[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kiełbasy nie było i już!
 %7łeby cię piorun strzelił!  warknął Stefan i wrzucił zastrugane patyki do
wody.
 Półgłówek  oceniła krótko Barbara.
 Co robisz, frajerze!  zawołał Janusz do Stefana, nie zdążywszy go po-
wstrzymać.  Można było bułki przypiec, przypiekane na ognisku są lepsze!
 O, cholera. . . No trudno, przepadło, drugich strugał nie będę.
Oburzenie na Karolka zgasło szybko, bo wszyscy mieli ważniejsze sprawy na
głowie. Janusz i naczelny inżynier zaczęli otwierać puszki, posługując się jeden
scyzorykiem, a drugi śrubokrętem.
 To właściwie na plaster nam to ognisko?  przecknął się nagle Stefan. 
Napoje w termosach, możemy się przenieść z wiktem nawet i na środek łąki.
 No właśnie, na ten pagórek!  poparł go żywo Karolek.  Stamtąd widać
całą okolicę, wybierzemy miejsce pułapki!
 Pójdzcie o dziatki, pójdzcie wszystkie razem na łączkę, na ten pagórek! 
zadeklamował Lesio uroczyście.  Tam zjemy pasztet, tam zjemy bułki, tam so-
bie zjemy ogórek!
 Masz ogórek?  zainteresował się Janusz.
 Ja mam  rzekł dumnie Włodek.  Nawet dwa. I nie ze sklepu. Moja
kuzynka przywiozła, wyrosły jej na gruntach.
Na zupełnie płaskiej łące w jednym miejscu wznosił się niziutki pagóreczek,
wyglądający jak płaski kurhan, względnie rozległy grób. Po większej części zajęty
był przez potężny stóg, obok stogu jednakże znalazło się dość wolnej przestrzeni
dla całego zespołu. Ponadto ślady dzików były tu nader obfite, co czyniło teren
szczególnie pociągającym.
 Ja bym wykopał tu  zaproponował Janusz, wygrzebując pasztet z poło-
wicznie otwartej puszki.  Z byle której strony tego grobowca. Widać, że łażą
dookoła.
 Tam jest jeszcze więcej śladów  zauważył Lesio i wskazał nożem są-
siedni stóg, wznoszący się w odległości nie większej niż czterdzieści metrów. 
Poorane jak traktorem, mówię wam. . .
155
 Przy tamtym to samo  mruknął naczelny inżynier, czyniąc ruch głową
w kierunku trzeciego stogu, usytuowanego również w pobliżu, za niewielką kępką
zarośli.
Stefan z uwagą przyjrzał się wszystkim stogom po kolei.
 Tu w ogóle odpada!  zawyrokował bezapelacyjnie.  Przeleciałem się
po tej łące, zdaje się, że tutaj jest akurat najtwardsze miejsce. Gdzie indziej jest
bardziej miękko. Wykopałbym tam, albo tam. . .
 No właśnie, tam!  ucieszył się Lesio.  I ślady i miękko. . .
 A co nam szkodzi właściwie wykopać dwa doły?
 Puknij się, co to ma być? Wykopki, czy polowanie?
 Możemy nie zdążyć  ostrzegł naczelny inżynier.  Zacząć trzeba przez
samym zachodem słońca, nie wcześniej, żeby nikt nie zwrócił uwagi. Będzie mało
czasu.
 I tak wszyscy razem jednego dołu kopać nie będziemy!
 Ale są inne przygotowania. Chociażby te machinacje z siatką. Też trzeba
coś z tym zrobić i też w ostatniej chwili.
 Podzielimy się na grupy!  zadecydował z energią Janusz.  Teraz,
w pierwszej kolejności, narzędzia. . .
 Mam kawałek siatki  zawiadomił Stefan.  Zciśle biorąc, ma mój brat,
działkę ogradzał i trochę mu zostało. Wąska, będzie w sam raz.
 Potrzebne łopaty.
 Wystarczą saperki. Mam jedną w samochodzie. Włodek, ty też masz?
Włodek brał dotychczas najniklejszy udział w myśliwskich rozważaniach,
ograniczając się do melancholijnej kontemplacji pejzażu. Pokiwał kilkakrotnie
głową, wciąż nic nie mówiąc. Janusz, Stefan i naczelny inżynier zaczęli się przy-
mierzać do napaści na dzika z siatką ogrodzeniową. Sposoby ułożenia i zamoco-
wania przyrządu, jako broń myśliwska dość nietypowego, wzbudziły liczne wąt-
pliwości i wywołały żywe kontrowersje. Janusz proponował uzupełnienie siatki
ogrodzeniowej siecią rybacką wielkiej mocy, kawałek takiej sieci bowiem posia-
dał i dotychczas nie miał okazji jej użyć.
 Poszarpać poszarpie, ale przecież nic w mgnieniu oka  przekonywał. 
Grube to jak cholera, nożem trzeba długo dydolić, a dziki chyba nie gryzą, nie?
One coś tam tymi kłami. . . I tyle mam tego, że całą flotyllę można obsłużyć.
 Na diabła ci taka sieć? Wybierałeś się na wieloryby?
 Nie, miałem w planach hamak. Nawet dwa hamaki, ale dostałem jej tyle,
że wystarczyłoby na dwadzieścia.
 Wziąć ze sobą nie zaszkodzi, możliwe, że damy ją po brzegach. Aatwiej
tym operować, niż stalową. . .
Włodek, któremu niechęć do ludzkiej mowy nagle przeszła, kłócił się z Le-
siem i Karolkiem o miejsce wykopania dołu. Karolek przychylał się do zdania
156
Lesia, Włodek obstawał przy trzecim stogu, bliższym środka łąki. Spór rozstrzy-
gnęła Barbara.
 Ty się nie mądrzyj  rzekła do Lesia.  Co cię obchodzi dół, będziesz
łapał na lasso. A ty głupi jesteś  zwróciła się do Włodka.  Nie możemy się
tam na środku za dużo barłożyć, bo zostawimy smród i dziki nas wywęszą.
 Możemy się wytarzać w rozmrożonych dorszach  podsunął Włodek
zgryzliwie.
 W śmietniku!  zawołał żarliwie Karolek.  Chociaż posiedzieć trochę
i już się przejdzie!
 I w ogóle tu nie przyjdą  kontynuowała Barbara.  A tutaj oni zaczają
się z siatką. Więc dół musi być tam!
Lesio ze zmarszczoną brwią mierzył wzrokiem przestrzeń ku lasowi. Zaczynał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl