[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie, tato wygląda inaczej, ale to nie jestem ja. Stroicie sobie
ze mnie żarty. Dajcie mi porządne lustro.
- Ma pan częściowy zanik pamięci - tłumaczył Pierre
cierpliwie. - Powinna wrócić, kiedy odzyska pan siły.
- Kiedy samochody wpadały na siebie, uderzył się pan w
głowę - dodała Alyssa. - Teraz zabierzemy pana na oddział,
tam będzie panu wygodniej.
Lekarka zostawiła rannego pod opieką pielęgniarki, która
razem z sanitariuszem przetransportowała go na piętro.
- Hubert ma czterdzieści cztery lata - poinformowała
Pierre'a Alyssa.
- Wiem. I jest znanym prawnikiem. Biedna żona zapewne
szaleje z niepokoju.
- Owszem. Miejmy nadzieję, że neurolog zdoła mu
pomóc.
- O, właśnie idzie. Podaj mu wszystkie szczegóły, a ja
zajmę się następną ofiarą.
O świcie hol przypominał pole bitwy. Lekarze i
pielęgniarki próbowali utrzymać porządek, ale dopiero gdy
ostatni ranny został odesłany do domu lub przyjęty na oddział,
udało im się zaprowadzić ład.
Personel rozchodził się powoli. Wykończona Sylvie,
pożegnawszy Pierre'a i Alyssę, poszła do pokoju służbowego.
Alyssa zaczęła porządkować otoczenie wózka, na którym
badała rannych. Pracowała jak automat, zmęczona nie miała
sił myśleć. Na piętrze została sama z Pierre'em.
- Idz już do łóżka - rzekł Pierre, stając za nią i kładąc jej
ręce na ramionach. - Ależ jesteś spięta. Najpierw przydałaby
ci się długa, gorąca kąpiel. - Przez chwilę masował jej
zmęczone mięśnie karku.
- Och, cudownie. - Przymknęła oczy i oparła się o jego
klatkę piersiową.
Co ja robię? - pomyślała, nie otwierając oczu. Gdyby
zapomniała o postanowieniach, mogłaby poddać się
pieszczocie, która zawładnęła jej zmysłami. Osunęłaby się w
ramiona...
- Nie! - Była tak zmęczona, że wypowiedziała to głośno.
Spojrzała na Pierre'a: patrzył na nią łagodnie. - Kąpiel dobrze
by mi zrobiła - starała się zachować normalny ton - ale
niestety mam tylko prysznic, a to połowa przyjemności.
- W mojej łazience czeka dwuosobowa wanna. Mogła się
spodziewać podobnej odpowiedzi i nie oparła się pokusie
niewinnych marzeń. Gdyby teraz mogła pójść do niego, nalać
do wanny gorącej wody, dodać pachnący olejek, wtedy Pierre
wziąłby ją w ramiona...
- Pora kończyć dodatkowy nocny dyżur. - Zmysłowy głos
Pierre'a przywołał ją do rzeczywistości. - Wycofuję
propozycję wspólnej kąpieli - dodał, delikatnie gładząc jej
policzek. - Taka zabawa nie pasuje do drogi życiowej, którą
każde z nas obrało, prawda?
- Owszem. - Dotknęła jego palców.
Starała się przekonać siebie, że powinna go posłuchać,
choć jakże łatwo byłoby ulec pożądaniu. Wszyscy już wyszli,
nikt nie zauważy, jak przemykają się do jego... Ale im nie
wolno.
- Dobranoc, ma petite princesse - powiedział, całując ją
lekko w policzek.
Nie sądziła, że Pierre jeszcze kiedykolwiek nazwie ją
swoją małą księżniczką. Tak do niej mówił w chwilach
największej czułości. Ale teraz chyba mu się to wymknęło, bo
już się odwrócił i szedł do wyjścia.
Przyłożyła dłoń do policzka, który pocałował. Chciała biec
za nim i sprawić, by czas się cofnął... Westchnęła ciężko i
powróciła do bolesnej rzeczywistości.
Pierre zatrzymał się na chodniku przed kliniką i głęboko
zaczerpnął zimnego, nocnego powietrza. Musiał się uspokoić.
Niewiele brakowało, a wyznałby, że od chwili rozstania z
Alyssą nie zaznał szczęścia.
Kiedy wreszcie zdoła o niej zapomnieć? Chwilami
zachowywała się jak owa młoda dziewczyna, którą kiedyś
znał. Ale natychmiast zmieniała się w niezależną kobietę,
broniącą dostępu do swojego życia.
Szybkim krokiem ruszył w stronę ekskluzywnego bloku,
w którym miał mieszkanie. Kupił je dziesięć lat temu i
wynajął, powracając na Karaiby, a czynsz w znaczny sposób
uzupełniał jego dochody. Na szczęście lokatorzy zwolnili
lokal, gdy przyjechał na trzymiesięczne wakacje.
Aadny mi urlop! - pomyślał, wystukując kod otwierający
drzwi wejściowe. Szybko przeszedł hol i wbiegł po dwa
stopnie na drugie piętro. Otwierając dębowe drzwi, postanowił
w duchu, że zapanuje nad uczuciami, bo inaczej nie zdoła
utrzymać platonicznej przyjazni z Alyssą. Gdy doktor
Cheveny wróci do pracy, zrezygnuje z zastępstwa i wyjedzie
na Karaiby, a tam szybciej zapomni o ukochanej.
Usiadł na kanapie w salonie, na której tak często kochał
się z Alyssą, i aż jęknął. Lubił wracać do mieszkania
przepełnionego cudownymi wspomnieniami. Przytulił głowę
do poduszki na kanapie, próbując przypomnieć sobie zapach
ciała i dotyk skóry Alyssy.
Nie! Dość roztkliwiania się nad sobą, musi być twardy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl