[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rakach, przesÅ‚aÅ‚ mu spojrzenie krwistoczerwonych Å›lepi i diabelski, peÅ‚en wycze- kiwania grymas na straszliwych szerokich ustach. Druga istota byÅ‚a starÄ… jak Å›wiat kobietÄ… o pozbawionym ksztaÅ‚tu ciele i paÅ‚ajÄ…- cych zÅ‚em rysach twarzy. PogroziÅ‚a mu pięściÄ… na znak, by siÄ™ zatrzymaÅ‚, czego, rzecz jasna, nie zrobiÅ‚. GdzieÅ› dalej dostrzegÅ‚ wielkie zwierzÄ™, niezdarnie poru- szajÄ…ce siÄ™ na brzuchu. Oczy Å›wieciÅ‚y w jego stronÄ™, zielone i gÅ‚odne? Stworów musiaÅ‚o być wiÄ™cej, ale nie zdążyÅ‚ już ich zobaczyć. Wtedy wÅ‚aÅ›nie zrozumiaÅ‚, gdzie jest. To przecież byÅ‚y zÅ‚e moce, przebywajÄ…ce w wymiarach otaczajÄ…cych Å›wiat ludzi, od dawna szukajÄ…ce możliwoÅ›ci, by do niego wtargnąć. A on, Móri, dawaÅ‚ im nagle doskonaÅ‚Ä… sposobność, stanowiÅ‚ ogniwo Å‚Ä…czÄ…ce owe dwa Å›wiaty! OtworzyÅ‚ siÄ™ dla mocy, nad którymi nie panowaÅ‚! ZnalazÅ‚y siÄ™ teraz bliżej. W każdej chwili mogÅ‚y siÄ™ przedrzeć i przy jego pomocy wpÅ‚ynąć strumieniem do Å›wiata ludzi. Czy nie ma nikogo, kto by mi pomógÅ‚? O, wszystkie dobre duchy, przybÄ…dzcie mi na ratunek! Kobieta, jego duch opiekuÅ„czy, nie mogÅ‚a mu towarzyszyć. A gdy mężczyzna zrozumiaÅ‚, jakiej biedy sobie Móri napytaÅ‚, także odwróciÅ‚ siÄ™ do niego plecami. Po prostu musiaÅ‚ siÄ™ poddać. Móri wiedziaÅ‚, że dziÄ™ki znajomoÅ›ci czarnej magii pomógÅ‚ wielu ludziom. Ale czy nie robiÅ‚ tego głównie po to, by sprawdzić, ile potrafi osiÄ…gnąć? Jak wielkim jest czarownikiem? Czy nigdy nie zrobiÅ‚ nic bez egoistycznych pobudek? Czy nie byÅ‚o czÅ‚owieka, który mógÅ‚by siÄ™ za nim wstawić? Tiril i Nera zdradziÅ‚, opuÅ›ciÅ‚ ich, pozostawiÅ‚ samych w przerażajÄ…cym Å›wiecie, kiedy tak bardzo potrzebowali jego pomocy i wsparcia. RzÄ…dziÅ‚o nim pragnienie zdobycia Rödskinny , zasÅ‚użenia na miano najlepszego na Å›wiecie. PozostawiÅ‚ ich zrozpaczonych i zawiedzionych. A przecież wÅ‚aÅ›nie wobec nich żywiÅ‚ najgorÄ™tsze uczucia w swym dorosÅ‚ym życiu. Tiril szepnÄ…Å‚, Å›miertelnie zmÄ™czony po szaleÅ„czym poÅ›cigu. Tiril, wybacz mi! Nero, przekaż jej, że żaÅ‚ujÄ™! %7Å‚e niczego bardziej nie pragnÄ™ niż jej dobra! I że tak bardzo was teraz obojga potrzebujÄ™. Nagle stopy nie znalazÅ‚y już oparcia. Bezradnie zaczÄ…Å‚ opadać w dół, kozioÅ‚- kujÄ…c w powietrzu zanurzaÅ‚ siÄ™ w wieczność. 98 Krzyki i haÅ‚as ucichÅ‚y. Jego ciaÅ‚em targnÄ…Å‚ wstrzÄ…s. ZobaczyÅ‚, że znajduje siÄ™ z powrotem w maÅ‚ej, niebieskiej grocie, gdzie caÅ‚y ten koszmar siÄ™ rozpoczÄ…Å‚. Znów zapanowaÅ‚a mar- twa cisza. RozdziaÅ‚ 14 Grota przypominaÅ‚a jego izdebkÄ™. . . LeżaÅ‚ na pryczy. Z Å‚awy podniosÅ‚a siÄ™ jakaÅ› postać. Oczy zaczęły przyzwyczajać siÄ™ do bÅ‚Ä™kitnego mroku, rozróżniaÅ‚ szczegóły. Stół z jedzeniem. Jego wierzchnie okrycie. Istota, która mu towarzyszyÅ‚a, nie byÅ‚a ani sympatyczna, ani Å‚adna. WiÄ™cej dostrzec nie mógÅ‚. Gdzie jestem? szepnÄ…Å‚. Na zewnÄ…trz. Na zewnÄ…trz czego? KoÅ›cioÅ‚a w Holar? JesteÅ› poza Å›wiatem. To wiem. Jak siÄ™ tu znalazÅ‚em? Sam tego chciaÅ‚eÅ›. Nie, wcale nie! ZostaÅ‚em tu Å›ciÄ…gniÄ™ty. -O, nie. Gdyby tak byÅ‚o, znajdowaÅ‚byÅ› siÄ™ w znacznie lepszym poÅ‚ożeniu. A czyż nie pragnÄ…Å‚eÅ› poznać wszystkich tajemnic życia i Å›mierci, czasu i prze- strzeni? Owszem, ale. . . MiaÅ‚eÅ› zbyt maÅ‚o siÅ‚y. Nie byÅ‚eÅ› Wergiliuszem ani Samundem Uczonym, ani nawet Gottskalkiem ZÅ‚ym. On zle skoÅ„czyÅ‚, chociaż zaszedÅ‚ dalej niż ty. Mar- ny los spotkaÅ‚ także Maga-Loftura. Gdzie. . . gdzie wiÄ™c trafiÅ‚em? W pół drogi. NauczyÅ‚eÅ› siÄ™ zaklinać, lecz tylko w części. Tu nauczysz siÄ™ wiÄ™cej, ale pamiÄ™taj, za każdym razem, gdy posÅ‚użysz siÄ™ czarami, by czynić dobro, Å›ciÄ…gniesz nieszczęście na kogoÅ› innego. Na tym miÄ™dzy innymi bÄ™dzie polegaÅ‚a kara za to, że wyprawiÅ‚eÅ› siÄ™ na obszary, nad którymi nie panujesz. Nie zależy mi już, by zostać najpotężniejszym czarnoksiężnikiem na Å›wie- cie. Już nim jesteÅ›. A Mag-Loftur? On posunÄ…Å‚ siÄ™ za daleko. Ty nie dość daleko. 100
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|