[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pogadać. Od czasu do czasu miewał jakieś kobiety. Flynn nie wyobrażał sobie życia bez nich. Mimo to jego związki były zawsze przelotne. Lubił rzeczy proste i jasne. W końcu zasłużył sobie na to. Jego siostry wreszcie dorosły. - Tak, domyślałem się, że takie jest twoje zdanie. - Martin wstał od stołu. - Pewnie nawet wierzysz w to, że ta ślicznotka, która właśnie idzie, żeby zaprosić nas na śnia- danie, to tylko twoja klientka. Flynn był szczerze rozbawiony. - To, że marzysz o kwiatach, nie znaczy, że musisz i mnie obdarzać bukietem. Ten rodzaj zainteresowania klientką był bezsensowny. S R Pożądanie kobiety, która miała takie zobowiązania, było po prostu głupie, a Hynn nie uważał siebie za głupca. I skoro wreszcie zdał sobie sprawę ze swojego problemu, może pod- jąć środki zaradcze. Póki będzie trzymał ręce z daleka od niej, wszystko bę- dzie dobrze. S R ROZDZIAA PITY - Zostaw te naczynia - powiedział Flynn. - Usiądz i napij się herbaty. - To potrwa tylko chwilę - zapewniła go Emma, od- kręcając kurek. Zauważył już, że nigdy nie stosowała się do poleceń. I nie potrafiła usiedzieć na miejscu. Albo spała, albo była czymś zajęta. Odłożył notatnik na stół. - Muszę zadać ci kilka pytań na temat Shawa. Na chwilę zamarła, po czym spojrzała na Martina. - Martin był tutaj szeryfem, zanim się jeszcze urodziłaś. Zna wszystkich. Szepnie, komu trzeba, żeby uważali na two- jego byłego chłopaka. - Narzeczonego. - W porządku, narzeczonego. Jeżeli Martin ma pomóc, musi wiedzieć o nim więcej. Ja zresztą też. - Nie chciałam... Rozumiem, że mówiłeś mu o Stevenie i nie mam nic przecjwko temu. Ale nie wiem, co jeszcze mogę powiedzieć, co miałoby jakąkolwiek wartość. Mówi- łeś, że już zasięgnąłeś informacji o nim. - Owszem. Ale nie mam informacji, które tylko ty mo- żesz mi dać. Flynn nie chciał na nią naciskać. Nietrudno było zauwa- S R żyć, że rozmowa o Stevenie Shaw ją męczy. Ale Emma mieszkała z nim, była gotowa wyjść za niego za mąż. Flyn- nowi potrzebne były drobne detale, których tylko ona mogła mu dostarczyć. - Jakich informacji? - zapytała znad zlewu. - Jakie są jego ulubione potrawy. Jakie ma przyzwy- czajenia, jak, na przykład, zabawianie się zapalniczką albo obgryzanie ołówków. Przyjaciele, krewni... Mój informator nie znalazł nic na temat jego rodziny. - Nie ma rodziny. Wychował się w rodzinie zastępczej. To jedna z rzeczy, która nas łączy. Chociaż jemu układało się w życiu dużo gorzej. Flynn nie miał zamiaru słuchać o ciężkim losie Shawa. Może rzeczywiście miał trudne dzieciństwo, ale to go nie usprawiedliwiało. - Ma jakieś przyzwyczajenia? Coś charakterystycznego? - Jest niezwykle opanowany. Nic mi nie przychodzi do głowy... Aha, żuje gumę. Kilka lat temu rzucił palenie. Flynn skrzętnie zanotował tę informację. - W jaki sposób odpoczywa? Gra w bilard, czyta gazety, ogląda sport w telewizji? - Woli uprawiać sporty niż oglądać mecze, ale nie prze- pada za grą drużynową. Woli kick-boksing, karate albo wspinaczkę. Podnieca go współzawodnictwo. Poza tym lubi gotować. Jest wegetarianinem. - Chyba żartujesz! Aowca nagród wegetarianinem? Spojrzała na niego przez ramię, autentycznie rozbawiona. - Zwróć uwagę, że pochodzi z Kalifornii. - Rzeczywiście, to dość typowe. - Widziałeś jego zdjęcie? S R - Kopię zdjęcia z prawa jazdy. - Czy to nie dziwne, że wszystkie zdjęcia z prawa jazdy były obrzydliwie brzydkie? Prócz zdjęcia Shawa. - Chciałbym jednak dostać od ciebie jakieś nowsze. Mógłbym zrobić odbitkę. - Nie mam jego zdjęcia - powiedziała, szorując patel- nię, jakby miała wziąć udział w reklamie telewizyjnej. - On nie znosi fotografowania. - Pewnie zaraz mi powiesz, że jest bardzo skromny i że ma czarny pas karate. - A dla odpoczynku wspina się po skałkach, dodał w myśli. Tak, Shaw jest prawdziwym ma- cho, a w dodatku żywi się zieleniną jak Emma. I bije kobiety. - Skromny? Nie. Co to, to nie! Steven żyje w świecie, w którym wszystko jest czarne albo białe, a siebie uważa za doskonałego. Musi w to wierzyć, albo potwór, który w nim siedzi, pożre go któregoś dnia. Po tym stwierdzeniu zapadła cisza, jak po nagłym wy- strzale z broni. Flynn zrozumiał, że Emma ciągle jeszcze broni tego drania. - Za pózno - powiedział. - To on jest potworem. - Wiem - odpowiedziała. - Tego właśnie bał się naj- bardziej. - %7łałujesz go? - Zamknij się, Flynn! - Głos Martina nie był już do- broduszny. Usłyszeli odgłos odsuwanego krzesła. - Muszę już iść. Dzięki za śniadanie, Emmo. - Cała przyjemność po mojej stronie. - Wytarła dłonie w ręcznik, żeby się z nim pożegnać. Zamiast uścisnąć jej rękę, Martin złapał ją i ujął pod ramię. - Odprowadz mnie do drzwi, żebym mógł popatrzeć S R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|