ›. Nie byÅ‚o ci Å‚atwo... - WyjechaÅ‚em ze Stanów. WłóczyÅ‚em siÄ™ po Å›wiecie. Z nikim o tym nie rozmawiaÅ‚em. Nawet wtedy, gdy ta afera wybuchÅ‚a. Nie miaÅ‚em nikogo, na czyjej opinii by mi zależaÅ‚o. ZarumieniÅ‚a siÄ™. Przyjemnie byÅ‚o usÅ‚yszeć, że jej opinia jest dla niego ważna. - DziÄ™kujÄ™ - powtórzyÅ‚a półgÅ‚osem. - Umowa jest umowÄ… - rzekÅ‚ z powagÄ…. - A ty dotrzymujesz sÅ‚owa. - Zdecydowanie. Nie przestawali patrzeć sobie w oczy. Jennifer nie pamiÄ™taÅ‚a, kto pierwszy przerwaÅ‚ ten kontakt wzrokowy, ale oboje pojÄ™li przekazywany sygnaÅ‚. - Dobrej nocy, Jen. OdpowiedziaÅ‚a mu uÅ›miechem. Na pewno szybko nie zaÅ›nie. OkolicznoÅ›ci coraz mocniej pchaÅ‚y jÄ… ku temu mężczyznie. Tak mocno, że zapragnęła bliższego, jeszcze bardziej intymnego kontaktu. ChciaÅ‚a dotykać i być dotykana. NarastaÅ‚a w niej wrÄ™cz fizyczna niezaspokojona potrzeba, jakiej przedtem nie znaÅ‚a. ROZDZIAA SIÓDMY To tylko kwestia czasu i okolicznoÅ›ci. Nie mogÅ‚a siÄ™ nadziwić, że energia, którÄ… naÅ‚adowana byÅ‚a atmosfera w szpitalu, uchodzi uwagi caÅ‚ego personelu. Na przykÅ‚ad Wendy, która tego poniedziaÅ‚kowego popoÅ‚udnia wprowadziÅ‚a Andrew do gabinetu zabiegowego, lub Briana Wallace'a, który wszedÅ‚, gdy Jennifer zdejmowaÅ‚a mu opatrunek. - Andrew, wyglÄ…dasz o wiele lepiej niż ostatnio - rzekÅ‚ Brian na powitanie. - CzujÄ™ siÄ™ wyÅ›mienicie. ObmacywaÅ‚a brzegi rany, by upewnić siÄ™, że nie ma stanu zapalnego. - Jennifer bardzo siÄ™ o ciebie martwiÅ‚a. - Brian pochyliÅ‚ siÄ™ nad nogÄ… pacjenta. - Solidna rana. I piÄ™kne szycie. Szkoda, że mnie przy tym nie byÅ‚o. LubiÄ™ zakÅ‚adać szwy. - PowinieneÅ› być chirurgiem. - W pewnym sensie nim byÅ‚em. W zamierzchÅ‚ych czasach, kiedy podjÄ…Å‚em tu pracÄ™, to byÅ‚ prawdziwy wiejski szpital. MieliÅ›my tu salÄ™ operacyjnÄ…. Mój wspólnik zrobiÅ‚ kurs anestezjologii, wiÄ™c wykonywaliÅ›my różne mniejsze operacje. Przepukliny, migdaÅ‚ki. Raz musiaÅ‚em zrobić cesarskie ciÄ™cie. Ale nigdy nie usuwaÅ‚em trzustki. %7Å‚aÅ‚ujÄ™, że przy tym nie byÅ‚em - powtórzyÅ‚. - CaÅ‚e szczęście, że byÅ‚a tu kiedyÅ› chirurgia - odezwaÅ‚ siÄ™ Andrew. - Inaczej nie moglibyÅ›my operować Liama. - Dbam o ten sprzÄ™t - powiedziaÅ‚ z dumÄ… Brian. Bar- dziej z pobudek sentymentalnych niż praktycznych, ale cieszÄ™ siÄ™, że uratowaÅ‚ Liamowi życie. Jennifer zdejmowaÅ‚a ostatni szew. - Zostawiam was - oznajmiÅ‚ Brian. - Andrew, jak już bÄ™dziesz wolny, zapraszam ciÄ™ na kawÄ™. Pokażę ci nasze archiwum, oczywiÅ›cie jeÅ›li ciÄ™ to interesuje. Gdy tylko Brian wyszedÅ‚, atmosfera w pokoju ulegÅ‚a radykalnej zmianie. Jennifer skoncentrowaÅ‚a siÄ™ na zdejmowaniu szwów. Jeszcze tylko przemyje bliznÄ™... - Jen, sÅ‚uchasz mnie? - OczywiÅ›cie. - ZaczerwieniÅ‚a siÄ™ lekko. - MówiÅ‚eÅ› o Saskii. - I jej ojcu. - PrzyglÄ…daÅ‚ siÄ™ jej uważnie. - O tym, że Saskia chce na kilka dni do niego pojechać, do Christchurch. ZaprosiÅ‚a go dzisiaj do domu, żeby poznaÅ‚ wnuczkÄ™. Pokochali siÄ™ od pierwszego wejrzenia. Saskia już siÄ™ pakuje. - Wyjeżdża dzisiaj? - Ta niespodziewana informacja wyprowadziÅ‚a jÄ… z równowagi. - Kiedy ja zaÅ‚atwiÄ™ kogoÅ› do dzieci? Gdzie jest Angus? I kto przyprowadzi dzieci ze szkoÅ‚y? Mam pacjentów. Nie mogÄ™ ich odwoÅ‚ać, a nie chcÄ™ fatygować Briana. Nie spodziewaÅ‚am siÄ™ tego po niej. - Uspokój siÄ™. Wcale nie zamierzaÅ‚a zniknąć bez sÅ‚owa. PowiedziaÅ‚em jej, żeby siÄ™ o nic nie martwiÅ‚a. - Jak to? - wybuchnęła. - Dlaczego? Jakim prawem? - Spokojnie. - UsiadÅ‚ na leżance. - Saskia nie opuszcza ciÄ™ na zawsze. Wyjeżdża z krótkÄ… wizytÄ…. Ani przez chwilÄ™ nie pomyÅ›laÅ‚a, aby zostawić dzieci, dopóki nie powiedziaÅ‚em jej, że z przyjemnoÅ›ciÄ… jÄ… zastÄ…piÄ™. Umiem tyle samo co ona... Z tym że na pewno nie zrobiÄ™ sobie fioletowych dredów. Parsknęła Å›miechem. - Czy jesteÅ› pewien, że chcesz siÄ™ nimi zająć? Opieka nad czwórkÄ… dzieci jest bardzo mÄ™czÄ…ca. - O ile dobrze pamiÄ™tam, pozwoliÅ‚aÅ› mi tu zostać, jak dÅ‚ugo zechcÄ™. ChcÄ™ pomóc Saskii. Wiem, co to znaczy, na zawsze stracić rodzinÄ™. GdybyÅ› widziaÅ‚a jej twarz, kiedy patrzyÅ‚a, jak jej ojciec tuli YanessÄ™, postÄ…piÅ‚abyÅ› tak samo jak ja. WrÄ™cz kazaÅ‚abyÅ› jej z nim pojechać. - Zapewne masz racjÄ™. - Westchnęła. - Wie pan co, do ktorze Stephenson? - SÅ‚ucham. - Pan jest bardzo sympatyczny - wyznaÅ‚a. - O to pana nie podejrzewaÅ‚am. - Bo ciÄ…gle siÄ™ ze mnÄ… kłóciÅ‚aÅ›. - Bo mnie prowokowaÅ‚eÅ›. - SpodziewaÅ‚a siÄ™, że zaprze czy, lecz on rozbroiÅ‚ jÄ… szerokim uÅ›miechem. - Tylko w ten sposób mogÅ‚em Å›ciÄ…gnąć na siebie twojÄ…
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|