[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wychodziły zaplecza restauracji, sklepów i warsztatów samochodowych. Większość domków
letniskowych należała do położonych daleko od morza hoteli, które się przechwalały, że
dysponują czymś dla gości lubiących wypoczywać nad oceanem, lub do biznesmenów z
centrum San Diego, którzy tak jak Dań Tabares zabierali tu gromady mężczyzn w średnim
wieku na weekendy poświęcone łowieniu ryb oraz millerowskiemu piciu i drwieniu z
miejscowych dojrzałych piękności.
Wielki, przesycony zapachem wilgoci salon umeblowany był sofami z pomalowanej
na biało wikliny, wyściełanymi poduszkami z gąbki w bambusowe wzorki, i miał
nieprzyjemne górne oświetlenie, w którym wszyscy wydawali się o wiele bardziej zmęczeni
niż w rzeczywistości. Kuchnia, utrzymana w kolorach brązowym i pomarańczowym, chełpiła
się brudną kuchenką mikrofalową, elektrycznym otwieraczem do konserw inkrustowanym
pociemniałym przez wieki sosem pomidorowym i staroświecką lodówką, zawierającą dwie
butelki zwietrzałej wody sodowej oraz jakąś musującą substancję koloru khaki, która w swym
poprzednim wcieleniu była prawdopodobnie kawałkiem wątrobianki.
Gdy tylko przyjechali, Lloyd i Kathleen udali się do najbliższego całonocnego sklepu
kupić chleb, bekon, świeże jarzyny, brzoskwinie, pączki, herbatniki, kawę, tonik, czekoladę,
butelkę wódki i whisky oraz inne produkty niezbędne do cywilizowanego życia.
W domku letniskowym nie było ani jednej rzeczy, która nie sprawiałaby wrażenia
skazanej na wygnanie z głównej siedziby Dana Tabaresa, poczynając od popielniczki, a
kończąc na podartym plakacie agencji handlu nieruchomościami, reklamującym tereny pod
zabudowę Rancho Jamul:  Twoje miejsce& w tym kraju (widok obecny) . Dwa pokoje ze
składanymi łóżkami były małe i nieprzytulne. Sypialnia główna pomalowana była na
krzykliwy fiolet, nad łóżkiem zaś wisiała tandetna reprodukcja malowidła przedstawiającego
dziewczynę w kapeluszu z szerokim rondem, stojącą nad brzegiem morskim, z podwiewaną
do góry sukienką, tak że widać było jej goły tyłek.
Kathleen wyszła przed dom na ułożony z desek chodnik. Pół tuzina drewnianych
stopni wiodło stąd na plażę. Przez chwilę stała, przysłuchując się uderzeniom fal.
Po wiadomościach Lloyd przyłączył się do niej.
 Mam nadzieję, że ci funkcjonariusze Patrolu Drogowego nie mają przez to zbyt
wielu kłopotów  rzekł.
 Choćby i mieli, wszystko mi jedno  odparła Kathleen. Wiatr rozwiewał jej
włosy.   Ten gruby był nieznośny, a ten młody zwyczajnie głupi.
 Przynieść ci świeżego drinka?  zapytał Lloyd. Potrząsnęła głową.
 Zaraz wchodzę do środka. Ocean zawsze napawa mnie lękiem. Ryczy jak głodne
niedzwiedzie.
 Może powinnaś się trochę przespać?  zasugerował Lloyd.  Posłałem ci łóżko.
 A gdzie w takim razie ty będziesz spał?
 Na jednej z kanap. Potrząsnęła głową.
 Te kanapy są obrzydliwe. Cuchną piwem. Jestem pewna, że ty i ja możemy się
wyspać w jednym łóżku, nie czyniąc przy tym nic niemoralnego.
Lloyd uśmiechnął się i przełknął whisky.
 To zależy od tego, co uważasz za niemoralne.
 Aatwo przekonasz się na własnej skórze.
Przez chwilę jeszcze stali na dworze kończąc drinki, zanim wrócili do środka. Tony
Express wziął prysznic, umył zęby i złożywszy schludnie ciemne okulary na nocnym stoliku,
leżał już w łóżku. Jego białe jak mleko oczy wpatrywały się w sufit, a ręce były skrzyżowane
na piersi.
Lloyd usiadł na brzeżku jego łóżka.
 Czy nigdy nie modlisz się przed snem?  zapytał.
 Nigdy  odparł Tony Express.  To dobre dla ptaków, człowieku.
 Byłbyś zdumiony, jak często to pomaga, nawet, jeśli w to nie wierzysz.
 Cóż, może i jestem gotowy na wszystko, człowieku, ale nie aż do tego stopnia.
 Czy twój dziadek kiedykolwiek ci czytał?
 John Tępy Nóż? Człowieku, on nie umie czytać. Ale zna kilka całkiem niezłych
historii o dawnych czasach, zanim jeszcze długie noże i inne obleśne blade twarze ukradły
nasz kraj, zabrały nam nasze kobiety i zamieniły nasze święte miejsca w supermarkety. Lloyd
uśmiechnął się.
 A co do ciebie mówi, zanim zgasi światło?
 Mówi zawsze:  Nie mam pojęcia, po jaką cholerę to robię, przecież i tak tego nie
widzisz .
Lloyd wyciągnął dłoń i ujął Tony ego Expressa za rękę.
 Niezły z ciebie numer, wiesz o tym?
 Tak, człowieku, wiem o tym.
Zgasiwszy tanią lampkę nocną, Lloyd zostawił Tony ego Expressa samego i poszedł
zobaczyć, co słychać u Franklina, który leżał na łóżku ubrany od stóp do głów i wyglądał na
bardzo spiętego.
 Wszystko w porządku?  zainteresował się Lloyd.
 Chyba tak. Czuję się dziwnie, to wszystko. Jestem jakiś rozdrażniony. Nie
przywykłem, żeby być wolny.
 Będziesz miał na to dość czasu. Na pewno nie chcesz wrócić do Ottona i
Helmwige? A może chcesz?
 Sam nie wiem. W dalszym ciągu nie czuję się w porządku.
 A co byś chciał, żebym cię przykuł do łóżka łańcuchem?
Franklin zerknął na niego, a potem odparł chrapliwie:
 Nie. To już nigdy się nie powtórzy. To było wtedy, kiedy nie miałem nazwiska, a
oni kazali mi wierzyć, że wszystko, co złego zdarzyło się na świecie, było winą mojego ojca,
ponieważ wyhodował go Josef Mengele. A skoro było winą mojego ojca, to tym samym i
moją.  Przerwał na chwilę, po czym dodał:  W dalszym ciągu trudno mi uwierzyć, że tak
nie jest.
 Co sprawiło, że zmieniłeś na ten temat zdanie? Co spowodowało, że zdecydowałeś
się uciec?
 Coś, co podsłuchałem z pańskiej rozmowy z Ottonem, gdy po raz pierwszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl