[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zegarek Nika pokazywał, że minęła północ. Instynkt podpowiadał mu, że zabłądził, ale pluskwa wciąż go wzywała, więc gdzieś przed nim w tej plątaninie krze- wów i drzew była kobieta, którą kochał. Zniknięcie Ellie było dla niego tak bolesne, że zro- zumiał, iż musi ją odnalezć, a co więcej zatrzymać przy sobie. Postanowił porozmawiać z Leną, znalezć jakieś kompromisowe rozwiązanie. Mogłaby zatrzymać jego udziały w towarzystwie żeglugowym, pod warunkiem że jego matka i siostra otrzymywałyby swoją część. Lenie chyba nie spieszyło się do ślubu z nim, więc może zdoła ją przekonać, by finansowała przynajmniej szpita- le, które stworzył w Atenach i Vancouverze. Jeśli zaś chodzi o KidCare, będzie musiał włożyć w to swoje oszczędności, swoje zarobki, i poszukać sponsorów. Będzie żył skromnie, dzięki czemu Ellie nie rzuci mu w twarz argumentu, że należą do dwóch róż- nych światów. Będzie może biedny, jeśli chodzi o pie- niądze, za to bogaty w miłość. Nie wiedział tylko, czy Ellie zechce związać się z nim na całe życie. Kolejna gałąz smagnęła policzek 132 MEREDITH WEBBER Nika, ale sygnał był wyrazniejszy. Nik wiedział, że jest już blisko celu. Ellie śniła o Niku. Wołał do niej, a ona nie mogła przedrzeć się przez dżunglę. Tak ją to przeraziło, że obudziła się, usiadła i nad- stawiła uszu, choć był to tylko sen. Wołanie rozległo się ponownie, co prawda nie słyszała swojego imienia, tyl- ko głos kulika. Nauczyła Nika naśladować głos tego ptaka, kiedy szli podziemnymi kanałami, szukając wyj- ścia. Raz jeszcze dobiegł ją głos kulika. Potem z wielkim zdumieniem zobaczyła Nika. Porwał ją w ramiona i ca- łował jej skronie, mówił, jak bardzo ją kocha, że będzie biedny, ale ona i tak za niego wyjdzie... ROZDZIAA JEDENASTY Och, Nik, jesteś szalony. Skąd się wziąłeś? Mówi- łeś, że nie zostawisz zespołu, nie dopuścisz do tego, żeby wzięli w niewolę nas oboje. Ellie wtuliła się w niego, płakała, a równocześnie robiła mu wymówki. Dostałeś mój list? Kto cię przywiózł? Byłam pe- wna, że odmówisz, chciałam, żebyś im odmówił, żebyś się nie narażał. Ta dziewczyna jeszcze prędko nie urodzi. Nik odsunął się lekko, nie wypuszczając jej z ramion. List? Dostałem jeden list, ale nie był napisany przez ciebie. Ursula go napisała. Ale potem Rani kazał mi napi- sać drugi list. To będzie poród pośladkowy. Rani wysłał jednego ze swoich ludzi z tym listem. To on mnie porwał. Nik westchnął i przerwał potok jej słów pocałun- kiem. Niewiele z tego rozumiem, ale to bez znaczenia. Musimy się stąd wydostać. Trudno przebić się przez dżunglę w nocy, ale będzie lepiej, jak wyruszymy od razu. Ellie wolałaby całować się z Nikiem do końca życia, ale istniały też inne nie cierpiące zwłoki sprawy. Nie możemy teraz nigdzie iść. Rozglądałam się tu 134 MEREDITH WEBBER w ciągu dnia i stwierdziłam, że bym się zgubiła. A kto zajmie się Ursulą? Nie mogę jej teraz zostawić. Mogła- by umrzeć. Więc chcesz tutaj zostać? spytał z takim niedo- wierzaniem, że musiała raz jeszcze przemyśleć swoją odpowiedz. Nie, nie chcę. Powinniśmy zabrać ją do szpitala, ale ona nie opuści tego miejsca. Boi się, że wezmą ją jako zakładniczkę. Urwała, szukając czegoś w pamięci. Czy nie istnieje coś takiego jak gwarancja bez- pieczeństwa? To się chyba nazywa list żelazny. Nie mo- glibyśmy poprosić Arwona, żeby zagwarantował bezpie- czeństwo Ursuli? Wracajmy i zapytajmy go. Nik zdał sobie spra- wę, że jego heroiczny wyczyn pójdzie na marne, jeśli Ellie uprze się, by zostać i dopełnić swoich obowiąz- ków. Przypuszczam, że to niewykluczone, a jeśli nie, mogę wrócić tutaj, kiedy nadejdzie czas rozwiązania. Ellie wtuliła się w niego mocniej. Pocałował ją, po- mógł jej wstać i razem weszli w gęstwinę za szopą. Jak mnie tu znalazłeś? zapytała, gdy oddalili się na tyle, by nikt w obozie nie słyszał ich głosów. Nik wszystko jej opowiedział, a Ellie pogratulowała mu dobrego pomysłu. Zostawiłeś drugą pluskwę w kopalni, żebyśmy trafili z powrotem, czy znaczyłeś drogę okruszkami? Co? Przystanął w pół kroku. Ellie szepnęła mu do ucha: Usłyszałeś coś? Nie. Jestem głupi, nie pomyślałem, jak znajdzie- my drogę powrotną. SZCZZLIWA WYSPA 135 Mimo zdenerwowania wiedział, że musi wyprowa- dzić Ellie z buszu, choćby była to ostatnia rzecz w jego życiu. Brnęli naprzód. Nik prowadził Ellie w dół wzgórza, licząc, że w końcu zejdą w jakąś dolinę. Liście i gałęzie uderzały ich co chwila, Nik wspierał ją, jak tylko mógł. Milczenie Ellie sugerowało, że ledwie trzyma się na nogach. W końcu znalezli drogę i od tej pory było lżej. Praw- dę mówiąc, była to ścieżynka, ale lepsze to niż prze- dzieranie się przez gąszcz. Trzymali się za ręce, nie- wiele rozmawiając, szczęśliwi, że są razem. Nikowi przypominały się wszystkie słowa, które pra- gnął powiedzieć Ellie, ale powstrzymywało go jej zmę- czenie. Dość, że ją znalazł i mógł ściskać jej dłoń. Nagle z radością zobaczył jakiś prześwit. Miły spacerek? Głos dobył się z ciemności. Ellie krzyknęła: Biegiem! Ale było to niemożliwe. Pochwyciły ich czyjeś silne ręce i odwróciły w kierunku, z którego nadeszli. Tym razem, kiedy dotarli do śpiącego obozu rebe- liantów, Ellie nie zostawiono samej. Razem z Nikiem wepchnięto ją do pomieszczenia, które miało drzwi za- mykane na klucz. Nik badał teren po omacku. Solidne ściany, jesteśmy w więzieniu. Objął Ellie, a potem zaczął szukać czegoś miękkiego na podłodze. Oni nie używają łóżek ani materacy poinformo- wała go, prowadząc własne poszukiwania. Nie pierwszy raz będziemy spać na ziemi. Nik 136 MEREDITH WEBBER przytulił ją mocno, by nie myśleć o swej porażce. Ko- cham cię szepnął, muskając jej włosy. Wszystko przemyślałem. Zostawię firmę Lenie, pod warunkiem, że będzie finansowała szpitale w mieście, a my będzie- my musieli zdobyć pieniądze na misję od sponsorów. My? Ty i ja. Przecież będziemy razem. Wymawiał wyraznie każde słowo, podkreślał je, żeby to proste zdanie brzmiało jak zobowiązanie. Czy ja mam coś do powiedzenia? Jej wargi dzie- lił od jego warg tylko oddech. Oczywiście, masz powiedzieć tak. Możesz nawet powiedzieć: Tak, Nik, kochany, jeśli wolisz, ale nie będę się przy tym upierał. Sytuacja była idiotyczna. Siedział w ciemnej celi w obozie rebeliantów i rozmawiał o przyszłości z ko- bietą, którą kochał. Ale właśnie ta sytuacja zrodziła konieczność złożenia przyrzeczenia, ponieważ cokol- wiek przyniesie przyszłość, miłość da im siłę i od- wagę. Położyli się na podłodze. Pożądanie Nika, rozpalone od chwili, gdy znowu zobaczył Ellie, nie zgasło, ale kazał mu czekać. Tej nocy wystarczy mu, że ukochana kobieta będzie spała w jego ramionach, że będzie czuł jej ciepło. Kocham cię, Nik szepnęła zmęczonym głosem i zasnęła. Dała mu prezent cenniejszy niż wszystkie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|