[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pospiesznie i opuściła kościół. Zatrzymała taksówkę i zniknęła z pola widzenia, zanim organy obwieściły koniec nabożeństwa. Lou-ella Chatterton rozglądała się dokoła z zainteresowaniem. Bezskutecznie starała się odnalezć Jessikę w gronie przyjaciół. Nigdzie jej nie było. Louella przyłączyła się do grupki dziewczyn. Obserwowały Roda i Jerrego oraz dziewczęta, które im towarzyszyły. Zastanawiały się, czy mają zejść na dół i powitać ich jak starych przyjaciół. - Chodzmy - szepnęła Louella. - Przyznajcie, jaka to była piękna modlitwa. - To było urocze! - wykrzyknęła Bonny Stewart. - Uwielbiam mężczyzn, którzy tak się modlą. - Gdzie jest Jessika? - zapytała Alida Hopkins. - Czy już zeszła, by porozmawiać z chłopcami? - Nie widzę jej na dole - odpowiedziała Isabelle. - Pewnie teraz schodzi po schodach - zasugerowała. - No, dziewczyny, idziemy na dół. Nie chcemy, by nas ominęło coś ciekawego - i Garetha zeszła w dół, a za nią reszta. Louella wlokła się z tyłu i mruczała do siebie pod nosem, że te młode dziewczyny są strasznie samolubnymi stworzeniami. Przecież to ona powiadomiła je o wszystkim, a teraz rozpaczliwie starała się dotrzymać im kroku, bo pędziły jak opętane. Nigdzie nie było Jessiki. Nagle Louella dostrzegła czubek głowy Rodneya. Poszła szybciej w tym kierunku. Jessika na pewno skierowała się prosto do niego, a ona koniecznie chciała towarzyszyć temu spotkaniu. Na szczęście Jeremy pokrzyżował jej plany. Schodził właśnie z podium, kiedy dostrzegł nielubianą kuzynkę i towarzyszące jej dziewczyny. Szybko podszedł do brata i szepnął: - Uważaj, Rod, nadchodzi Louella i jej banda. Rodney popatrzył w kierunku nawy, ale na szczęście nie dostrzegł tam Jessiki. - W salce szkółki niedzielnej wisi portret twojego przyjaciela, Carla Browninga - dodał cicho Jeremy. - Jeśli będziesz musiał wyjść, to może ci to posłużyć za wykręt. - Dziękuję, Jerry - powiedział Rodney z wdzięcznością. Chłopcy zaczęli witać się ze swoimi starymi przyjaciółmi, którzy podeszli do nich. Upłynęło kilka minut, zanim Louella i jej towarzyszki zdołały przebić się przez tłum i uścisnąć przyjaznie dłonie braci. Niestety, nie udało im się przeprowadzić dłuższej rozmowy. Tłum zaczął się przerzedzać. W pewnej chwili Rodney odwrócił się i zaczął rozmawiać z tą dziewczyną, która przyjechała z Nowego Jorku. Wyszli wraz z innymi przez małe drzwi do sali szkółki niedzielnej. Na podium nie pozostał nikt. - Na Boga - powiedziała kuzynka Louella z oburzeniem w głosie - co o tym sądzicie? - Uważam, że rodzina Sandersonów nie pozwala innym spotykać się z braćmi Graeme - odrzekła Isabelle. - Lepiej chodzmy do domu. Graeme'owie tu byli i prawdopodobnie wrócili do siebie i przygotowują jakieś przyjęcie. Po prostu chodzmy tam. - A ja sądzę - wtrąciła Bonny Stewart - że poszli do Sandersonów. Prawdopodobnie odprowadzili Beryl i jej przyjaciółkę. Popatrzyły na siebie z konsternacją. Nagle twarz Louelli rozjaśniła się. - Chodzmy natychmiast do domu Graeme'ów - zaproponowała. - Dotrzemy tam przed nimi. Nie zatrzymają się na długo u Sandersonów. Jeśli spotkamy ich przed domem, to na pewno uda nam się z nimi zamienić kilka słów. Wróciły do Riverton i pojechały na farmę Graeme'ów. W domu było ciemno. - Jeszcze nie wrócili - stwierdziła Louella. - Trudno, musimy poczekać w samochodzie do ich przyjazdu. Zaczęły zastanawiać się, co się stało z Jessiką. - Chyba nie przypuszczacie, że poszła do domu Sandersonów? - zapytała Isabelle. - Oczywiście że nie - powiedziała Marcella Ashby. - Na pewno nie poszła do Sandersonów. Czy nie pamiętacie, że Jessika zawsze nienawidziła Beryl za to, że była bogata i że każdy ją podziwiał? Siedziały w samochodzie, ziewały i czekały. Rozprawiały o tym, co mogło stać się z Jessiką. W końcu Isabelle odezwała się: - Na co jeszcze czekamy? Minęła północ, więc nie sądzę, żeby ktokolwiek miał ochotę na spotkanie towarzyskie o tej porze. Graeme'owie na pewno będą zmęczeni i zechcą pójść spać. Na Jessikę też nie musimy czekać. Wyszła bez słowa z kościoła. Jeśli pojechała z nimi do Sandersonów, to na pewno ktoś ją odwiezie do domu. Nie zamierzam tu dłużej siedzieć. Nie musimy brać udziału we wszystkich poczynaniach Jessiki. Jedz, Marcello. Zawieziemy Louellę do hotelu, a potem wrócimy do domu. Mam dosyć tego czekania i jeżeli nie wyruszysz natychmiast, to wysiadam z samochodu i idę pieszo. Odjechały i rozczarowane poszły spać. Rozmyślały o dziwnym spotkaniu, w którym brały udział. W ich sercach powstało uczucie, że gdzieś jest Bóg i niebo. Domyślały się, że kiedyś mogą znalezć się w sytuacji, gdy będą tego potrzebować, a nie będą wiedzieć, jak trafić do Pana. Nie mogły pojąć, jak Jeremy Graeme mógł opowiadać z takim rozradowaniem o swoim spotkaniu z Bogiem. Wtedy zbliżała się do niego śmierć i prawie nie było nadziei na ratunek. Nurtowała je myśl, co też przydarzyło się Jessice. Czyżby poszła do domu Sandersonów? Czyżby udawała, że jest tak bardzo wierząca, żeby odzyskać Roda? Graeme'owie wrócili do domu po pierwszej. Byli u Sandersonów i wszyscy, młodsi i starsi, bardzo się zaprzyjaznili. Mama Graeme przez chwilę rozmawiała z Rodneyem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|