[ Pobierz całość w formacie PDF ]

młodymi jeszcze prawie, płakały. Z dawnej jego służby, która wyglądała świetnie, niedobitki zjawiały się
odarte, w łachmanach.
W izbach, do których go prawie na rękach wniesiono, ledwie ściany nagie też same pozostały, odarte,
sczerniałe, zbrukane. Tylko tęsknica i smutek przyległ do nich, radość, co tu mieszkała, uleciała. Pustką wiało i
stęchlizną grobową. Radosne okrzyki dziwnie jakoś odbijały się o te ściany.
Rękami ujął się za głowę i mimo woli na myśl mu przyszło, że był postrzyżonym mnichem, który zakon
porzucił i Panu złożone śluby połamał. Dlaczego właśnie w tej chwili to przypomnienie ubodło go w serce?
Nie dano mu się rozżalić. Stary Gniewosz, który się już tu jakby za wojewodę i marszałka razem książęcego
uważał, cisnął się do niego. Ziemianie Sikora, Zlazły, Dzięgiel, Zaraza, Szaszor  otaczali go z pokłonami i
pozdrowieniami. Wszyscy wyrażali z prosta, jak byli szczęśliwi, że im powracał. Książę wbity w pychę tym
powodzeniem już myślał tylko, jak by z niego korzystać.
 Gniewoszu mój  odezwał się  nie potrzeba tracić czasu. Nim pójdzie głos o mnie, trzeba zająć, co
tylko się da pochwycić. Lepiej zagarnąć więcej niż za mało. Dzielnicę mi muszą dać, jako Piastowi przystała.
Ludzi z sobą przywiodłem z Włocławka, póki czas, potrzeba na Złotoryją co prędzej.
 E, Miłościwy Książę  pospiesznie odezwał się Szaszor  z Romlikiem sprawa będzie ciężka. Ja go
znam, on tak łatwo zamku nie puści. Choćby i listy królewskie widział, nie posłucha. To kamień, nie człek, a
porósł tam w pierze, ho! ho!
 Na Romlika jest sposób  przerwał Sikora.
 Jaki?  podchwycił razem Gniewosz i książę.
 Romlik się na święta wybrał do brata, do Podgórek  rzekł Sikora.  Nie ma co myśleć, trzeba go nocą
dziś jeszcze porwać, a gdy się go ściśnie, musi Złotoryją nam poddać.
Książę w ręce klasnął.
 Natychmiast Szaszor z Sikorą wezcie ludzi i do Podgórek, związanego Romlika mi tu dostawić.
Oszczędzim krwi i zachodu.
 Mało tego  odparł Szaszor, który znał dobrze miejscowości  nawet gdybyśmy w dwójnasób ludzi
mieli, Złotoryi nie dobędziemy tak łatwo. Zamek mocny, a dwie rzeki go oblewają, ani Wisły, ani Drwęcy nie
odwróciemy od niego, oblegać by trzeba, a i osaczywszy, niełatwo się dostać.
 I właśnie dlatego nam ją wziąć jest koniecznym!  zawołał książę.  Kto wie, co może wypaść. Mieć
w ręku zamek taki...
Książę nie dokończył, aby się nie zdradzić, ale tego tłumaczenia nie potrzebowali Szaszor i Sikora. Oba byli
ludzie młodzi i na przygody łasi. Romlik starosta z dawna obu był nienawistny, bo się górą nosił i raz był
Szaszorowi zagroził, a ten, jako ziemianin i do rodu starego należący, przebaczyć mu tego nie mógł. Sam by się
do odwetu na własną rękę nie porwał, ale mając księcia za sobą, rad był upokorzyć starostę.
Sikorze nocna wycieczka, napaść na dwór, bójka, po długim wypoczynku smakowała także, rozkaz więc
księcia przyjęli z oznakami radości i natychmiast pobiegli po ludzi i konie.
Zrodek gwałtowny tak był w obyczajach owego wieku, że nikt przeciwko niemu ani pomyślał stawać.
Gniewosz znajdował go słusznym, a Lasota, choć może za śmiałym go sądził, przeciwko księciu się odezwać
nie śmiał.
Nie do poznania zmieniony był nieśmiały i wahający się książę, a choć obchodząc swój stary dwór
opuszczony i podupadły, kilka razy się zachmurzył i oczy mu zaszły łzami, męstwo wracało, zuchwalstwo nie
zmniejszało się.
Było ono za gwałtownym, za gorączkowym, by długo trwać mogło, lecz nikt nie badał głęboko stanu księcia,
a Busko, nawet pod wrażeniem starych wspomnień, dał się im równie jak pan upoić i nie zaglądał w
przyszłość...
Rozdział piąty.
Zamek w Złotoryi, panujący i strzegący okolicy, który położenie i nowo wzniesione mury mocnym i
warownym czyniły, zdanym był staroście Romlikowi nie bez przyczyny. Człowiek i gród przystawali do siebie.
Stary wojak, który od pieluch rycersko służył i nigdy zbroi nie zrzucał, a sąsiedztwem krzyżackim wiele się
nauczył i skorzystał, na takiego dowódcę pogranicznej twierdzy był stworzony. Surowy dla swoich ludzi, ale o
ich chleb troskliwy, nieubłagany, gdy o karność i posłuszeństwo chodziło, bystrego oka i ucha, wglądający w
najmniejsze szczegóły, mordował siebie i podwładnych, nieustannie się około swego zamku krzątając. Ten trud
stanowił życie jego, gdy mu zabrakło roboty, stawał się zły, gderliwy i nieznośny.
Wiek uczynił go zgryzliwym, podejrzewającym, gadatliwym nad miarę, i choć w gruncie serce miał dobre, z
obowiązku udawał okrutnego i nieubłaganego. Ludzie, co z nim dłużej żyli i lepiej go znali, przywiązali się do
niego, kochali starego i nie pomienialiby byli na łagodniejszego z pozoru.
Obcy mieli o nim to przekonanie, że tyranem był srogim, bo odgrażał się nieustannie, słowy cierpkimi
szafował, a tajał od rana do nocy. Swoi uśmiechali się z tego, wiedząc, że burze te zawsze się ciepłym
deszczykiem kończyły.
Nigdy Złotoryja tak dobrze nie była opatrzoną i obwarowaną; a choć się żadnego napadu nie obawiano,
dostatek byl wszelkiego przyboru do obrony, straże dzień i noc dokoła chodziły. Na murach kamieni, drabin,
haków, kół zębatych, belek gwozdziami nabijanych, smoły beczek całe stosy leżały. Wały i opasanie od rzek i
od lądu w najlepszym znajdowały się stanie, brona nie podnosiła się, chyba gdy tego była konieczna potrzeba.
%7łołnierz z załogi nie mógł się potajemnie wykraść na miasto, bo go miano ciągle na oku.
Wychowaniec starego Romlika, zastępca jego i prawa ręka, młody Aukosz Gozdawczyk, naśladował go we
wszystkim. Jemu to dał zamek Romlik na zbliżające się święta wielkanocne, dawszy się uprosić bratu do
Podgórek, nie więcej nad półtorej milki oddalonych.
Starosta niegdyś był żonaty, ale żonę stracił młodo, dzieci nie miał i rodzinę braterską, która mu własną
zastępowała, kochał bardzo. Wprawdzie na takiej wycieczce na wieś tęsknił za murami zamku, za ludem swym i
codziennym zajęciem, ale i tu próżnować nie mogąc, gospodarstwo brata brał pod swe rozkazy i starał się
wojskową karność parobkom zaszczepić. Utrzymywał on, że po wsiach nie inaczej wszystko iść było powinno,
tylko tak jak w obozie i twierdzy.
Brat Janko dawał mu się tu rządzić, jak chciał. Był on powolniejszego charakteru i wolał wesołe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl