[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przemawiało. Jack poczuł się lekki i szczęśliwy, i aż się rwał,
żeby chociaż jej dotknąć. Zaczął się bawić pasmem jej
włosów.  Zamierzałem go zwabić do siebie.
 Albo ją.  Głos Annie nie był stanowczy.  Nie
rób tego.
 Albo ją  zgodził się, patrząc na jej usta.  Czego mam
nie robić?
 Tego, co wyprawiasz z moimi włosami.  Głos miała
stanowczy, ale wzrok tęskny.  Ta odsłona z zaproszeniem
napastnika do kolejnego podejścia nie należała do twoich
najbłyskotliwszych pomysłów, Jack.
Posłusznie dał spokój jej włosom i chwycił jej rękę.
 Być może. A jednak coś osiągnąłem, tylko jeszcze nie
wiem, co o tym wszystkim sądzić.
 Nie uważasz, że Leah... tego także mógłbyś nie robić.
Nie uznawał bezwzględnego posłuszeństwa. Dalej głas-
kał jej rękę w najczulszym miejscu, jakim jest środek dłoni.
164 Eileen Wilks
 Mówiłaś coś o Leah?
 Och... Aha... nie sądzisz, że mogła być wspólniczką
Metza? Może to ona walnęła cię w głowę?
 Przy jej podłości wszystko jest możliwe, ale musiałaby
stanąć na krześle, żeby tak wysoko dosięgnąć.  Potrząsnął
głową na myśl o tym.  Co więcej, nie jest dość bystra, żeby
Metz chciał ją mieć za partnerkę swoich machlojek. Pracuje
przy bazie danych, a raczej pracowała, mogła więc mieć
dostęp do dokumentów przewozowych, ale manipulowanie
nimi i jakakolwiek zamiana to już osobna historia.  Spodo-
bał mu się wyraz jej oczu, gdy zataczał kółeczka na środku
jej dłoni, więc robił to dalej.  Prawdę mówiąc, spodziewa-
łem się Herbiego.
 Twojego szefa?  Była zdziwiona, ale zadowolona.
 Przecież mówiłam, że to może być on, skoro tak świetnie
zna się na systemach operacyjnych.
 Owszem, mówiłaś. Oczywiście, nie pokazał się. Zrobi-
ła to Leah.  Musi poczuć jej smak. Choć odrobinę. Więc
podniósł jej rękę do ust, by móc pocałować mięsistą
poduszeczkę u podstawy jej kciuka.  Nadal nie pojmuję,
skąd mogłaś wiedzieć, co planuję.
 Ja...  Zaparło jej dech.  To chyba oczywiste. Nagle
przestałeś chcieć, żebym się do ciebie wprowadziła, więc...
 Zmarszczyła czoło, jakby straciła wątek, i wyciągnęła rękę.
 Nie rozpraszaj mnie, jeśli chcesz, żebym dokończyła...
 Wiesz co?  Obiema rękami ujął jej twarz.  Szczerze
mówiąc, nie chcę, żebyś teraz kończyła. Wolałbym cię dalej
rozpraszać.
 Jack, to nie jest odpowiednia chwila. Są ważniejsze
sprawy. A poza tym jestem wściekła na...
Uznał, że jej usta należą do niego i postanowił to
sprawdzić.
Znieruchomiała. Musnął językiem jej wargi, delektując
się ich smakiem. Poczuł gwałtowny przypływ pożądania, ale
Zlub w Las Vegas 165
zdołał nad nim zapanować. Więc namawiał i zachęcał
delikatnym pocałunkiem. Jego ręce nie były jednak takie
grzeczne. Nie chciały pytać, zabiegać. Musiał jej dotykać.
Wszędzie. Jej ramion, słodkiego wgłębienia talii... mięk-
kiego, zaokrąglonego kształtu bioder i gładkiej skóry szyi.
Stopniowo jej usta otworzyły się i ich języki dotknęły się.
Objęła go ramionami i przywarła do niego.
Więcej. Chciał więcej.
 Annie  wyszeptał w jedwabistą skórę jej szyi i pocało-
wał ją. Powinien zaczekać. Zamierzał czekać, żeby dać jej
czas, ponieważ musiała czuć, że panuje nad sytuacją, że
decyzja o kochaniu się z nim jest jej decyzją.  Annie
 powiedział znowu, między pocałunkami.  Ja nie chcę
czekać. Nie każ mi na siebie dłużej czekać.
Jak taka mała kobietka może mieć w sobie tyle życia
i namiętności?
Annie miała umysł zaćmiony przyprawiającym o zawrót
głowy, coraz to gorętszym pożądaniem. Odchyliła do tyłu
głowę, szukając powietrza, a napotkała jego wpatrzone
w siebie oczy  pociemniałe, czarne jak noc.
 Twoja głowa. Miałeś wstrząs. Powinieneś...
 Nie zarażę cię tym.  Powiódł rękami w górę i w dół jej
ciała.  Pragnę poczuć twoją skórę na mojej, Annie. Chcę
doprowadzić cię do szaleństwa.  Znowu ujął jej twarz
w obie dłonie i muskał wargami jej usta.  Ufasz mi.
Dowiodłaś tego, a ja... Chcę ciebie.
A ja cię kocham, pomyślała. I naraz okazało się, że to, że
go kocha, wystarczy za wszystko. Miała ochotę śmiać się
i płakać, i całować Jacka.
 Tak  powiedziała, uśmiechając się i sięgając do jego
ust.  Tak.
Tym razem te usta nie były takie grzeczne. Miażdżyły,
przyprawiając ją o rozkoszny zawrót, podobny do tego,
kiedy nogi odrywają się od ziemi. Dopiero kiedy przestał ją
166 Eileen Wilks
całować i kiedy otworzyła oczy, dotarło do niej, że uniósł ją
do góry i trzyma w ramionach. Dosłownie. I stoi tutaj,
uśmiechając się do niej szeroko, zadowolony z siebie.
 Twoja głowa  zaprotestowała, obejmując go za szyję.
 Do łóżka na pewno dojdę, to tylko metr.  I udowodnił
to, kładąc ją na pościeli. Gdy spojrzał na nią z góry, jego oczy
były takie poważne, jak nigdy dotąd. Sięgnął po pierwszy
guzik jej sportowej koszuli. Rozpiął kolejny guzik.  Jeśli
mnie poniesie, jak wtedy na dachu, powiedz.  Następny
guzik.  Zwolnię, jeżeli mi powiesz. Obiecuję.
Zabawne, jak bardzo brakowało powietrza w pokoju
i jak było gorąco. Płuca, serce, skóra  wszystko paliło
z żaru.
 Czy mam ci też powiedzieć, jeżeli będziesz zbyt
powolny?
Zajaśniały mu oczy.
 Zbyt powolny?  Chwycił dół jej koszuli i zadarł ją,
ściągając przez głowę Annie. W mgnieniu oka rozpiął jej
stanik i błyskawicznie zerwał.
Nie dał jej szansy, żeby poczuła zażenowanie. Palcami
pocierał sterczący koniuszek jej piersi, następnie ujął w dłoń
jej drugą pierś, podziwiając z uszczęśliwionym uśmiechem
to, co zobaczył.
Gdy drażnił językiem jej sutek, cudowne, nieznane
jej dotąd doznania zamieniły się w dojmujące spazmy
rozkoszy. Przeciągnęła rękami po jego włosach, delektując
się ich miękkością. Kiedy ssał jej pierś, czuła ruch jego
policzków i jednoczesne przyjemne pulsowanie między
nogami.
Szarpnęła jego bluzę.
 Chcę, żebyś był nagi  powiedziała, czując się nagle
wolna, nieskrępowana i zachłanna.  Chcę, żebyś był
zupełnie nagi.
Uniósł głowę. Miał obrzmiałe wargi i rozognione oczy.
Zlub w Las Vegas 167
 Dobry pomysł.  Złapał za ściągacz bluzy, zdarł ją [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl