[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z kolei na I ruszył spacerkiem po pracowni, zaś litera S zatrzymała go na miejscu. - Ależ to cudowna rzecz - entuzjazmował się Marek. - Można kierować nim z oddali i nikt nic nie zauważy! - A jeśli w pobliżu tych złodziei nie będzie wolnego stolika w Orbisie? - martwiła się Bożena. - Nic się nie obawiaj! Rob ma bardzo czuły mikrofon, który uchwyci nawet rozmowy prowadzone szeptem w obrębie kilku metrów - zapewnił Andrzej. - Wystarczy tylko zapamiętać, co oznaczają litery wypisane na dnie nadajnika. Gdybyś czegoś zapomniała, to w tym notesiku znajduje się odpowiednia instrukcja. Rozumiesz? - Aha, rozumiem! - Najlepiej, gdy usiądziecie przy stoliku, najpierw włóż wtyczkę w dziurkę z literą M. Wtedy Rób będzie mówił, a ty możesz spokojnie obserwować, co się dzieje wokoło. W odpowiedniej chwili każesz mu fotografować lub notować na taśmie rozmowy. - Wykona to nawet rozmawiając z tobą, gdyż może wykonywać jednocześnie kilka czynności. - Dobrze, dobrze, będę o tym pamiętała. - Oj, zapomnieliśmy o czymś! - wtrącił Maciek. - Przecież w kawiarni jest za słabe światło do robienia zdjęć! - Do licha, racja! - zawtórował Marek. - Nie martwcie się, Rób może fotografować nawet w zupełnej ciemności - uspokoił ich Andrzej. - Dokonuje tego za pomocą promieni podczerwonych, niewidocznych dla ludzkiego oka. - Ho, ho, jakim cennym wywiadowcą byłby Rob dla naszej milicji! - zdumiał się Marek. - A może komendant sztucznego wujka przyjmie na detektywa? - podsunęła myśl dziewczynka. Naraz Marek uderzył się dłonią w czoło i głośno zawołał: - Omal jeszcze o czymś nie zapomnieliśmy! Przecież w Orbisie jest szatnia, w której pozostawia się płaszcze i kapelusze. Czy Rob potrafi to robić? - Rob może tylko zdejmować z głowy kapelusz i nakładać go z powrotem - odpowiedział Andrzej.- Gdyby jutro była pogoda, mógłby pójść bez płaszcza i kapelusza. Tak byłoby najlepiej. W głowie ma ukryty mikrofon i aparat fotograficzny. Jeśli powichrzy włosy, zdjęcia mogą być niewyrazne. - %7łebyśmy to mogli wiedzieć, jaka będzie jutro pogoda?.! - zafrasował się Marek. - Zaraz się przekonamy - powiedział Andrzej, podchodząc do ściany, przy której stał wysoki zegar z długim wahadłem. Wolnym miarowym ruchem odmierzało ono czas normalnie wskazywany strzałkami na tarczy. Wszyscy ciekawie obserwowali Andrzeja, ten zaś przystanął przed jedną z bocznych ścian czasomierza, po czym nacisnął czerwony guzik. Z wnętrza zegara rozbrzmiał głos: ,,Dzisiaj jest niedziela 15 lipca 1962 roku, godzina dziewiętnasta trzydzieści dwie minuty i sześć sekund. Ciśnienie barometryczne wysokie, temperatura na zewnątrz dwadzieścia dwa stopnie Celsjusza, zachmurzenie zanikające, wiatry słabe z południowego zachodu. Na jutro przewidywana jest dalsza poprawa pogody i wzrost temperatury. Wilgotność powietrza nieduża. Trójka przyjaciół Andrzeja stała oszołomiona niezwykłym zegarem. Po chwili Bożena z zabobonnym lękiem rozejrzała się po pracowni, a potem pochyliła się ku chłopcom i szepnęła: - Teraz nie dziwię się, że ludzie nazywają ten dom Domem Czarnoksiężnika! Akcja Orbis Nie była to najspokojniejsza noc dla członków Klubu Poszukiwaczy Przygód. Andrzej i Marek co pewien czas zrywali się z łóżek i wybiegali na taras. Z zadartymi do góry głowami wpatrywali się w niebo. Ku ich radości pomiędzy chmurami przeświecały gwiazdy. W poniedziałek rano, na całkowicie już wypogodzonym niebie widniało jasne słońce. Prognoza pogody zapowiedziana przez domową stację meteorologiczną profesora Rawy nie zawiodła. Młodzi detektywi-amatorzy odetchnęli z ulgą: syntetyczny człowiek mógł udać się do Orbisu bez płaszcza i kapelusza. Maciek z Bożeną przybiegli wczesnym rankiem. Toteż zaledwie pani Mruczkowa wyszła do miasta po zakupy, czwórka dzieci natychmiast pobiegła do tajemniczej pracowni. - Teraz urządzimy generalną próbę - powiedział Andrzej. - Bożena musi oswoić się z działaniem mechanizmu robota. Dziewczynka ciężko westchnęła. Ten sztuczny wujek mimo wszystko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|