[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ziomków nie należy spodziewać się zbyt wiele logiki, a od lady z Domu Smoka
w ogóle nie należy oczekiwać zdrowego rozsądku. Ale czego można wymagać od
lorda z Domu Smoka?
Aliera przypomniała sobie o moim istnieniu:
 Wracaj, Vlad. Dziękuję ci za wszystko, ale twoje zadanie dobiegło końca.
Tak, Morrolan był Dragaerianinem z Domu Smoka. Był też nadęty i łatwo się
obrażał, więc tym bardziej nie rozumiałem, dlaczego nie chcę go tu zostawić. Bo
sam nie zamierzałem tu zostać  byłby to pusty gest.
Oboje spoglądali na mnie, a ja myślałem intensywnie. I bez efektu.
 Wracaj, Vlad  powiedział cicho Morrolan.
Nie ruszyłem się.
 Co jest?  zaniepokoił się Loiosh.  Słyszałeś, no nie? Wynośmy się stąd,
szefie!
Chciałem wrócić i znalezć się w normalnym świecie. Ale odejść i pożegnać się
z Morrolanem po to, by go tu zostawić na zawsze. . . jakoś nie było to właściwe.
170
Z drugiej strony ciągnęło mnie do normalnego życia i do normalnych zajęć. Ot,
pochodzić po swoim terenie, napić się czegoś  choćby brandy z Kiera.
Kiera. . . Zaraz! To mogło być to!
Gdyby tylko istniał sposób. . .
A może by tak czary?!
Spojrzałem na Morrolana i Alierę.
 To szaleństwo, szefie!
 Wiem. Ale to jedyny sposób.
 Nawet nie wiemy, czy jesteśmy w tym samym świecie co. . . 
 To może nie mieć znaczenia.
 A jeśli ma?
 To się przekonamy na własnej skórze.
 Wiesz, ile to cię będzie kosztować?
 Wiem. Będą musieli mnie nieść".
 Jak się nie uda, nie będą w stanie.
 Jak się nie uda, nie będą mieli kogo.
Loiosh zamilkł, zdając sobie sprawę, że mnie nie przekona.
A ja włożyłem do ust ostatni liść kelschu.
Aliera przyglądająca mi się uważnie spytała:
 O co chodzi, Vlad?
 O pomysł, jak wydostać stąd Morrolana. Poniesiecie mnie w drodze po-
wrotnej, jeżeli okaże się, że nie jestem w stanie iść o własnych siłach?
 Co chcesz zrobić?  spytał Morrolan.
 Użyć czarów.
 Jak. . . ?
 Zamierzam stworzyć nowy czar. Nie jestem pewien, czy mi się uda.
 Jestem czarnoksiężnikiem. Mogę ci pomóc?
Zawahałem się, przeanalizowałem wszystko i odparłem:
 Nie. %7łuję ostatni liść kelschu, żeby mieć dość sił na rzucenie czaru. Jeśli
mi pomożesz, osłabniesz, a wtedy kto nas obu stąd wyniesie?
 Fakt. Co ten czar ma spowodować?
Oblizałem wargi i zdałem sobie sprawę, że nie chcę mu powiedzieć.
 Dlaczego nie chcesz, szefie?  zaciekawił się Loiosh.
 Bo mi powie, że tego się nie da zrobić.
 A się da?
 Zobaczymy.
 Dlaczego?
 Zawsze chciałem sprawdzić, jaki ze mnie czarnoksiężnik, teraz mam okazję.
 Szefie, mówię poważnie. Jeżeli się przyłożysz, a czar nie wyjdzie, to. . . 
 To mnie zabije. Wiem, Loiosh.
171
 A jeśli nie, to i tak energia, którą będziesz musiał włożyć w działanie czaru,
tak cię osłabi, że nie zdołasz pozostać przytomny i zaśniesz, a to. . . 
 Loiosh, bądz tak miły i zamknij się.
Głośno zaś powiedziałem:
 Nie mam czasu na dokładne tłumaczenia. Czekajcie tu, a ja poszukam od-
powiedniego miejsca. Prawdopodobnie gdzieś w pobliżu Wielkiego Kręgu. Nie
chcę, żeby któreś z was kręciło się w pobliżu i rozpraszało mnie. Jeżeli się uda,
znajdę was, jak skończę.
 A jak się nie uda?
 To sami mnie znajdziecie.
* * *
Przekupienie Treffy sporo mnie kosztowało, podobnie jak kupienie blokady
wygłuszającej od adeptki Lewej Ręki. Wolałem załatwiać sprawę bezpośrednio
z nią, a nie przez Platfusa. Sam nie wiem dlaczego  skoro to on mnie wynajął,
nie mógł po  robocie mnie wydać, bo oznaczało to, że zanim go zabiję, może
umrzeć z głodu: nikt nie zechciałby ani dlań pracować, ani go zatrudnić. Z drugiej
strony po użyciu broni Morgantich sprawa stawała się głośna i gdyby mógł się
mnie pozbyć bez wzbudzania podejrzeń, na przykład przy pomocy teleportu, który
się nie uda, mogłoby go to skusić. Wolałem nie ryzykować.
Wydatki miałem więc spore, ale i tak znacznie więcej mi zostało. Zdecydo- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl