[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ska.
Na Melorę nawet nie spojrzał, cała jego uwaga skupiała się na córce. W tym
momencie jakby nie pamiętał, że jest lekarzem. Był tylko przejętym, pełnym nie-
pokoju ojcem.
- Simone, zaraz dostaniesz lekarstwo  powiedział Keith. - Od razu poczu-
jesz się lepiej i przestanie cię boleć. Tarvon - zwrócił się do Daniela - czy Simone
nie jest na nic uczulona?
Ponieważ Daniel milczał, Keith z niepokojem spojrzał na Melorę.
R
L
T
- Posłuchaj - odezwała się, delikatnie kładąc mu dłoń na ramieniu - wszystko
będzie dobrze. Powiedz, czy Simone jest na coś uczulona?
Dziewczynka wiła się z bólu, w oczach Daniela malowało się cierpienie.
- Nie wiem - odparł po chwili. - Nigdy nie chorowała, więc nie wiem.
Keith sięgnął do szafki po zastrzyk przeciwbólowy.
- Moja mała dzielna dziewczynka - powiedziała Melora.
- Strasznie boli mnie rączka - wykrztusiła Simone.
- Ja wiem, ale Keith zaraz się tym zajmie. To przejdzie. Wszystko będzie do-
brze.
Tak bardzo chciałaby powiedzieć Danielowi, że jest przy nim i będzie go
wspierać. Chciałaby mu wyznać, jak wiele dla niej znaczy i dodać mu otuchy.
Przekonać go, że ten wypadek nie wydarzył się z jego winy. Milczała jednak,
czując, że to nie miejsce i pora, żeby o tym mówić.
Zrodek znieczulający zaczął działać i po paru minutach Simone usnęła na rę-
kach Daniela.
- Połóż ją, Tarvon. Z tego, co widzę, to jest proste złamanie.
Daniel siedział nieporuszony, toteż Keith znów spojrzał na Melorę.
- Hej. - Dotknęła łagodnie jego ręki. - Połóż Simone na kozetce i wyjdzmy na
chwilę na powietrze.
Daniel powoli uniósł głowę. Keith poklepał go po ramieniu i powiedział z
uśmiechem:
R
L
T
- Zaufaj mi, stary. Zajmę się nią jak własnym dzieckiem.
Daniel pozwolił Melorze, by wyprowadziła go na dwór. Przed budynkiem
oparł się ciężko o rozgrzaną ścianę i przymknął oczy.
- Nie powinienem spuszczać jej z oka. Jak mogłem być takim głupim ego-
istą?
- To był wypadek, a wypadki chodzą po ludziach. Ale wszystko będzie do-
brze. Keith jest świetnym ortopedą. Wiemy oboje, że nie stało się nic poważnego.
- Wiem. Mam do Keitha całkowite zaufanie. Byłem tak pochłonięty... tobą...
nami, że... - Urwał z rozpaczą w oczach. - A to mogło się skończyć tragicznie.
Mogła się uderzyć w głowę albo złamać kręgosłup...
- No już - powiedziała, kładąc mu palec na ustach, a on przycisnął jej dłoń
do policzka. - Na szczęście tak się nie stało. Nie możesz pilnować jej przez dwa-
dzieścia cztery godziny na dobę. Często wyjeżdżasz w teren, a ona przecież jest
bezpieczna pod opieką innych ludzi z wioski.
- Tak, ale ja przyrzekłem B'lanie, że będę się o Simone troszczył, że będę o
nią dbał.
- I dotrzymujesz tego przyrzeczenia - odparła z przekonaniem. - Jesteś
wspaniałym ojcem. Proszę cię, nie trać energii na samooskarżenia, bo to do ni-
czego nie prowadzi. Simone potrzebuje szczęśliwego, silnego i opiekuńczego ta-
ty. A ty właśnie jesteś takim ojcem.
Wciąż przyciskał jej dłoń do policzka i pieścił ją łagodnie. Melora myślała
tylko o tym, że tak bardzo chciałaby go teraz pocałować.
- Masz rację.
- Pewnie, że tak - odrzekła pogodnie. Daniel delikatnie ścisnął jej przegub.
R
L
T
- Przepraszam, jeśli byłem dla ciebie niemiły.
- Nie przepraszaj, świetnie rozumiem, że bałeś się o Simone.
- Mel... - Przycisnął jej dłoń do ust i czule pocałował. Melora na chwilę
przymknęła powieki, a kiedy je otworzyła, dostrzegła w jego pięknych piwnych
o-czach bezbrzeżny smutek. - Nie wolno nam - powiedział cicho i łagodnie. -
Simone jest całym moim światem. Ona jest dla mnie wszystkim.
- I tak być powinno.
- Od śmierci B iany nie spojrzałem na żadną kobietę. Chcę, żebyś wiedziała,
że jesteś dla mnie bardzo ważna, ale Simone jest na pierwszym miejscu.
- Oczywiście, że tak, świetnie to rozumiem - odparła, przełykając ślinę i od-
suwając się o pół kroku.
Daniel niechętnie wypuścił jej dłoń i z przerażeniem dostrzegł w jej oczach
łzy. Ale Melora zmusiła się do uśmiechu i ze ściśniętym gardłem powiedziała:
- Wiesz... pójdę się czegoś napić.
Zagryzła usta, próbując zapanować nad smutkiem rozdzierającym jej serce.
Wiedziała, że tylko w samotności może dojść do siebie. Daniel powiedział jej, że
wiele dla niego znaczy, by po chwili pozbawić ją nadziei.
- Rozumiem - odparł po chwili, czując zarazem straszliwą pustkę.
Gdy namawiał ją, by poszła z nimi nad jezioro, nie przypuszczał, że sprawy
przybiorą taki obrót. Oczarowany jej olśniewającą urodą, wpatrzony w jej włosy
błyszczące złotem w promieniach słońca, zapomniał
o Simone. Oglądał rysunki, chciał być blisko niej, dotknąć ją i całować.
R
L
T
To, że po śmierci BTany kimś się zainteresował, samo w sobie było cudem.
Chociaż żona prosiła go, by się związał, nie sądził, że kiedykolwiek spotka ko-
goś, kto będzie mu tak bliski. Gdy poznał Melorę, zrozumiał, że się mylił. Dlate-
go także pozwolił sobie nad wodą na tę karygodną chwilę nieuwagi.
Skoro Simone jest dla niego wszystkim, słusznie pragnie zapobiec temu, co
mogłoby zajść między nim i Melorą. Córka go potrzebuje, więc nie wolno mu
egoistycznie koncentrować się na sobie i na rosnącym uczuciu wobec spotkanej
niedawno kobiety.
- Tarvon! - Jalak wyrwał go z zamyślenia.
- Simone nie stało się nic poważnego - powiedział Daniel, uprzedzając dal-
sze pytania. - Złamała rękę.
- Nie zdążysz się obejrzeć, jak znów będzie biegać i skakać - odparł Jalak
pogodnie, klepiąc Daniela po ramieniu. - To my, rodzice, się przejmujemy, po
dzieciakach takie rzeczy spływają jak woda.
- To prawda.
- Nie wiesz, gdzie jest Melora? Ktoś do niej dzwonił przez satelitę i prosi,
żeby jej powiedzieć, że spróbuje ją złapać za kwadrans. To jakaś ważna sprawa.
- Wyniki badań - powiedział Daniel bardziej do siebie niż do Jalaka. - Zaraz
ją odszukam.
Uważał, że w takiej chwili Melora nie powinna być sama. Przyjechała tu, nie
wiedząc, czy ostatecznie pokonała raka. To zawieszenie musiało być dla niej
straszliwie trudne, ale ona, silna i dzielna, czekała cierpliwie na ten werdykt. Oby
to były dobre wieści.
Gdy ruszał na poszukiwanie Melory, Keith wyszedł na powietrze.
R
L
T
- Bądz spokojny, wszystko jest w porządku. Złożyłem jej rękę i zagipsowa-
łem. Nic nie czuła, ale obudzi się lada chwila.
- Idz do Simone - Jalak zwrócił się do Daniela - ja powiadomię Melorę o te-
lefonie.
Daniel nie miał wątpliwości, że jego miejsce jest teraz przy dziecku. Pokiwał
głową i wszedł do ośrodka. To nie jest pora na inne sprawy, w tej chwili musi
myśleć wyłącznie o córce.
Gdy pod wieczór Melora przyszła w odwiedziny do Simone, dziewczynka
siedziała na łóżku. Uszczęśliwiona jej widokiem, z dumą pokazała gips. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl