[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mi, że mam zająć się drinkami. Przez chwilę patrzył na nią niepewnie, a potem uspokoił się. Tak uzbrojona, pomaszerowała prosto do szefa. Theo odwrócił się natychmiast. - Miranda! Powiedziano mi, że już jesteś. Dzięki Bogu, nic ci się nie stało! Zajęto się tobą należycie? Sam bym przyszedł do ciebie, ale jest tylu gości... - Bądz spokojny, Theo, mogę sobie wyobrazić, jak bardzo musiałeś być zajęty. Zastanowił go jej sarkazm i dopiero teraz przyjrzał się jej uważnie. - Co masz na sobie? Wiesz, że to nie jest bal kostiumowy. - Tak, wiem. To ubranie, które przyniesiono mi do kajuty. - Nie bądz śmieszna. Nie odrywał od niej spojrzenia, ale wystarczyło mu tylko lekko skinąć palcem, by zjawił się kelner, które mu zabrała tacę. 54 SUSAN STEPHENS - Wez tę tacę od panny Weston, dobrze? I poleć komuś odszukanie jej ubrania. Sądzę, że jest właśnie czyszczone i suszone, więc możecie zacząć od pralni. - Pralnia? Jestem pod wrażeniem - stwierdziła lodowatym tonem. - Zatem łatwo zrobić na tobie wrażenie. - W jego oku pojawił się błysk. - Więc to nie ty odpowiadasz za przysłanie tego uniformu do mojej kabiny? - A jak sądzisz, Mirando? Będę w swoim apar tamencie - zwrócił się do stewarda. - Co ty wyprawiasz? - Miranda czuła wpijające się w jej plecy spojrzenie Lexis, gdy Theo ujął ją mocno pod ramię i poprowadził w kierunku drugich schodów. - Porozmawiamy, jak dojdziemy na miejsce. - Nie, porozmawiamy teraz. - Stanęła jak wryta na szczycie schodów i zacisnęła zęby. - O ile wiem, jeszcze nie wiszę u ciebie na ścianie. - To znaczy? - Pamiętasz te obrazy, którymi się chwaliłeś? Cóż, nie jestem jednym z nich. I nie mam zamiaru iść z tobą dokądkolwiek, dopóki nie wyjaśnisz mi, o co w tym wszystkim chodzi. - W tym wszystkim? Wskazała ręką swoje ubranie. - Czy potem dostarczą do mojej kabiny inny ze staw, kiedy będę musiała śpiewać twoim gościom? - Zawiodłem się na tobie, Mirando, jeśli naprawdę tak o mnie myślisz. Rozgniewana, złapała oddech. Szczerze mówiąc, ZLUB W GRECJI 55 nie mogła wyobrazić sobie, że Theo mógłby tracić czas na obmyślanie tak niezręcznego afrontu. - To nie ty za tym stoisz, prawda? Skierował wzrok na jej twarz i uniósł brwi, spoj rzenie miał rozbawione. - Więc kto to zrobił? - Myślę, że oboje znamy odpowiedz. - Theo spoj rzał na pokład, gdzie Lexis tańczyła przyklejona do młodego mężczyzny. - Ale sądziłam, że ty i... - Ja i Lexis? - wtrącił. - Jeszcze nie zwariowałem, zapewniam cię. - Ale wydawało się, że oboje... - Dobrze się znamy? Owszem. Lexis jest córką właściciela innej linii żeglugowej. - Och. Rozumiem. Theo domyślał się, że zamiana ubrań była owocem infantylnego poczucia humoru Lexis. Chciał przeko nać Mirandę, że tamta dziewczyna absolutnie go nie pociąga. Poczuł ulgę, gdy zobaczył lekki uśmiech na jej ustach. - Trudno mi było uwierzyć, że to twoja robota - przyznała. Uśmiechnął się i wzruszył ramionami. - Tak czy owak, przyjmij moje przeprosiny. - Przyjmuję. Ale dlaczego Lexis miałaby coś ta kiego zrobić? Dlaczego stara się być tak niemiła? - Bo wie, że jej nie chcę, i widzi w tobie rywalkę. - We mnie? - Sprawiała wrażenie zdumionej. - Daj spokój. Musiał uważać na to, co mówi. SUSAN STEPHENS 56 - Mogę zaproponować ci coś do picia, gdy będzie my czekać na twoje ubranie? - Kiedy rzuciła spoj rzenie w kierunku gości, sam nie wiedział, kiedy dodał: - W mojej kabinie. Miranda mogła tylko żałować, że tak atrakcyjny wydał się jej uśmieszek Theo, a jego oczy były niewin ne i szczere. - No cóż... - Zaraz jednak przypomniała sobie, że nie zawsze był tak prostoduszny. -Nie jestem pewna, czy powinnam się zgodzić. - A to dlaczego? - Czy powinnam iść do kabiny mężczyzny, który przyznaje, że postrzega kobiety jako dzieła sztuki? Nie jestem pewna, czy chciałabym, żeby widziano we mnie następny okaz do kolekcji. Z zaskoczeniem odnotował, że odczuwa zadowole nie z faktu, że na tyle odzyskała pewność siebie, by rzucić mu wyzwanie. - Masz prawo być ostrożna. Ale muszę ci powie dzieć, że moja kolekcja jest bezcenna. Kolekcja kobiet czy obrazów?, zastanowiła się. Potem jednak uświadomiła sobie, że bardzo niewiele brakuje, by zaczęła z nim flirtować, i przybrała chłod ny wyraz twarzy. - Idziesz czy nie? - naciskał Theo. - Sądziłem, że chcesz pozbyć się tych ciuchów. - Bo chcę. - Więc chodz ze mną. Zapewniam cię, że załoga odszuka twoje ubranie i przyniesie je nam. Chociaż to bardzo twarzowy strój - zauważył, ściągając na siebie jej uwagę. - Zwłaszcza ten okrągły kołnierzyk. ZLUB W GRECJI 57 - Ja w nim czuję się śmiesznie. - Zapewniam, że moim zdaniem wcale nie wy glądasz śmiesznie. - A teraz powiedział za wiele. Cofnął się, zwiększając dystans między nimi. Gdy rzucił jej obezwładniający uśmiech, Miranda uświado miła sobie, że nie jest jeszcze gotowa na flirt z nim. Ale w tym momencie spostrzegła Agalię i Spirosa, którzy zachęcająco pokiwali głowami. Zamierzali podejść do niej i porozmawiać, lecz zatrzymali się w połowie dro gi, uświadomiwszy sobie, kto jej towarzyszy. Z pew nością nie wysyłaliby jej pod pokład z mężczyzną, którego uważali za niebezpiecznego? I, jak to wcześ niej zauważył Theo, nie mogła brać udziału w przyję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|