[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z otworu jaskini i rozsypała po stoku jak popcorn.
Zwierząt nie trzeba było popędzać. Przerażający jaskiniowcy już wkrótce zniknęli im z pola
widzenia. Mimo to jezdzcy nadal słyszeli za sobą ciche, przerażające okrzyki, które nie słabły
mimo upływającego czasu.
 Gonią nas?  spytał Hobart.
 Tak, idą za węchem. Kiedy wyjedziemy poza Góry Stożkowe, będziemy mogli jechać
szybciej.
 Hej, Hoimonie, jeśli tunel się zawalił, to w jaki sposób będę mógł wrócić do swojego świata?
 Nie będziesz mógł, przyjacielu.
 Nie ma jakiegoś innego przejścia&
 Ja w każdym razie nic o tym nie wiem! Koniec tunelu to jedyne miejsce, gdzie bariera jest na
tyle cienka, że mogę ją przekroczyć dzięki mojej duchowej perfekcji. Musimy wracać do piramidy
Noisa.
 Co?! Prędzej mnie szlag trafi, niż&
 Nie masz innego wyboru o, Rollinie  przerwał mu Hoimon.  Musisz wiedzieć, że ty
jeden możesz zakończyć okres interregnum i przywrócić słońce nad naszą ziemię. Dopóki tego nie
zrobisz, jaskiniowcy przemierzą za nami połowę świata, jeśli nic nie stanie im na przeszkodzie.
Zresztą nie będą chyba musieli przemierzać połowy świata, bo potrafią przegonić najszybsze konie.
A teraz uważaj, wyjeżdżamy na równinę.
Ominęli ostatnią parę wierzchołków i zmusili konie do galopu. Okrzyki za nimi nadał się
rozlegały, były tylko nieco cichsze. Nie zamierzały jednak ucichnąć zupełnie.
Po przejechaniu pędem parunastu kilometrów minęli rozpadniętą chatę wieśniaków. Hobart
uświadomił sobie, że jaskiniowcy przy swoim apetycie nie są prawdopodobnie wybredni.
Zatrzymał więc konia i krzyknął do wieśniaka:
 Uciekajcie! Nadchodzą jaskiniowcy! Człowiek patrzył na niego z nierozgarniętą miną.
 Nie uciekną bez koni o, Rollinie  powiedział Hoimon.  Jaskiniowcy odnajdą ich po
zapachu i zeżrą, tak jak wielu innych.
 Jak daleko jeszcze do piramidy  rzucił ze złością Hobart.
 Jeszcze jakieś cztery kilometry.
 Dobra, oddajmy konie wieśniakom. Zsiadaj!  Hobart zeskoczył z wierzchowca i powtórzył
chłopu ostrzeżenie. Okrzyki dochodzące przez mgłę były wystarczającym dowodem jego
prawdomówności. Cała rodzina wsiadła na wierzchowce i czym prędzej odjechała.
Hobart przeszukał kieszenie marynarki swego konserwatywnego garnituru, który był teraz dość
zszargany, poplamiony i wyblakły, po czym zrzucił go z siebie razem z krawatem. Następnie ruszył
w dalszą wędrówkę, trzymając pochwę szabli w zaciśniętej dłoni. Hoimon pospieszył za nim.
Zawodzenia jaskiniowców były przez dłuższy czas dość ciche. Pózniej jednak coraz bardziej się
wzmagały. Hobart i Hoimon spojrzeli po sobie, ale nic nie powiedzieli. Hobart był dość zmęczony
całą eskapadą, ale wiedział, że jeśli nie będzie zmuszony do sprintu, to zdoła jeszcze przejść parę
kilometrów.
Kiedy dotarli do terenu czarnych kanionów, okrzyki były już o wiele głośniejsze. Hoimon szedł
pierwszy prowadząc inżyniera łuk za łukiem do piramidy. Oglądając się za siebie Hobart widział
już tłum małych postaci poruszających się we mgle za nimi.
 Pospiesz się  wydyszał Hoimon, wydłużając i tak już kolosalne susy. Hobart biegł za nim
zdając sobie sprawę, że pogoń jest niebezpiecznie blisko.
Zastanawiał się właśnie, czy nie lepiej byłoby odrzucić szablę, kiedy dotarli do kanionu ze
świecącą, białą piramidą, jedyną wyrazną rzeczą w świecie ogarniętym szarym półmrokiem.
Hoimon ogromnymi krokami zaczął zbiegać w dół zbocza. Hobart chciał pójść w jego ślady. Udało
mu się nawet wykonać podobne cztery skoki, przy kolejnym jednak powinęła mu się noga i do dna
kanionu dotarł staczając się po zboczu. Pochwa szabli obijała mu nogi i kłuła co chwila żebra.
Kiedy wreszcie się zatrzymał spróbował wstać, ale skręcona kostka nie pozwalała. Głośne krzyki
sprawiły, że spojrzał w górę. Jaskiniowcy stali na krawędzi kanionu.
Hoimon podniósł Hobarta, ujął pod ramię i po truchtał ciężko do piramidy. Zanim inżynier się
zorientował, był już w środku, w obecności Psylleusa i Chidelasa.
 Szybko, panie, wejdz na tron! Jeśli tego nie zrobisz, jaskiniowcy za chwilę nas zjedzą! 
krzyknęli prawie jednocześnie.
 Ale przecież nie mogą chyba wejść tutaj&  usiłował zaprotestować Hobart.
 Oczywiście, że mogą  odparł Hoimon.  Kiedy tron jest pusty, piramida jest tylko
budowlą z dziwnej, świecącej skały! Zpiesz się!
 Niech to szlag! Dlaczego jeden z was, chłopaki, nie wpakuje się na ten cholerny tron?
Bylibyście lepszym Noisem niż&
Przerwali mu przekrzykując się nawzajem:
 Moja pokora nie pozwala mi& My, kapłani, jesteśmy właśnie dlatego tylko kapłanami, że
brak nam takich ambicji& Och, panie, czyń swoją powinność!
Najwidoczniej wszyscy trzej woleli dyskutować i przez to pozwolić, aby dopadli ich
jaskiniowcy, niż wspiąć się na tron. Okrzyki dochodzące przez kamienne ściany stawały się coraz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl