[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- wyjaśnił enigmatycznie. - Aha - mruknęła ponuro Holly, zastanawiając się, ilu jeszcze rzeczy nie wie i nigdy się nie dowie o Luizie Casellim, ojcu swojego dziecka. Luiz natychmiast rozpoznał po jej minie, że pod pozorami opanowania ukrywa strach. Zawsze czytał w niej jak w otwartej księdze, bo niczego przed nim nie zatajała. Za szczerość i uczciwość odwdzięczył jej się kłamstwem. Silne, nieprzyjemne poczcie winy zaskoczyło go tak, że odpowiedział ostrzej, niż zamierzał: - Nie panikuj, dom jest wystarczająco duży, żebyś nie musiała mnie wcale oglądać. Poza tym będę pracował, więc większość czasu i tak spędzisz sama w domu z kilkunastoma pokojami, kilkoma łazienkami, basenem, ogrodem i niewielką prywatną plażą. Na pewno odpoczniesz. Holly skinęła lekko głową i odwróciła się w stronę okna. Na szczęście Luiz nie czytał w jej myślach, choć tak mu się wydawało. Gdybyż wiedział, jak bardzo musi ze sobą walczyć, żeby nie ulec pokusie i nie traktować ich wyjazdu jako romantycznych wakacji we dwoje... Tęskniła za dotykiem jego dłoni, pocałunkami, intymnymi gestami, dzięki którym przez kilkanaście miesięcy żyła w stanie euforii. Trudno jej było zapomnieć o miłych chwilach i nie próbować do nich wrócić. Walka z własnymi uczuciami wyczerpywała ją. Powoli stawała się kłębkiem nerwów. Samolot wylądował szczęśliwie, a Holly, uzbrojona w wiedzę z kilku przewodników, szybkim krokiem ruszyła do wyjścia. Oślepiający blask słońca i upojny aromat rozgrzanego powietrza oszołomiły ją natychmiast. Nawet najlepszy przewodnik nie mógł jej przygotować na taką zmianę klimatu. Pasażerowie tłumnie ruszyli ku postojowi taksówek, ale Luiz cierpliwie czekał aż jego towarzyszka ochłonie. - Spokojnie, nie musimy się spieszyć. Znajomy taksówkarz czeka na nas niedaleko stąd. Holly otrząsnęła się i przyspieszyła kroku. - Oczywiście - bąknęła. Ledwie podniosła oczy, kiedy Luiz przedstawiał ją kierowcy i natychmiast wdał się z nim w przyjacielską pogawędkę, dzieląc się wieściami z życia wyspy. Luiz, odprężony i uśmiechnięty, rozparł się na tylnym siedzeniu, wyciągając ramię wzdłuż oparcia za plecami Holly. Niewinny przypadkowy gest zelektryzował ją. - Często tu przyjeżdżasz? - zapytała, korzystając z chwili przerwy w rozmowie mężczyzn. - Zanim cię poznałem, wpadałem tu kilka razy w roku. Potem naprawianie zepsutych płotów w mroznym Yorkshire okazało się o wiele bardziej atrakcyjne niż gorący piasek i lazurowe morze wyspy, więc przestałem przyjeżdżać. Ich oczy spotkały się na jedną, pełną napięcia chwilę, zanim Holly odwróciła wzrok. L R T - Mówię prawdę, przecież jesteśmy przyjaciółmi, tak? - Luiz kontynuował tym samym niskim, ciepłym głosem, który zawsze rozgrzewał ją od środka i wprowadzał w stan rozkosznego pobudzenia. - Nie mogłem się od ciebie oderwać, dlatego budowa hotelu nie przebiegała tak sprawnie, jak powinna. Holly musiała użyć całej siły woli, żeby nie odchylić głowy i nie oprzeć jej na jego ramieniu. W tej chwili była prawie gotowa zaakceptować pożądanie jako substytut miłości, byle tylko jeszcze raz znalezć się w ramionach Luiza. - Mam nadzieję, że mnie za to nie winisz? - Nie, Holly, mogę winić tylko siebie, za wszystko - mruknął. Zanim zmieszana Holly znalazła odpowiednią ripostę, Luiz zręcznie zmienił temat, wskazując mijane budynki i opowiadając o architekturze. Holly wpatrywała się z zachwytem w krajobraz zdominowany soczystą zielenią imponujących palm, pastelowych posiadłości z cudownie kolorowymi ogrodami. Mijani ludzie spacerowali niespiesznie, uśmiechnięci, zrelaksowani. Przez otwarte okno samochodu wpadało ciepłe kojące powietrze pachnące słodko tropikalnymi owocami. - Nigdy nie powiedziałeś, że tu jest tak pięknie - jęknęła zachwycona. - Nie myśl, że nie chciałem. - To dlaczego tego nie zrobiłeś? - spytała. Gdyby od początku grał z nią w otwarte karty i nie zataił prawdy o sobie, wszystko mogło się potoczyć inaczej. Tylko czy na pewno? Przecież wiedząc o jego majątku, natychmiast odgrodziłaby się od niego murem uprzedzeń, a on, spodziewając się manipulacji motywowanej chciwością, nie pozwoliłby sobie na spontaniczność. Czy mogli uniknąć katastrofy? Pożałowała swojego pytania. - Nieważne - uprzedziła jego odpowiedz. Nawet nie zauważyła, kiedy skręcili w niewielką, boczną drogę i dotarli do ogromnego domu otoczonego najpiękniejszym ogrodem, jaki w życiu widziała. - O rany! - jęknęła znowu. Kiedy wysiedli, na ganku pojawiła się grupka ludzi. Luiz przedstawił Holly krótko i poprosił, żeby zajęli się jej bagażem. - Wiesz, zdałam sobie właśnie sprawę, że gdybym od początku wiedziała, jak jesteś bogaty, nigdy bym się tobą nie zainteresowała. - Wiem - mruknął. W ustach każdej innej kobiety uznałby to za perfidne kłamstwo, ale Holly wierzył bez zastrzeżeń. Taka właśnie była. Stali bardzo blisko siebie. Uśmiechnął się ciepło, nachylił i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|