[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Michał. Dawajcie papier. Zaczęli ciągnąć linię wzdłuż obserwowanego wybrzeża. Pokłócili się kilkakrotnie o różne wygięcia, wcięcia i zakola. Ostatecznie jednak wspólnym wysiłkiem udało się nanieść na kartkę zarys brzegu, który zadowolił- wszystkich wędrowców. . No! - Krzysztof spojrzał na trzymany w dłoni papier. Całkiem niezle. e Zaznaczmy jeszcze, jakie drzewa znajdują się przy brzegu. Mapa będzie bardziej dokładna. Słusznie. Iglaste na pewno, trochę liściastych też. Napiszemy, jakie? % Ależ, Oleńko, na mapie nie trzeba pisać takich szczegółów. To nie zwiad terenoznawczy. Mamy narysować jezioro i koniec. " Proponuję, żebyśmy naszkicowali stąd dalszy odcinek brzegu, tak jak go widzimy. A kiedy dopełzniemy do tamtych drzew, porównamy szkic z terenem. Co? " Odpoczęliśmy, a* teraz w drogę. Krzysztof podał hasło do odmarszu. " Za jakąś godzinę zrobimy przerwę na posiłek i pójdziemy dalej. Do wzgórza jest niesamowicie daleko. Za dnia trzeba przygotować szałasy, bo po ciemku nic nie będzie widać, Chodzmy. Na trasie zrobili obiad, na który złożyła się zupa w proszku popychana chlebem. Ułożyli z kamieni palenisko, garnek napełnili wodą i ugotowali ją razem z koncentratem. Przed wieczorem znalezli się w rejonie wzgórza. Spędzoną tutaj noc mieli jednak długo pamiętać... Rozdział XI Operacja lina". Bagno czatuje na samotnych... Już nie mogę powiedziała Ola. Padnę gdzieś pod drzewem i zostanę tu na wieki. Przeszliśmy chyba z tysiąc kilometrów. Czy czasem nie zwariowaliśmy? Jeszcze trochę powiedział Krzysiek. Myślisz, że my czujemy się wypoczęci? Olka, dawaj plecak zaofiarował się Michał, z trudem przełykając ślinę. No i proszę, rycerz się jednak znalazł powiedziała Asia. Nie gadaj. Przecież ona ledwo zipie... Na górę nie jest daleko. Widać ścieżkę, choć prawdopodobnie dawno nikt nią nie szedł, taka zarośnięta. A tam spróbujemy zbudować sobie chatkę. Rano znowu musimy pędzić dalej. Krzysztof z Michałem dzwigali plecak Oli. Ona zaś ciężko brnęła po stoku, chwytając się krzewów i trawy, a niekiedy gałązek drzew. Spójrzcie, tam jest o wiele łagodniejsze podejście. Aąka prowadzi do samego lasu. Skąd mogliśmy wiedzieć?' Aatwiej nam będzie iść na zwiady lub na jagody. Dojdzmy najpierw do szczytu. Na samej górze była polana, otoczona drzewami i bujną roślinnością. Otwierał się z niej widok na całe jezioro. Po przeciwnej jego stronie majaczył niewielki kształt domu Maszopów. Nasz szef miał rację mówiąc, żeby zatrzymać się tu na BO biwak. Zna ten teren jak własną kieszeń powiedział Michał. Wspaniałe miejsce. Gdzie stanie szałas? % Właśnie rzekł Krzysiek. % Przede wszystkim zbudujemy wigwam. Zostawcie tu plecaki, mam nadzieję, że nic im się nie stanie. Idziemy do lasu. Zbieramy najpierw długie żerdzie, z których wykonamy szkielet. % A na wierzch zarzucimy peleryny. Będzie ciepłej. Doskonały pomysł - powiedziała Ola. Gdyby zaczęło padać... Wypluj to słowo rzekł Krzysiek. Na razie nic nie zapowiada deszczu. Niebo jest czyste, słońce zachodzi pomarańczowo, a nie czerwono, a po zachodniej stronie brak jest chmur. Wszystko w porządku. Racja przytaknęła Asia. A na ziemi rozłożymy mech. Siana pewnie nigdzie nie znajdziemy. % Kiedyś na obóz każdy harcerz przywoził siennik i pchał do niego słomę. Prycze też budowało się samemu. Musiały mieć dziewięćdziesiąt centymetrów wysokości. Krzysztof recytował jak harcerski weteran. Potrzebne były deski... I duże namioty. Musimy wystawić warty zmieniła temat Ola. Na skraju polany rosła samotna sosna. Doskonale nadawała się do tego, aby właśnie pod nią zbudować szałas. Miała rozłożyste gałęzie. Asia przyglądała się jej przez chwilę i wreszcie wypaliła: Słuchajcie, a może on by wisiał? Na tej wystającej gałęzi? Kto ma wisieć? Michał otworzył usta ze zdumienia. Szałas, tylko szałas. Jeszcze nic ci nie grozi. % W wiszących domach mieszkają Afrykańczycy. My na razie nie jesteśmy czarni. Nie chodzi mi o to, żeby szałas wisiał gdzieś wysoko. Stać będzie na ziemi, a czubek zwiążemy linką i podczepimy do konara. Gdyby rozszalała się wichura, chatka nam się nie przewróci. To chyba bardzo ważne, nie uważasz? Asia zwariowała. Zupełnie. Po co ci takie kombina- 6 Wakacje 81 cje? spytała śmiejąc się Ola. Trzeba by wejść na tę sosnę I i przełożyć linkę...' Przecież to nic trudnego. Krzysiek powiedział, że po- | trafi robić takie rzeczy. Pewnie rzekł Krzysztof z wahaniem. Kiedyś próbował takiej sztuczki, choć wówczas o czym donosimy z przykrością nie odniósł znaczącego sukcesu. Je- | dynym śladem, jaki mu pozostał po usiłowaniach wdrapania się na sosnę, były rozległe rany na nogach. Jednakże ani Michał, ani dziewczyny nie wchodziły w ra- % chubę. Zresztą słowo się rzekło i nie było innego wyjścia jak wspinaczka. Należało dostać się na gałąz, rosnącą na wysokości pięciu metrów, i przerzucić przez nią długą linkę. Mam taką propozycję. Była to dla Krzyśka ostatnia deska ratunku. Do końca linki przywiążemy kamień i przerzucimy przez konar. Rzuty jednak niewiele pomogły, Najpierw bowiem kamień nie chciał dolecieć do gałęzi, potem gdy wreszcie znalazł się po drugiej stronie 'nie wiadomo dlaczego nie zjeżdżał w dół. Wreszcie kolejny rzut Krzyśka okazał się tak silny, że koniec linki, obciążony kamieniem, owinął się wokół gałęzi i... tak pozostał.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|