[ Pobierz całość w formacie PDF ]
najstaranniej pielęgnowane złudzenia rozwiewają się jak dym - stwierdziła poważnym tonem. - Myślę, że jesteś bardzo dzielny, skoro umiesz przyznać, że to były naprawdę tylko złudzenia. - To w każdym razie jakiś krok naprzód. A zrobiłem go głównie dzięki tobie. - Wyciągnął ku niej ramiona. Nora z westchnieniem wtuliła się w jego objęcia. - Mój Boże, byłem taki głupi - wyszeptał jej do ucha. - Tak bardzo się bałem, że cię straciłem na zawsze, że już nigdy nie będę cię mógł trzymać tak blisko... - Schował twarz w jej włosach. - I pomyśleć, że pozwoliłem ci odejść tylko dlatego, że byłem zbyt wielkim tchórzem, by rozprawić się z własnymi złudzeniami! - Czy naprawdę wierzysz w to, co mi teraz mówisz? - Gdyby nie ty, nigdy nie pogodziłbym się z wydarzeniami z przeszłości. Przez cały czas żyłem jak ślepiec, żywiąc się iluzjami, które nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. RS 145 Podsycałem w sobie niechęć do jedynego człowieka, który potrafił rzeczywiście wywiązać się ze swoich obowiązków. - Potrząsnął głową. - Tak bardzo przyzwyczaiłem się ukrywać moje uczucia przed światem, że w końcu nie śmiałem ich ujawnić nawet przed sobą samym. - Więc nie gniewasz się za moje wścibstwo? - Oczywiście, że nie! Miałaś absolutną rację. -Zmarszczył czoło. - Noro, powiedz, nie jest jeszcze za pózno? Powiedz mi, proszę, że nie zepsułem naszego związku tak dalece, by nie można go było odbudować. - Zawahał się. - Kiedyś powiedziałaś, że mnie kochasz. Czy jeszcze ciągle cokolwiek dla ciebie znaczę? - Ależ tak - wyszeptała, patrząc mu głęboko w oczy. - Nigdy nie przestałam cię kochać. - Kochanie - wymruczał, przyciągając ją mocniej do siebie. - Tak bardzo cię kocham. Nora wtuliła się w niego z całych sił, a Morgan gładził jej włosy, ramiona, plecy. Potem jego usta spotkały się z jej ustami w gorącym, namiętnym pocałunku. - Tak się bałem, że cię utraciłem - wyszeptał, leciutko odsuwając się od Nory. - Nigdy, moje kochanie, nigdy - wyszeptała, dotykając dłonią jego twarzy. - I obiecasz, że wyjdziesz za mnie za mąż? - Oczywiście, że tak - Nora uśmiechnęła się do niego promiennie, a potem położyła jedną z jego dłoni na swojej piersi. - Kiedy tylko sobie tego zażyczysz. Morgan objął jej twarz, delikatnie pieszcząc policzki i szyję. Palcem obwiódł rysy jej twarzy. - Pragnę ciebie - wymruczał. - Wiem, kochanie. - Uśmiechnęła się. - Ja też. Powoli, nie odrywając wzroku od jej oczu, Morgan zaczął rozpinać guziki bluzeczki. Nora czuła, jak jej pożądanie narasta z każdym ruchem jego ręki. W końcu bluzeczka zsunęła się z jej ramion. RS 146 Stała bez ruchu i patrzyła, jak srebrzystoszare oczy Morgana rozpromieniają się na widok jej nagich ramion, cielistego, skąpego staniczka, gładkiej skóry nad skrajem spódniczki. Uniósł dłonie do góry i delikatnie musnął koniuszkami palców czubeczki jej piersi... - Morganie, proszę cię - wyjąkała Nora, patrząc na niego błagalnym spojrzeniem. - Kochanie, jesteś taka piękna - wymruczał. Odrzuciła głowę do tyłu. Morgan objął jej piersi dłońmi, pochylił nad nimi ciemną głowę. Wreszcie oczekiwanie stało się męką nie do zniesienia. Położyła ręce na głowie Morgana, uniosła ją do góry i spojrzała mu prosto w oczy. Przytuliła się do niego mocno całym ciałem. Spleceni ramionami, jak w hipnotycznym transie, przeszli powoli korytarzem do sypialni. W ułamku sekundy, nim wsunął się pod kołdrę i wziął ją w ramiona, Nora przypomniała sobie rozmowę, którą dzisiaj przeprowadziła z Anne. A więc to jednak prawda, cuda się zdarzają. RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|