[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jakkiÅ› sposób na granicÄ™ francuskÄ…. Lorendana milczaÅ‚a. Toulon na niÄ… spojrzaÅ‚, odchrzÄ…knÄ…Å‚ lekko i ciÄ…gnÄ…Å‚ po chwili tym samym tonem: Do wykonania tego planu wybraÅ‚em oczywiÅ›cie, jak zwykle, paniÄ…. Pani wyjedzie do Genewy... UrwaÅ‚ w tym miejscu, a wreszcie zakoÅ„czyÅ‚: A co do reszty tej sprawy, zdajÄ™ siÄ™ na paniÄ…. WÅ›ród Å›cian buduaru zalegÅ‚o w tej chwili grobowe milczenie. Lorendana spoglÄ…daÅ‚a na ogieÅ„ w kominku, Lucien Toulon spoglÄ…daÅ‚ na niÄ…. ZledziÅ‚ w tej chwili wyraz jej twarzy, jakby pragnÄ…Å‚ wybadać, jakie wrażenie wywarÅ‚y jego sÅ‚owa. Ale cisza trwaÅ‚a; Lorendana nadal siedziaÅ‚a milczÄ…ca. W koÅ„cu zapytaÅ‚: I cóż pani na to? WzruszyÅ‚a ramieniem i rzekÅ‚a oziÄ™ble: Nic, zupeÅ‚nie. OtrzymaÅ‚am rozkaz i to mi wystarcza. Kiedy mam wyruszyć? Toulona zdumiaÅ‚a ta niezwykÅ‚a gotowość. Nie okazaÅ‚ jednak tego, że jÄ… przyjÄ…Å‚ z radoÅ›ciÄ…. Kiedy pani zechce odrzekÅ‚ przymilnie. Pani sama wybierze odpowiedniÄ… porÄ™. W czwartek mam raut w salonach cesarzowej. SprawiÅ‚abym jej przykrość, wyjeżdżajÄ…c przed rautem. OczywiÅ›cie przyznaÅ‚. Powiedzmy wiÄ™c, w sobotÄ™. Od dziÅ› za tydzieÅ„. Czy nie bÄ™dzie za pózno? Nie obawiam siÄ™ o to, aby ten Å‚otr Biot mógÅ‚ przeskrobać teraz coÅ›. Leży pewnie w łóżku; nie wstanie tak rychÅ‚o. Ja również tak sÄ…dzÄ™. Wybierzmy wiÄ™c sobotÄ™. Pokojowa, oczywiÅ›cie, wyjedzie wraz z paniÄ…. MogÄ™ jej zaufać, ale i pani, przypuszczam, polubiÅ‚a jÄ… wreszcie. Nieprawda, madame? To nie wchodzi w rachubÄ™, czy jÄ… lubiÄ™, czy nie. Wiem tylko, że pan narzuciÅ‚ mi jÄ… gwaÅ‚tem, aby mogÅ‚a mnie Å›ledzić. PapÄ™ Toulona zmartwiÅ‚a ta uwaga. UsiÅ‚owaÅ‚ w tej chwili zÅ‚agodzić gÅ‚os i nadać mu brzmienie coÅ›kolwiek życzliwsze. Ale, ale! zawoÅ‚aÅ‚, podnoszÄ…c rÄ™kÄ™ i zaprzeczajÄ…c niÄ… żywo. Pani nigdy nie rozumie mych szczerych intencji. Aby mogÅ‚a mnie Å›ledzić!" powtórzyÅ‚ urażony. Nie o to tu chodzi. Taka dama, jak pani, nie obeszÅ‚aby siÄ™ przecież bez wiernej sÅ‚użącej. Ryzykować jednak trudno. Zachodzi obawa, że zwykÅ‚Ä… sÅ‚użącÄ…, niepewnÄ… dostatecznie, mógÅ‚by Å‚atwo przekupić byle agent przeciwnego nam mocarstwa, albo ktoÅ› inny w tym rodzaju, a wtedy, madame... pani rozumie. Nie mów pan już o tym wpadÅ‚a mu w sÅ‚owo. WyrzekÅ‚a to z goryczÄ…, z widocznym podnieceniem. MogÅ‚o siÄ™ wydawać, że chmura niezgody zawisÅ‚a nad pokojem. Ale papa Toulon przeÅ›cignÄ…Å‚ siÄ™ po prostu w objawianiu życzliwoÅ›ci. PrzemawiaÅ‚ jak lekarz do chorego dzieciÄ™cia. PoprawiÅ‚ monokl i promieniaÅ‚ z radoÅ›ci, patrzÄ…c na jej twarz. A wyjedzie pani chÄ™tnie? zapytaÅ‚ po chwili, przymilajÄ…c siÄ™ ciÄ…gle. Bo byÅ‚oby mi przykro, gdybym przypuszczaÅ‚ choć na chwilÄ™... ProszÄ™ siÄ™ nie lÄ™kać wtrÄ…ciÅ‚a bezpoÅ›rednio. Wyjeżdżam z przyjemnoÅ›ciÄ… i zrobiÄ™, co mogÄ™, by wywiÄ…zać siÄ™ z zadania. Czy to jest jednak wszystko? Czy nie ma pan wiÄ™cej nic do powiedzenia? WykonaÅ‚a pewien ruch, jakby chciaÅ‚a siÄ™ podnieść. Lucien Toulon, kierownik i dyrektor Gabinetu Wywiadu, czuÅ‚ w tej chwili, że powinien jÄ… pożegnać. ZwalczyÅ‚ jednak w sobie to uparte poczucie; nie troszczyÅ‚ siÄ™ o nie. SiedziaÅ‚ jeszcze chwilÄ™ i obserwowaÅ‚ jej twarz. RadowaÅ‚ siÄ™ w duchu, że przyjęła propozycjÄ™, nie robiÄ…c mu trudnoÅ›ci, przypuszczaÅ‚ bowiem zrazu, że siÄ™ natknie na opór. Co by teraz poczÄ…Å‚, gdyby jawnie, bez ogródek, odmówiÅ‚a mu posÅ‚uchu? ZdawaÅ‚ sobie sprawÄ™, że tylko fascynujÄ…ca jej osoba mogÅ‚a usidlić Biota i przyczynić siÄ™ w ten sposób do nowego tryumfu Gabinetu Wywiadu. PociÅ‚ siÄ™, siedzÄ…c, ale uÅ›miech jeszcze ciÄ…gle faÅ‚dowaÅ‚ mu twarz. Gdy powstaÅ‚ wreszcie, ujÄ…Å‚ jej rÄ™kÄ™ i ucaÅ‚owaÅ‚ jÄ… z gracjÄ…. Czy nie brak pani czego do tej trudnej podróży? zapytaÅ‚ po chwili, prostujÄ…c siÄ™ równo. ZatrzymaÅ‚ jej dÅ‚oÅ„ i poklepywaÅ‚ jÄ… lekko. Lorendana nieznacznie odciÄ…gnęła rÄ™kÄ™. Niczego odrzekÅ‚a. Mam wszystko, czego trzeba. PrzyÅ›lÄ™ dziÅ› wieczór Prevosta do pani. Przyniesie, co ważniejsze; pieniÄ…dze i paszport. Paszport wystawimy na nazwisko, przypuśćmy, madame d'Orville. Zgadza siÄ™ pani? Jak pan sobie życzy. WyÅ›lÄ™ też ludzi do miejscowoÅ›ci Evian. ZostanÄ… na razie w naszym miejscowym biurze, czekajÄ…c tak dÅ‚ugo, aż pani i Biot wylÄ…dujÄ… w tym miejscu. Po przybyciu do Genewy bÄ™dÄ… czuwać bez przerwy obok każdej Å‚odzi, która zawinie do przystani. To zarzÄ…dzenie, przypuszczam, może przydać siÄ™ pani. Możliwe odrzekÅ‚a przedziwnie obojÄ™tnie. JeÅ›li wÅ›ród tego pani wpadnie i na trop tej osoby", o której wzmianka jest w liÅ›cie, to proszÄ™ bezzwÅ‚ocznie zawiadomić mnie o tym. OczywiÅ›cie rzuciÅ‚a. A teraz, madame zakoÅ„czyÅ‚ ostatecznie z tÄ… samÄ… uprzejmoÅ›ciÄ… życzÄ™ pani szczęścia i miÅ‚ej podróży. DziÄ™kujÄ™ odrzekÅ‚a oschle i oziÄ™ble. ChwyciÅ‚a za dzwonek i potrzÄ…snęła nim lekko. Dwaj eleganccy, wygalowani lokaje wyprowadzili po chwili Toulona z mieszkania. * * * Lorendana zostaÅ‚a sama w pokoju. UsiadÅ‚a przy kominku i wpatrzyÅ‚a siÄ™ żywo w grÄ™ pÅ‚omieni. Ogarnęło jÄ… znużenie; jakaÅ› dziwna niechęć do Å›wiata i ludzi. ZbrzydÅ‚o jej życie w sÅ‚użbie Toulona. ZdawaÅ‚a sobie sprawÄ™, że kobiecie jeszcze mÅ‚odej, obdarzonej poza tym urodÄ… i rozumem, należaÅ‚o siÄ™ coÅ› wiÄ™cej, by radować siÄ™ z życia. Raz w swym życiu nie tak bardzo temu dawno spotkaÅ‚a czÅ‚owieka, który od pierwszego wejrzenia obudziÅ‚ w niej miÅ‚ość. Gérard de Lanoy, który jeden wÅ›ród tÅ‚umu, zebranego w Solferino" na pamiÄ™tnym wieczorze ku uczczeniu cesarza okazaÅ‚ jej obojÄ™tność ten Gérard de Lanoy już tego dnia zawÅ‚adnÄ…Å‚ jej duszÄ…. Nie wiedziaÅ‚a, dlaczego. Uczucie to wzrosÅ‚o, kiedy w trzy dni pózniej przystanęła obok niego nad ciaÅ‚em Piotra w Fosse de la Part Dieu. Nie przyÅ‚ożyÅ‚a rÄ™ki do Å›mierci du Pont- Croix, Gérard jednak sÄ…dziÅ‚, że byÅ‚a jej winna i w twardych sÅ‚owach daÅ‚ upust podejrzeniu. Nie obraziÅ‚a siÄ™ na niego, gdyż już wtedy wiedziaÅ‚a, że kocha go szczerze. Nie wiedziaÅ‚a tylko tego, jak to siÄ™ staÅ‚o. I dlaczego siÄ™ tak zdarza, że w kobiecie nieÅ›wiadomie budzi siÄ™ miÅ‚ość.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|