[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przed Lordem Jimem przesunęła się obok niego na wyciągnięcie ręki zawoalowana oblubienica okazji, a on nie zdołał jej podjąć, odgadnąć. Porzucając pelerynę młody człowiek z powieści Dygata pozostaje jednak nagi i słaby, pozbawiony rynsztunku, podatny na zmienne wpływy autorytetu i zakusy transcendencji. W zasadzie nie dano mu, nie ukazano szansy wyboru, zobowiązując go jednocześnie do wybierania, wyrabiając w nim taki nakaz sumienia. A może dano? Na przykład wtedy, kiedy siedział w roku 1941 w parku na ławce naprzeciw bezczelnie wypoczywającego gestapowca (w Męce niezdecydowania)? I kiedy wezbrała w nim ochota, żeby za wszystkie swoje i innych upokorzenia wyrżnąć go po prostu w mordę? Czytelnik tego opowiadania wie, że bohater zrealizował swe zuchwałe zamierzenie, gestapowiec zaś wobec takiego czynu, nie przewidzianego przez żaden normalny kodeks wojenny, zbiegł z żałosnym wrzaskiem, pozostawiając zamachowca w stanie jeszcze większego rozbicia psychicznego i w absolutnej niemożliwości zdecydowania . Został potraktowany, nawet w tej hipotetycznej scenie, jak wariat. Czy miał on jednak możliwość innego s p o n t a n i c z n e g o działania na poboczu mechanizmów dziejowych niż jak wariat lub błazen? Nie, nie miał. Twórczość Dygata z coraz szerszą paletą przykładów i anegdot, coraz silniejszym akcentem zmierza ku przekonaniom o ograniczającej jednostkę roli zbiorowości, obezwładniającym nacisku autorytetu, niemożności samostanowienia itp. W Dworcu w Monachium konstrukcja losów bohatera nasuwa wrażenia ponurej farsy sprokurowanej przez jakiś irrealny i ponadgatunkowy Dowcip: jest ciągiem zabawnych pomyłek, przypadków, nielogicznych następstw, nieprzewidzianych metamorfoz. Wojenna część życiorysu Eugeniusza Dudka wynika bezpośrednio z tego, iż w opuszczonym budynku ambasady francuskiej przywłaszczył on sobie walizkę jakiegoś paryżanina, powojenna zaś że podarował (zresztą ze strachu przed rewizją) rewolwer z tejże walizki Pędzichowi, co mu się pamięta w momencie, kiedy tenże na czas określonej koniunktury zostaje towarzyszem Chodkiewiczem z Centrali. Swoisty tryptyk Dygata Jezioro Bodeńskie, Karnawał i Dworzec w Monachium podejmujący analogiczne problemy psychologiczno-obyczajowe, przepuszczający przez swe sito narracyjno-refleksyjne nieraz identyczne paradygmaty fabularne (np. kwestia francuskiego pochodzenia bohatera, przygody w obozie internowanych w Konstancji, niektóre wspomnienia z lat dziecięcych, wątek erotyczno-patriotyczny z udziałem Suzanne vel Leontyny itd.), postępuje, gdy przyjrzymy mu się w porządku chronologicznym, zdeklarowanie i chętnie w stronę groteski. Co w Jeziorze jest przedmiotem wnikliwej 40 psychoanalizy, co jest tam owiane posmakiem tajemnicy podświadomych działań, zaprawione pierwiastkiem ironii bądz autoironii lecz ma to być ironia oczyszczająca, wyzwalająca osobowość z okowów konwenansu i wszelkiej układowości to w Dworcu okazuje się efektem zabawnego zbiegu okoliczności, splotu niezależnych od woli bohatera zdarzeń, groteskowego konceptu. Na przykład narrator pierwszej powieści z namaszczeniem i skrupulatnością wdaje się w detale swego rodowodu, śledzi napoleoński szlak prapradziadka, bada znaczenie Montmartre u w życiorysie dziadka i ojca, zastanawia się nad kolejami przeznaczenia, np.: [...] polskość okazała się silniejsza od przeznaczenia. Podstęp nie udał się. Mój ojciec z przywróconego na właściwie łożysko strumienia rodnego wyszedł niespodziewanie autentycznym Polakiem, ze wszystkimi zaletami i wadami swego narodu. Nie pomogło to, że urodził się i wychował w Paryżu. Korzystając z pierwszej okazji, wrócił do kraju i chcąc ten czyn uświetnić, obdarował ojczyznę mną . W Karnawale, sprawiającym w niektórych partiach wrażenie felietonowego wyciągu z Jeziora Bodeńskiego, kwintesencję tego zagadnienia oddaje już tylko kilka zgrabnych zdań, potrzebnych do umotywowania wątku ideowego książki, w rodzaju: [...] czułem ją [Francję] trochę we krwi i odruchach instynktu i dlatego często starałem się być Polakiem bardziej, niż należało . Natomiast Eugeniusz Dudek znajduje w owej podkradzionej walizeczce pieczątki ambasady i paszport jakiegoś Francuza, z nudów i w ramach całkowicie dziecinnej zabawy przerabia w domu dokument na swoje nazwisko ( Jeżeli Rysiek nazywał się O Doudeck, dlaczego ja nie miałem nazywać się Doudecque ), po czym przez snobistyczną nieuwagę gestapowców, którzy przypadkowo! wyciągają zeń ten właśnie dowód tożsamości zamiast właściwego, zostaje internowany jako paryżanin. Szaleństwo miłosne do Suzanne wsparte na opoce obopólnego zapału patriotycznego jest jednym z głównych wątków pokaznego Jeziora. Motyw nie zrealizowanej do końca miłości i pózniejszego zerwania przebiega w atmosferze długotrwałej męki duchowej jego i niezrozumienia jej, nerwowych spotkań i rozstań, porywów i ucieczek, dawania i odbierania sobie książek, wzajemnego dręczenia się zazdrością itp. (gdybyż ona domyśliła się choć trochę, że on z masochistyczną zaciekłością ubrdał sobie, iż nie zasługuje na jej piękną miłość, dałaby mu pewnie po prostu na odjezdnym w mordę). Narrator Dworca w Monachium poświęca tej grze namiętności, również w ramach wątku obozowego , kilkanaście zdań: kochając Leontynę do utraty tchu i wybaczając jej to, że jej rodzice są folksdojczami, Eugeniusz pragnie równocześnie fizycznie posiąść jakąś Niemkę i zaraz potem stłuc, sponiewierać w jej osobie niemiecką Rzeszę: Tak więc większość mężczyzn za okupacji bardzo skrycie i dla usprawiedliwienia ich można powiedzieć: teoretycznie, pragnęła przespać się z jakąś Niemką (szczyt marzeń w mundurze), a potem sprać ją po pysku . Na uczynku patriotycznego poskramiania Friedy B. przypadkowo znowu jak w farsie przyłapuje bohatera Leontyna, szukająca w miłości do Eugeniusza antidotum na zniemczenie rodziców... I oczywiście bez zwłoki wyjeżdża. Logika sytuacji psychologicznych, interakcji pomiędzy poszczególnymi postaciami w Dworcu w Monachium, Disneylandzie, częściowo też w Podróży odpowiada niemalże,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|