[ Pobierz całość w formacie PDF ]
znalazła się teraz między jego udami. – Nie, nie dlatego. I nie dlatego, Ŝe groziłaś mi strzelbą. A nawet nie dlatego, Ŝe zastawiłaś na mnie pułapkę w postaci cholernej rury od piecyka. – Richmond... – zaczęła. Rękami robiła krótkie, nerwowe ruchy po bokach ciała. Nie interesowało go to, co ta kobieta ma do powiedzenia. – Świetnie wiesz, o czym mówię. – Rich, posłuchaj. Jest późną pora. Czasami w nocy człowiek wyobraŜa sobie róŜne rzeczy... – A czy ty wyobraŜasz sobie, co się stanie, jeśli znów cię pocałuję? Bo jak tak. – Zaziębisz się. Masz na sobie niewiele ubrania. – Głos Maudie drŜał lekko. – I tak za duŜo – mruknął. – Wszystko zaleŜy od ciebie. Jeśli nie zechcesz, nie dotknę cię... Rich nadal siedział, a Maudie stała nieruchomo między jego udami. Przyciągnął ją bliŜej. Poczuła nagły przypływ poŜądania. Od lat nie doświadczyła czegoś podobnie silnego. – Chcę cię pocałować. Przysuń się bliŜej – szepnął. Nachyliła się w stronę Richa. Posadził ją na kolanie i obrócił w ramionach. Pocałował. Bardzo mocno. Odwzajemniła się równie zapamiętale. Maudie postanowiła, Ŝe dzisiejszej nocy niczym nie będzie się przejmowała. Jutro, pomyślała. Jutro weźmie się w garść i przypomni sobie wszystkie powody, dla których nie moŜe sobie pozwolić na uczuciowe zaangaŜowanie się. Nie z męŜczyzną pokroju Richa Keegana. ROZDZIAŁ SIÓDMY Rich wciągnął głęboko powietrze. W nieprawdopodobny wręcz sposób reagował wszystkimi zmysłami na bliskość kobiety, którą trzymał na kolanach. Między ich ciałami przepływał prąd. Był to prąd łagodniejszy niŜ ten, który wpędził go na mieliznę, lecz równie niebezpieczny, uznał w ostatnim przebłysku świadomości. Tracił panowanie nad sobą. – To czyste szaleństwo! – szepnęła Maudie. – PrzecieŜ nie lubię takich męŜczyzn, jak ty. Władczych. Wszechwiedzących. UwaŜających kobiety za puch marny. DraŜnił lekko zębami płatek jej ucha. – Tak. To szaleństwo – potwierdził. – Małe kobietki o napoleońskich zapędach w ogóle mnie nie podniecają. – Jestem zdenerwowana – po chwili odezwała się Maudie. Od dotyku jej warg na szyi dostał gęsiej skórki na całym ciele. Z rąk, którymi go obejmowała, przepłynęła następna fala prądów. – Ja teŜ – przyznał cichym głosem. – PrzecieŜ męŜczyźni nie... – urwała. Objęła Richa mocno za szyję. ‘ – MęŜczyźni teŜ. Maudie, chcę cię całować. Pragnę znacznie więcej, ale przyrzekam, Ŝe nie zrobię niczego, czego sama nie zechcesz. Mocno przywarł wargami do jej ust. Czubkiem języka przesuwał po krawędzi zębów, zmuszając Maudie, aby szerzej rozwarła wargi. Postanowił pozostawić sprawę w rękach tej kobiety. Jeśli miedzy nimi coś się wydarzy, to tylko za jej zgodą. Decyzja powinna być wspólna. Tapczan, na którym się znajdowali, był wąski i twardy. Rich świetnie pamiętał, Ŝe parę metrów dalej jest wygodne, szerokie łóŜko pani domu, ale nie zamierzał się tam przenieść. Nie ze względu na to, Ŝe byłoby to wyrachowane posunięcie, lecz dlatego, iŜ był przekonany o własnej niemoŜności, pokonania w tej chwili tych kilku metrów. Zaczynała zawodzić go samokontrola. Dotychczas nie miał z tym nigdy Ŝadnych problemów. – Zimno? – spytał cichym głosem. Z pachnących koniczyną włosów przesunął dłonie niŜej. Po ramionach i talii aŜ na biodra. JuŜ ledwie panował nad sobą. Ogarniało go teraz uczucie pośrednie między bólem a rozkoszą. – Będzie ci dobrze – szepnął. – Zobaczysz, nie poŜałujesz... – Rich, wszystko dzieje się zbyt szybko. Boję się... – Nie obawiaj się, słonko. Nie zrobię ci nic złego... Zamknął oczy. Klął w myśli. Najpierw jak szewc. A potem, jak ekspert w tej dziedzinie, przeklinał siebie w kilku arabskich narzeczach. Dlatego, Ŝe aŜ tak bardzo podniecił tę kobietę, no i oczywiście siebie samego. Powinien wyczuć, Ŝe nie jest jeszcze gotowa. Zmobilizował resztki siły woli. Niezdarnie obciągnął szlafrok Maudie, który podwinął się jej aŜ do pośladków.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|