[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uśmiech rozjaśnił zarośniętą twarz.  W dzisiejszych czasach znajdziesz niewielu
takich, którzy szanują kodeks.
 Zwijaj się  powiedział %7łeglarz.  Jaki interes masz na myśli?
 A jaki by?  Wzruszył ramionami włóczęga.  Wymianę.
 Masz jakiś żagiel?
Włóczęga ocenił wzrokiem trimaran i prychnął z pogardą. Potrząsnął głową
wykpiwając ten pomysł.
 Nie masz dosyć, żeby mnie skusić.
 Miałem dosyć, żeby ci się chciało wciągnąć chorągiewkę.
 Tylko trzymam się kodeksu& morska uprzejmość.
 To był twój pomysł  rzekł zimno %7łeglarz.  Rób swoje.
Zza jego pleców znów rozległ się natrętny głos:
 A co z jedzeniem?
Popatrzył z wściekłością na kobietę. Czy nie zna swojego miejsca podczas
wymiany? Ale nie patrzyła na niego. Uśmiechała się serdecznie do włóczęgi.
 Z jedzeniem?  powtórzył włóczęga.  Wspaniały pomysł. Nie jadłem od dwóch dni.
Co masz?
Uśmiech znikł z jej twarzy; wyraznie nie takiej odpowiedzi oczekiwała.
Za to uśmiech włóczęgi wyraznie się powiększył, gdy ten ujrzał w pełni jej kobiece
kształty. Wybałuszał na nią oczy.
 Jesteś kucharką? A może kelnerką?  Kelnerka zawsze była moim ulubionym
daniem&
Zadrżała, gdy włóczęga ryknął śmiechem z własnego marnego żartu. Na jej twarzy
śmiech ustąpił miejsca pogardzie. Objęła opiekuńczo Enolę, która zmieszana
przytuliła się do kobiety, nie wiedząc dokładnie, co się wyprawia.
Włóczęga rozglądał się po sklepie  to jest po trimaranie.
 Jak powiedziałeś  przyznał %7łeglarz.  Nie mam dużo.
Ale spojrzenie włóczęgi znowu spoczęło na kobiecie. Zmierzył ją łakomym wzrokiem
od stóp do głów.
 Po namyśle tobym się chyba z tobą nie zgodził. Kobieta cofnęła się kilka kroków,
pociągając za sobą dziecko.
Włóczęga wskazał na krzak pomidora.
 A może zaczęlibyśmy od tego sadu?
Niebawem przystąpiono do handlu. Najpierw %7łeglarz ceremonialnie zaproponował
szklankę hydro i włóczęga zrewanżował się tym samym ze swojego zapasu. Po
targach pomidor i dwa wsteczne lusterka leżały u stóp włóczęgi, a przed %7łeglarzem
leżał zwój liny.
Wreszcie włóczęga przeszedł do najważniejszej dla siebie sprawy.
 Masz tu całkiem przyjemny haremik  powiedział. %7łeglarz nic na to nie
odpowiedział.
 Co chcesz za kobiety?  spytał tamten.
 Nie jesteśmy na sprzedaż  prawie krzyknęła kobieta przytulając dziecko. Ale jej
podbródek trochę drżał.
 Ja nie kupuję, kochana  rzekł włóczęga.  Ja handluję& a wszystko jest na
wymianę w Wodnym Zwiecie.
 Jesteśmy kwita  rzekł %7łeglarz.
 To para?  spytał włóczęga ignorując to oświadczenie.  Czy można kupować je
osobno?
 Musimy dalej płynąć  odparł %7łeglarz.  Dzięki za handel&
 A co ty na wynajem? %7łeglarz zastanowił się nad tym.
 Masz żagiel albo niepotrzebną żywicę?
Kobieta z przytulonym do niej dzieckiem znów cofnęła się o krok.
 Mówiłem ci już, nie mam nic takiego na zbyciu  powiedział włóczęga.  I nie
widziałem nic takiego wystawionego na handel od wielu księżyców.
 To nie mamy o czym gadać. Oczy włóczęgi zalśniły.
 Ale mam coś innego, co zmieni twoje zdanie& coś, czego sobie nie odmówisz&
Włóczęga sięgnął za swoją zniszczoną koszulę i wyciągnął małą zapieczętowaną
butelkę. W środku było kilka stron starożytnego czasopisma  zarówno pismo, jak i
zdjęcia.  Uchwyty i garnki  głosił nagłówek.
%7łeglarz poczuł mrowienie skóry na czaszce.
 Od wygnańców Atolczyków  powiedział włóczęga.  Oszczędności całego życia
jednego klanu. Zachowałem to& na specjalny handel&
 Nie rób tego  powiedziała kobieta. To nie było żądanie, to było błaganie.
Włóczęga powiedział szyderczo:
 Może mówię nie z tą osobą, co trzeba. Może to jej łódz&
%7łeglarz wyciągnął dłoń i włóczęga z błyskiem w oczach i ustami pełnymi śliny
wręczył mu butelkę. Kartki w środku kusiły.
 Pół godziny  powiedział %7łeglarz.
 Nie  jęknęła Helen.
 Pół godziny?  wykrzywił się włóczęga i zabrał z powrotem butelkę.  Tu są dwie
kartki! Za to można kupić pół tuzina dziewcząt!
 To płyń tam, gdzie tyle dostaniesz. Na tej łodzi dostajesz tylko pół godziny. Idziesz
na to czy nie?
 Nie rób tego  powiedziała miękko kobieta.
 Zamknij się  rzucił jej.
 Wziąłbym też małą  wtrącił się włóczęga.  Ta druga za dużo gada&
%7łeglarz pokręcił głową.
 Nie stać cię na dziecko. Pół godziny z tą kobietą.
 Proszę&  powiedziała Helen.
Ale uciszył ją spojrzeniem. I tym spojrzeniem dał jej do zrozumienia, że to cena za
przejazd ich obu; cena za to, na co go naraziła.
I coś na krótko pojawiło się w jej oczach  prawie jakby zamigotało tam i zgasło.
Opuściła podbródek i spuściła wzrok.
Wiedziała, że nie ma wyboru.
%7łeglarz wyciągnął dłoń i włóczęga cisnął mu butelkę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl