[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pantoflach na płaskiej podeszwie. . Margo westchnęła. Trudno, potrzebowała być efektowna i obcasy miały w tym pomóc. Włożywszy pantofelki bujała się nieco, mimo że skóra butów miękko opinała jej stopy. Faktycznie, robię wrażenie, a nie wierzyłam Ione" - pomyślała patrząc w lustro i przypominając sobie, jak ciotka robiła wszystko, aby zmusić ją do kupienia eleganckiego obuwia. Lekko skropiła się perfumami, założyła pierścionek z koralem na palec prawej ręki i wyszła z sypialni. Gdy schodziła do kuchni, zauważyła z ulgą, że Dannler wyszedł do swoich pomieszczeń na tyłach apartamentu. Krytyczne spojrzenia sprytnego lokaja krępowały ją. Inspekcja bawialni i jadalni wypadła pomyślnie i sprawiła jej satysfakcję. Wszystko tu było doskonałe, aż po świece koralowego koloru, serwetki i inne drobiazgi. W dalszym ciągu nie była tylko pewna, czy utrzyma równowagę na tych wysokich obcasach. Kiedy usłyszała, że Cas wkłada klucz do zamka, zaczerpnęła oddechu i korytarzem " przeszła do foyer. Obserwowała, jak wchodzi do środka, zauważyła zmęczony wyraz jego twarzy i szybkie spojrzenie, jakie rzucił w górę schodów. - Jestem tutaj - powiedziała. - Czekam na ciebie. Jego wzrok prześlizgnął się na nią. Napięcie na jego twarzy zelżało i zastąpił je uśmiech, który natychmiast odwzajemniła. - A więc jesteś - wyszeptał nie spuszczając z niej wzroku. Była zachwycająca, iskrzyła się tysiącem ogni, od ubrania po włosy, oczy i skórę. - Mam ujawnić swoje instynkty tutaj, płomienna damo? - A jakie one są? - zapytała z nadzieją. Napięcie, które nie opuszczało go od czasu wypadku samochodowego, powoli ustępowało. - Czyżbyśmy otrzymali zaproszenie na obiad w Zamku Windsor? - No, ponieważ jesteś taki inteligentny, wyznam ci, że Królowa nie zaprosiła nas na obiad. Kiedy zdjął krawat i rzucił teczkę, ugięły się pod nią kolana. - Przyniósłbym kwiaty - szepnął. - Przyniosłeś siebie samego, to najlepszy prezent na świecie - wyszeptała w odpowiedzi. Boże, odpinał koszulę i rozbierał się. Przycisnęła ręce do piersi. Czy zdarzył się już wypadek, że serce biło tak mocno, że wyskoczyło z piersi? . - Nie musisz chodzić na górę, żeby się przebrać, chyba że chcesz. Zniosłam ci ubranie na dół. - Daj mi je. Chcę się ogolić... tak szybko jak to możliwe. - Naturalnie. Czekała na niego. Pragnęła go. Powróciła do bawialni po jedwabne kimono, po czym wróciła do Casa. Omal się nie przewrócił, kiedy próbował przeciągnąć spodnie przez buty. - Cholera, jestem taki podniecony, że staję się niezgrabny. Chichot, który usłyszał w odpowiedzi, był najbardziej zmysłowym dzwiękiem, jaki kiedykolwiek do niego dotarł. - Przebieraj się szybciej - powiedziała. Wydawało się jej, że nie może pozbyć się chrypki. Odzyskała równowagę na wysokich obcasach i weszła z powrotem do bawialni. Podeszła do baru, wyjęła schłodzony szampan i postawiła butelkę na stoliku do kawy, znajdującym się przed kominkiem. Na podgrzewaczu leżały przygotowane już gorące kanapki. Przyłożyła zapałkę pod płytkę i chyba już po raz dziesiąty ustawiła na niej pozostałe dania. Nie słyszała, jak wszedł, dopóki nie zagwizdał. - Te wysokie obcasy i haremowe spodnie w cudowny sposób podkreślają twoje wdzięki, moja damo. Jego szept wywołał w niej dreszcz, który przeszedł wzdłuż jej całego ciała, od pośladków aż po szyję. - Dziękuję. . Splotła ręce, aby opanować ich drżenie. - Bardzo proszę. Stanął za nią, a jego ręce ślizgały się po satynie. Wtulił twarz w jej włosy i wyszeptał: - Specjalna okazja? Odwróciła się w jego ramionach. - Tak i nie... - Enigmatyczna i orientalna. Taka jest moja dziewczyna. Przyglądał się jej badawczo. Nabrał tego zwyczaju od czasu wypadku na Piątej Alei. Nadal nie potrafił wyzbyć się napięcia i obaw. Po tym wszystkim, co przeszła, jeszcze ten wypadek samochodowy... - Hej, wracaj do mnie - zawołała. Domyśliła się, że znowu myśli o wypadku... Zaczęła sobie zdawać sprawę, że to błahe wydarzenie kojarzyło mu się z katastrofą lotniczą. Odsunęła się i zmierzyła go od stóp do głów, naśladując sposób, w jaki na nią patrzył. Palcem przesunęła po świeżo ogolonej twarzy. Spojrzała na jego włosy. - Niemożliwe - wziąłeś też prysznic? - Szybciuteńko. Dla mojej damy chciałem być świeży jak poranek. - Objął ją w talii i delikatnie uścisnął. - Czy wyjaśnisz mi w końcu, skąd ten dzisiejszy uroczysty wieczór? Kiwnęła głową. - Muszę ci coś powiedzieć i o coś zapytać... Same dobre rzeczy. Pocałował ją w szyję. - Dobrze, lubię wszystko, co nas nie rozdzieli. Przylgnęła do niego. - Nigdy się nie rozstaniemy, kochanie. Wyczuła, że potrzebował to usłyszeć, a ona chciała to powiedzieć. Nie było to jedynie odsłanianie jakiejś maski. Te odrzuciła daleko, otwierając się przed mężczyzną, którego kochała, mimo że teraz była narażona na zranienie. Oczekiwała, że Cas zrobi to samo. Drgnął. - Dobrze. Oderwała się od niego i poprowadziła go do kanapy. Był
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|