[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Kiedyś był bardzo niegrzecznym chłopcem i robił różne figle. - Jej usta zadrżały, gdy
próbowała ukryć rozbawienie, jakie niosły ze sobą wspomnienia. - Nadal nie jest grzecznym
chłopcem - dodała. - Jest bardzo mądry i bardzo potrzebny. - Zatoczyła rękami koło,
podkreślając tym samym wagę swoich słów, ale w jej głosie słychać było matczyną krytykę. -
Ale niezależnie od tego, co myśli, on po prostu nie zna się na kobietach.
- Pogładziła Laine po głowie i wskazała na jedwabną kreację. - Założysz to jutro i
wepniesz kwiat we włosy. Jutro będzie pełnia.
Noc była przepiękna. Ze swego okna Laine mogła podziwiać gwiazdy odbijające się w
tafli morza. Bryza owiewała jej nagie ramiona. Laine pomyślała, że ta noc jest idealna na
luau.
Nie widziała Dillona od poprzedniego dnia. Wrócił do domu długo po tym, jak Laine
położyła się spać, a wyszedł rano, zanim Laine się obudziła. Obiecała sobie jednak, że ich
ostatnie nieporozumienie nie zakłóci uroku tego wieczoru. Jeśli to miały być ostatnie dni w
jego towarzystwie, postara się, aby były one przyjemne.
Laine odwróciła się od okna i przyjrzała swemu odbiciu w lustrze. Patrzyła na kobietę
w lustrze i widziała, że zaszły w niej zmiany. Nie zdawała sobie do końca sprawy, że w ciągu
tych kilku ostatnich dni zmieniła się z dziewczyny w kobietę. Ostatni raz przeczesała włosy i
wyszła z pokoju. Usłyszała głos Dillona. Nagle wydało jej się, że od czasu, kiedy słyszała go
po raz ostatni, minęły całe wieki.
- Będziemy zbierać plony w przyszłym miesiącu, ale gdybym znał plan spotkań z
wystarczającym wyprzedzeniem, mógłbym...
Jego głos przycichł, kiedy Laine pojawiła się w drzwiach. Dillon przerwał nalewanie
drinka i uważnie jej się przyjrzał. Laine poczuła, że jej serce bije z potrójną prędkością, kiedy
jego wzrok wędrował po jej ciele. Ich spojrzenia spotkały się.
Kapitan spojrzał badawczo znad swojej fajki na Dillona i dostrzegł jego zmieszanie.
Podążył za jego spojrzeniem.
- Laine. - Wstał i podszedł do zaskoczonej dziewczyny, chwytając jej dłonie w swe
ręce. - Cóż za piękny widok.
- Podoba ci się? - Uśmiechnęła się i spojrzała w dół na swój sarong. - Nie przywykłam
do takich strojów.
- Bardzo mi się podoba, ale mówiłem o tobie. Moja córka jest bardzo piękną kobietą,
prawda, Dillon? - W jego oczach widać było radość.
- Tak. - Głos Dillona brzmiał nienaturalnie. - Bardzo piękną.
- Cieszę się, że tu jest. Tęskniłem za nią. - Ucałował ją w policzek i odwrócił się do
Dillona. - Wy dwoje idzcie razem, a ja sprawdzę, czy Miri jest gotowa. Zapewne jeszcze nie
jest, więc dołączymy do was pózniej.
Laine patrzyła, jak odchodził. Uniosła dłoń do policzka, nie mogąc uwierzyć, że tak
mocno poruszył ją ten drobny gest.
- Gotowa? - Usłyszała pytanie. Skinęła tylko głową. Po chwili poczuła ręce Dillona na
swoich ramionach. - Niełatwo zasypać przepaść, która rosła przez piętnaście lat, ale zrobiłaś
pierwszy krok.
Laine była zaskoczona, słysząc te słowa i wsparcie, jakiego udzielił jej Dillon.
Przełknęła łzy wzruszenia i odwróciła się w jego kierunku.
- Dziękuję. To dla mnie niezwykle ważne, że to powiedziałeś. Dillon, wczoraj ja...
- Nie martwmy się teraz o to, co stało się wczoraj. - Uśmiechnął się, jakby chciał ją
przeprosić, a jednocześnie jakby przyjmował jej przeprosiny. Przez chwilę jej się przyglądał,
po czym podniósł jej dłoń do swych ust. - Jesteś niewyobrażalnie piękna. Jak kwiat rosnący
na gałęzi, wysoko poza zasięgiem ręki.
Laine chciała sprostować, że nie była wcale poza jego zasięgiem, ale nieśmiałość nie
pozwoliła jej na takie wyznanie. Nie mogła zrobić nic więcej poza patrzeniem mu w oczy.
- Chodzmy. - Dillon wziął ją za rękę i ruszył w kierunku drzwi.
Wyszli na zewnątrz i wsiedli do jego samochodu. Usiadła bokiem na swoim siedzeniu,
żeby lepiej go widzieć i móc się do niego uśmiechać.
- Czy tam będzie dużo ludzi?
- Mniej więcej setka. - Dillon stukał palcami w kierownicę.
- Setka? - powtórzyła pytająco. Przypomniały jej się nieszczęśliwe chwile, kiedy to jej
matka wydawała przyjęcia. Były nad wyraz tłoczne i przesadnie eleganckie. Tylu ludzi, tyle
wymagań, tyle oceniających spojrzeń.
- Tommy ma wielu krewnych.
- Jak miło - wymruczała pod nosem, doceniając uroki małej rodziny.
ROZDZIAA JEDENASTY
Z dala dobiegł ich niski dzwięk bębnów i zapach pieczonego mięsiwa. Na wysokich
palach płonęły pochodnie. Ich pomarańczowe płomienie odcinały się wyraznie na tle
czarnego nieba. Laine czuła się tak, jakby cofnęła się w czasie. Z daleka zobaczyła tłum gości
- niektórych w tradycyjnych strojach, innych, jak Dillon, w zwykłych, wygodnych dżinsach.
Słychać było gwar i śmiech. Laine rozejrzała się dookoła, zafascynowana widokiem i
zapachami.
Na wielkiej, tkanej macie ustawione były drewniane misy i tace, pełne niezwykłych
potraw. Dziewczęta o hebanowych włosach, odziane w ludowe suknie, klęcząc, nakładały
dania na talerze i podawały je gościom. Bogactwo aromatów unosiło się kusząco w nocnym
powietrzu. Mężczyzni o nagich torsach, przepasani szerokimi pasami, wybijali pulsujący rytm
na wysokich, stożkowatych bębnach.
Laine została przedstawiona wielu osobom, których twarze rozmywały się w jej
pamięci. Wydawało się, że wszyscy są tu przyjaciółmi, że są pozytywnie nastawieni do
całego świata i czerpią radość z każdej drobnej chwili.
Wkrótce usiadła na trawie pomiędzy Dillonem i ojcem. Na talerzu pojawiły się
nieznane jej dotąd przysmaki. Nagle rozległ się głośny aplauz, głośniejszy nawet niż grana w
tle muzyka. Zaczęto bowiem kroić prosię.
- Proszę. - Dillon uniósł widelec i siłą wcisnął jego zawartość w zaciśnięte usta Laine.
Laine odkryła z pewnym zaskoczeniem, że smak był wyborny.
- To jest pyszne. Co to jest?
- Laulau.
- Niewiele mi to mówi.
- Ale skoro jest smaczne, co jeszcze potrzebujesz wiedzieć? - zauważył i nawet Laine
musiała przyznać, że brzmiało to logicznie. - To wieprzowina z rybą, ugotowane w liściach ti
- wyjaśnił. - Spróbuj tego. - Ponownie podał jej widelec, który tym razem Laine przyjęła bez
protestu.
- Och! Co to jest? Nigdy nie próbowałam niczego o podobnym smaku.
- Mątwa - odpowiedział i zaśmiał się głośno, widząc, że aż zachłysnęła się ze
zdumienia.
- Wierzę na słowo - odparła dostojnie. - Powinnam ograniczyć się do wieprzowiny i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl