[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pragnęła. Ale przecież nie może sobie pozwolić na takie myÅ›li, jeÅ›li chce uratować tÄ™ tak kruchÄ… przyjazÅ„, którÄ… z takim trudem odbudowali. Tym razem, gdy instynkt krzyknÄ…Å‚ uciekaj", Maddie byÅ‚a czujna. Kiedy Clay poÅ‚ożyÅ‚ jej dÅ‚oÅ„ na ramieniu, zerwaÅ‚a siÄ™ z sofy jak oparzona. - ZrobiÅ‚o siÄ™ pózno - powiedziaÅ‚a, obciÄ…gajÄ…c sweter. -Jestem zmÄ™czona. Do jutra. 85 RS Clay skrzywiÅ‚ siÄ™. Doskonale jÄ… zrozumiaÅ‚. Kiedy ich oczy spotkaÅ‚y siÄ™ na uÅ‚amek sekundy, Maddie poczuÅ‚a, jak miÄ™dzy nimi coÅ› zaiskrzyÅ‚o. RozpaliÅ‚a w Clayu ogieÅ„ i zostawiÅ‚a go, żeby sam siÄ™ z nim zmagaÅ‚. Dziwna kobieta! Ale przecież zawsze to wiedziaÅ‚. Dziwna, uparta, bezczelna i... pociÄ…gajÄ…ca jak grzech Å›miertelny. Ale Maddie nie jest dla niego. O, nie! Nic go nie obchodzi, jak bardzo wzburzyÅ‚a w nim krew. Co z tego, że z żadnÄ… innÄ… kobietÄ… nie przeżyÅ‚ takiej nocy? Na seksie nie można budować żadnego zwiÄ…zku. StaÅ‚ość. Odpowiedzialność. Panowanie nad sobÄ…. To sÄ… podstawy trwaÅ‚ej wiÄ™zi. Ta szalona kobieta stanowczo nie jest dla niego. Ale przecież zawsze to wiedziaÅ‚. Nie wiedziaÅ‚ jednak... nigdy by nie przypuszczaÅ‚... że z jej powodu bÄ™dzie siedzieć tu o trzeciej nad ranem i drÄ™czyć siÄ™, wymyÅ›lajÄ…c sto różnych powodów, dla których nie wszedÅ‚ jeszcze po tych schodach i nie poÅ‚ożyÅ‚ siÄ™ obok niej na wielkim małżeÅ„skim Å‚ożu. 86 RS ROZDZIAA ÓSMY Rankiem piÄ…tego dnia deszcz ciÄ…gle padaÅ‚. Chatka robiÅ‚a siÄ™ coraz ciaÅ›niejsza dla Maddie i Claya. Noce stawaÅ‚y siÄ™ coraz dÅ‚uższe. Oboje walczyli z coraz wiÄ™kszÄ… frustracjÄ…, której zródÅ‚em byÅ‚ w równej mierze przymusowy areszt domowy, jak i napiÄ™cie seksualne wzbierajÄ…ce w nich niczym fala powodziowa, która niebezpiecznie osÅ‚abiÅ‚a tamÄ™ na rzece. Wiedzieli z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ…, że nie bÄ™dzie drugiego aktu. %7Å‚adnych miÅ‚osnych scen. Oboje wiÄ™c wkÅ‚adali wiele trudu w ograniczanie swoich wzajemnych kontaktów do minimum. Plan byÅ‚ prosty: przeczekać, nie walczyć ze sobÄ…, a potem pokazać Garrettowi, gdzie raki zimujÄ…, i wrócić - każde osobno - do normalnego życia. Dla zabicia czasu czytali książki i rozgrywali nie koÅ„czÄ…ce siÄ™ partie kanasty, warcabów i monopolu. Ale i te niewinne z pozoru zajÄ™cia prowokowaÅ‚y wiele napięć. Przypadkowe muÅ›niÄ™cia palcami przy wymianie kostki' do monopolu przyspieszaÅ‚y ich puls do kosmicznych prÄ™dkoÅ›ci. Sprzeczki o zle rzuconÄ… kartÄ™ wyzwalaÅ‚y zmysÅ‚owÄ… szamotaninÄ™, która zaczynaÅ‚a siÄ™ od siÄ™ uÅ›mieszków i chichotów, a koÅ„czyÅ‚a na tÄ™sknych spojrzeniach i gotujÄ…cej siÄ™ w ich żyÅ‚ach burzy namiÄ™tnoÅ›ci. Najtrudniej sobie radzili z przypadkowymi spotkaniami po wyjÅ›ciu spod prysznica. Zapach szamponu Maddie obezwÅ‚adniaÅ‚ Claya. Kiedy szedÅ‚ na bosaka w samych tylko wytartych dżinsach, z mokrymi wÅ‚osami i kropelkami wody na skórze, pachnÄ…cy kremem do golenia i pastÄ… do zÄ™bów, Maddie oblewaÅ‚a siÄ™ rumieÅ„cem i dostawaÅ‚a gÄ™siej skórki. Ostatecznie jednak caÅ‚y ich plan zachowania wstrzemiÄ™zliwoÅ›ci zniweczyÅ‚o zwykÅ‚e zmywanie naczyÅ„ po Å›niadaniu. W ciasnej, wydzielonej z jadalni kuchence zawsze ocierali siÄ™ o siebie, biodrami o uda, ramionami o piersi, co nieuchronnie przywoÅ‚ywaÅ‚o wspomnienia ich miÅ‚osnej nocy. PrawdziwÄ… burzÄ™ 87 RS spowodowaÅ‚ czysty przypadek. - ZachlapaÅ‚aÅ› mi caÅ‚Ä… koszulÄ™! - Clay, z kolorowÄ… Å›cierkÄ… w wielkich opalonych dÅ‚oniach, odskoczyÅ‚ od zlewozmywaka. - Przepraszam - mruknęła Maddie przez ramiÄ™, nie odrywajÄ…c siÄ™ od zmywania. - ZrobiÅ‚aÅ› to celowo. - Ojejku, jacy jesteÅ›my dzisiaj drażliwi! - ZrobiÅ‚aÅ› to celowo - powtórzyÅ‚ Clay obrażonym tonem maÅ‚ego chÅ‚opca, któremu pÄ™kÅ‚ balon. - Wcale nie - upieraÅ‚a siÄ™ Maddie, sama już trochÄ™ rozdrażniona. - I powiedziaÅ‚am: przepraszam. - NabraÅ‚a w dÅ‚onie wody z pianÄ… i chlusnęła niÄ… prosto w pierÅ› Claya. - A za to nie przepraszam. Teraz masz prawo siÄ™ wÅ›ciekać. - Nie wÅ›ciekam siÄ™. - Oczy Claya niebezpiecznie pociemniaÅ‚y, przecisnÄ…Å‚ siÄ™ do zlewu, nabraÅ‚ wody i chlapnÄ…Å‚ na koszulkÄ™ Maddie. - ZapÅ‚acisz mi za to, James - syknęła. - Tak? - PatrzyÅ‚ na niÄ… zadziornie i trochÄ™ kpiÄ…co. -A jak... OdwróciÅ‚a siÄ™ i wodÄ… ze szklanki chlusnęła mu prosto w twarz. - To byÅ‚ zÅ‚y pomysÅ‚... Gorzej niż zÅ‚y, pomyÅ›laÅ‚ Clay, gdy spojrzaÅ‚ najpierw na jej uÅ›miechniÄ™tÄ… twarz, a potem zrobiÅ‚ bÅ‚Ä…d, przenoszÄ…c wzrok niżej. Zmoczona baweÅ‚na przykleiÅ‚a siÄ™ do ciaÅ‚a Mad-die i staÅ‚a siÄ™ caÅ‚kiem przezroczysta. DokÅ‚adnie widziaÅ‚ koronki biustonosza, peÅ‚ne piersi i naprężone sutki. Podniecony nieludzko, zmierzyÅ‚ siÄ™ z drwiÄ…cym wzrokiem Maddie, przygotowujÄ…c odwet. - Możemy zaÅ‚atwić to albo polubownie, albo użyć broni cięższego kalibru. - Wybieram, oczywiÅ›cie, to drugie rozwiÄ…zanie. Clay zacisnÄ…Å‚ zÄ™by i zdusiÅ‚ w sobie jÄ™k, gdy zdradziecka część jego anatomii poderwaÅ‚a siÄ™ do boju, żeby speÅ‚nić jej proÅ›bÄ™. Maddie przemknęła pod jego ramieniem i rzuciÅ‚a siÄ™ do ucieczki, gdy tylko wyciÄ…gnÄ…Å‚ po niÄ… swoje Å‚apska. ByÅ‚a szybka. Ale on byÅ‚ szybszy. ChwyciÅ‚ garść jej wÅ‚osów, drugÄ… rÄ™kÄ™ owinÄ…Å‚ wokół talii i 88 RS obróciÅ‚ uciekinierkÄ™ na piÄ™cie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|