[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przytakiwano, wierząc w jasną i pokojowo rysującą się przyszłość. Ale Weatherford nadal nieufnie kręcił głową, a Czarny Jastrząb milcząc uporczywie rozważał coś w głębokim zadumaniu. William Henry Harrison i Andrew Jackson - generałowie okryci sławą zwycięskich bitew - siedzieli w obszeraej komnacie forta, popijając pieniące się piwo. - Czy warto zwlekać z rokowaniami? - w głosie Jacksona brzmiało zniecierpliwienie. - Czas czekania się wydłuża, a nigdy nie można ufać tej czerwonej hołocie. Wprawdzie w fortecy i nad rzeką stacjonują wystarczające siły, by uśmierzyć każdą próbę buntu, ale nie wolno nam dopuścić do żadnego starcia. - Yes. Nasza misja to doprowadzenie do pokoju z czerwonoskórymi. - Harrison rozkoszował się smakiem piwa, - Tysiące ludzi przybyłych z Europy gniezdzi się w portach i większych miastach, stwarzając poważne kłopoty. Trzeba tych kolonistów jak najszybciej wypchnąć na ziemie Zachodu i Południa, inaczej dojdzie do rewolucji. Dlatego uspokojenie Indian jest pierwszoplanowym zadaniem. - Nie przybył jeszcze Menewa, który wśród Kriksów cieszy się olbrzymim szacunkiem. Brakuje też Seneków, - Nie musimy na nich czekać - Harrison odsunął pusty kubek. - Menewa i Czarna Strzała ścigają McIntosha. Chodzi im o dziewczynę. - A ten biały Indianin? - Ryszard Kos? - brwi Harrisona ściągnęły się w grymasie lekceważenia. - Błąka się wraz z Menewa po Okefenokee w pogoni za McIntoshem. - Skąd te wiadomości? - Od Sama Houstona, który przybył tu wczoraj. Przyniósł też wampum Ulateki, wodza Kriksów znad Tennessee River, zapewniający o jego pokojowym stosunku do Unii. - Nie ufam wampumom czerwonoskórych - Jackson sięgnął po nową butelkę piwa. - Ulateka jest chory. To on wychował od dziecka Houstona. Podobno można mu wierzyć. Tak twierdzi Sam. - Co proponujecie, sir? - Jackson napełnił kubek Williama. - Najwybitniejsi wodzowie obozują pod fortem - Harrison sięgnął po piwo. - Według informacji zaufanego Mohawka naczelnicy coraz burzliwiej dyskutują na temat układu. To nie jest korzystne. Najlepiej więc rozpocząć rozmowy i zmusić czerwonych do podpisania kapitulacji. - Well. - Jackson przygładził włosy nad wysokim czołem. - Uczyńmy to pojutrze, 13 maja. - Zamyślił się na moment, a potem dodał: - Wśród indiańskiej starszyzny są ludzie wykształceni. Możemy mieć kłopoty choćby z Sekwoją, jeśli zechce osobiście zapoznać się z treścią układu. -. Trzeba tak pokierować sprawą, żeby nie mieli możliwości przeczytania tekstu. - Albo sporządzić dwie redakcje dokumentu - Jackson mrugnął chytrze. - Jeden do publicznego odczytania przez czerwonoskórych, a drugi do podpisu. - Ali right! - Harrison patrząc z uznaniem na współtowarzysza H podniósł kubek. - To niezła myśl. W ten sposób podpiszą to, co my będziemy chcieli. Zadowoleni z siebie przywołali oficerów, aby wydać im odpowiednie rozkazy. Dzień 13 maja 1816 roku był słoneczny i ciepły. Tylko lekkie powiewy wiatru ciągnące z zachodu tu i tam wlokły po niebie strzępy bielutkich obłoków. Na równinie, w pobliżu palisady fortu Jeffersona szerokim kręgiem siedzieli wodzowie i szamani indiańskich plemion. Za stołem rozparli się wygodnie w krzesłach oficerowie Unii. W zupełne ciszy krążył tradycyjny kalumet, a kiedy wreszcie z rąk Weątherforda wrócił do McGillivraya i po oczyszczeniu cybucha znikł w rytualnym woreczku, oczy zgromadzonycłuspoczęły na generałach. Harrison wstał, oparł się o stół i butnie zawołał: - Czerwoni bracia, Unia z Wielką Brytanią zawarły pokój. Zwycięstwo l jest nasze. Czas, aby między nami zapanowała zgoda. Dosyć wylało się t krwi. Czyż nie pora związać się wieczną przyjaznią z niezwyciężoną Unią? - Przerwał spoglądając na poważne, nieruchome twarze Indian, po czym mówił dalej: - Bracia, pułkownik Howard Coffee przedstawi wam projekt układu. Wysłuchajcie go uważnie. Biały Ojciec pragnie dobra czerwonych synów i córek. Generał usiadł, a Coffee rozwinąwszy papier głośno czytał. Niektórzy Indianie tłumaczyli treść układu na języki swoich plemion. Gdy pułkownik skończył, po krótkiej ciszy Czarny Jastrząb poprosił o głos. - O, biali bracia! - zaczął. - Miejsca na ziemi wystarczy dla wszystkich. Wódz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|